Xiaomi przeprowadzi pierwszą ofertę publiczną o wartości 55,7 mld $

Po dwóch miesiącach spekulacji i wymiany dokumentów, Xiaomi – spółka często nazywana chińskim Apple – stoi o krok od wejścia na giełdę. Dziś Xiaomi złożyła szczegóły oferty, rzucając trochę światła na wielkość popytu na akcje oraz potrzeby kapitałowe spółki. Ogólna wycena wciąż jest na wysokim poziomie w porównaniu do jej konkurentów, ale spółka jest na wyjątkowo uprzywilejowanej pozycji, aby stać się gigantem na wschodzących rynkach smartfonów. Jedno jest pewne – o Xiaomi będzie w nadchodzących latach głośno, gdyż akcje oferują niesamowitą możliwość zwiększenia ekspozycji na rynek smartfonów na rynkach wschodzących, zwłaszcza w Chinach i Indiach.

Szczegóły oferty

Xiaomi oferuje 1,434 mld nowych akcji i 745 mln akcji istniejących, a ponadto opcję dodatkowego przydziału dla sponsorów współpracujących. Opcja dodatkowego przydziału obejmuje 125,5 mln istniejących akcji i 201,5 mln nowych akcji. Ceny wahają się pomiędzy 17-22 HKD, a średnia cena wynosi 19,50 HKD. W przypadku wykorzystania opcji dodatkowego przydziału całkowity zysk ze sprzedaży nowych akcji w pierwszej ofercie publicznej wynosił będzie 4,1 mld $ (przy wyliczeniach opartych na 1,636 mld nowych akcji w cenie 19,50 HKD). Całkowita wielkość oferty (za oferowane nowe i istniejące akcje) wynosi 6,2 mld $.

Według Bloomberg News, w pierwszej ofercie publicznej biorą udział znaczący inwestorzy, tacy jak George Soros, Hillhouse Capital i Capital Group Companies. Wartość rynkowa w przypadku średniej ceny oferty wynosi 55,7 mld $ zakładając, że opcja dodatkowego przydziału zostanie w pełni wykorzystana. Na podstawie szczegółów oferty i zysków z oferty można wyliczyć, że wartość przedsiębiorstwa wyniesie 76,1 mld $. Spodziewany symbol oferty na platformach obrotu Saxo Bank to 1810:xhkg, a dzień rozpoczęcia notowań ustalono na poniedziałek 9 lipca 2018 r.

Xiaomi – szczegóły oferty
Giełda Giełda Papierów Wartościowych w Hong Kongu
Symbol 1810:xhkg
Dzień ustalania ceny piątek, 6 lipca 2018 r.
Dzień rozpoczęcia notowań poniedziałek, 9 lipca 2018 r.
Zysk z oferty (w mln USD) 4,065
Wielkość oferty (w mln USD) 6,228
USDCNY 6,6085
USDHKD 7,8477
HKDCNY 0,8435
   
Wielkość oferty
Nowe akcje 1.434.440.000
Istniejące akcje 745.145.000
Dodatkowe akcje (opcjonalnie) 326.937.000
   
Struktura kapitału zakładowego
Nowe akcje 1.434.440.000
Istniejące akcje 20.941.690.830
Wszystkie akcje (po zakończeniu oferty) 22.376.130.830
   
Zakres cen oferty
Niska cena 17,00
Wysoka cena 22,00
Średnia cena 19,50
   
Kapitalizacja giełdowa (w mln USD)
Wartość rynkowa 55,694
Gotówka i inwestycje krótkoterminowe 2,674
Zyski z oferty 4,065
Zadłużenie 27,145
Wartość przedsiębiorstwa 76,100
   
Parametry wyceny (szacunki na rok obrotowy 2018)
Sprzedaż 26,342
EBITDA 1,407
EV/EBITDA 54,1
EV/Sprzedaż 2,9

Co zyskują inwestorzy w zamian za wysoką nadwyżkę z wyceny? Zyskują jedno z najszybciej rozwijających się przedsiębiorstw technologicznych w Chinach, przykładające coraz większą wagę do Internetu Rzeczy, a co więcej stojące na czwartym miejscu pod względem udziału w rynku smartfonów w Chinach i na pierwszym miejscu w Indiach.

Peter Garnry, dyrektor ds. strategii rynków akcji w Saxo Banku

Tygodniowy Przegląd Rynku Obligacji: Inwestorzy powinni uważać na włoskie obligacje skarbowe

Umysł ludzki działa na różne tajemnicze sposoby. Niekiedy jesteśmy przenikliwi, innym razem nie jesteśmy w stanie dostrzec całości obrazu i kolejny raz popełniamy te same błędy. Świetnym przykładem jest tu ruch zwolenników płaskiej Ziemi, który ostatnio zaczął głosić teorię, że Australia nie istnieje. Macie jakichś znajomych Australijczyków? Na pewno będzie to dla was szok, że w istocie mieszkańcy Australii zostali wygenerowani komputerowo.

Osobiście musiałam uświadomić sobie, że moi koledzy z Saxo, rzekomo pochodzący z Sydney, to tak naprawdę Duńczycy, którzy zabawiają się opowiadaniem bajek na temat białych piaszczystych plaż i kangurów.

Taka teoria spiskowa może się wydawać ekstremalna, jednak to dobry przykład znacznie szerszego zjawiska. Mimo iż widzimy i możemy dotknąć naszych australijskich znajomych, a nawet możemy polecieć do Australii, niektórzy ludzie nadal wierzą, że to wszystko to jedno wielkie oszustwo. Moim zdaniem to właśnie możemy od jakiegoś czasu zaobserwować na rynkach finansowych i mimo iż inwestorzy dostrzegają wyraźne oznaki problemów na rynku obligacji, nadal trzymają się swoich inwestycji w nadziei, że sytuacja się uspokoi i poprawi, tak jak miało to miejsce w ostatnich latach.

Niestety w tym momencie sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Mimo iż banki centralne są nadal znacznie zaangażowane na rynkach finansowych, ich polityka nie wystarcza, aby wesprzeć wyceny na rynku obligacji i akcji, ponieważ w dalszym ciągu widzimy wzrost niepewności politycznej.

Chociaż najbardziej oczywiste ryzyko uwzględniane w wycenach to wojna handlowa, Europejscy inwestorzy szybko zapomnieli o wstrząsach wywołanych przez Włochy, gdzie jeszcze miesiąc temu wydawało się, że politycy nie będą w stanie utworzyć nowego rządu.

Wstrząsy te, które w znacznym stopniu były związane z kruchością Unii Europejskiej w starciu z populistycznym, eurosceptycznym rządem w Rzymie, najwyraźniej zostały wyparte z pamięci i planów wielu inwestorów. Wybory samorządowe w ubiegłym tygodniu wykazały jednak, że populiści rosną w siłę i umacniają swoją pozycję we Włoszech.

Nie ma żadnych przesłanek, aby sądzić, że sytuacja jakkolwiek się uspokoiła czy powróciła do „normalności”.

Wyniki drugiej rundy wyborów można spokojnie określić jako niespotykane: miasto Terni, od 20 lat rządzone przez lewicę, obecnie zagłosowało na prawicową Ligę. Imola i Avellino, od 70 lat również będące ostoją lewicy, wybrały kandydata z populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd.

Tradycyjnie lewicowym miastem była również Siena, w której powstał bank Banca Monte dei Paschi di Siena. Po wyborze członka prawicowej koalicji wzrosły jednak obawy o stabilność banku.

Liga jest oczywistym zwycięzcą drugiej rundy wyborów lokalnych. Wydaje się, że promowane przez ministra spraw wewnętrznych, Matteo Salviniego podejście „Italians First” i twarde stanowisko w sprawie imigracji popiera coraz większa liczba Włochów. Prawica wygrała w 42 z 109 miejscowości; wcześniej rządziła zaledwie w 23. Największym przegranym jest partia lewicowa, która wygrała w 31 miejscowościach w porównaniu z wcześniejszymi 57.

Wybory samorządowe są niezwykle istotne, ponieważ potwierdziły niepodważalną przewagę Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi, czyli partii powszechnie uznawanych za eurosceptyczne. Można się spodziewać, że w miarę zbliżania się terminu ustalaniu budżetu na 2019 r. będą rozwijać swoją politykę, pomijając w miarę możliwości trudną kwestię obniżenia długu publicznego.

Włoskie obligacje czeka większa zmienność

Im bliżej do przyjęcia budżetu na 2019 rok, tym bardziej rosnąc będzie zmienność, przede wszystkim na krótkim końcu krzywej włoskich obligacji skarbowych. Jak widać na wykresie poniżej, kryzys zadłużenia z lat 2011/12 spowodował, że rentowności włoskich dwuletnich obligacji skarbowych poszły w górę szybciej, niż rentowności obligacji dziesięcioletnich, dlatego jesteśmy przekonani, że sytuacja ta może się powtórzyć, jeżeli inwestorzy dostrzegą wyższe ryzyko związane ze spłatą długu.

Dłuższe terminy zapadalności również zareagują na zmienność, jednak przewidujemy, że okażą się bardziej odporne ze względu na fakt, iż inwestorów bardziej zaniepokoi ryzyko dotyczące wykupu obligacji krótkoterminowych.

Innym źródłem obaw jest dług podporządkowany z krajowych banków włoskich, takich jak Monte dei Paschi, Ubi Banca, Banca Carige i Banca Popolare. Największym problemem może okazać się MPS jako bank najbardziej podatny na politykę nowego populistycznego rządu. Podczas kampanii wyborczej o włoskim kredytodawcy wspominał zarówno Ruch Pięciu Gwiazd, jak i Liga, według których państwowy bank powinien w większym stopniu służyć włoskim obywatelom. W efekcie podporządkowany dług MPS emitowany w styczniu tego roku z zapadalnością w 2028 r. wzrósł o 560 punktów bazowych od czasu emisji, a w ubiegłym tygodniu przed drugą rundą wyborów samorządowych jego rentowność osiągnęła 11%.

Jedyne doniesienia medialne, które mogłyby pozytywnie wpłynąć na sytuację włoskiego kredytodawcy, dotyczą potencjalnego przejęcia rozważanego przez Credit Agricole. Naszym zdaniem w przypadku złożenia oferty przez francuski bank rząd Włoch skłonny będzie sprzedać swoje udziały w MPS, dzięki czemu mógłby przeznaczyć większe środki na realizację swojego programu politycznego.

Podtrzymujemy konstruktywną opinię na temat podporządkowanego i uprzywilejowanego długu większych kredytodawców włoskich, takich jak Unicredit i Intesa Sanpaolo, które mają lepszą dywersyfikację międzynarodową oraz dużą, choć ograniczoną ekspozycję na krajowy rynek włoski. Jesteśmy przekonani, że już teraz uprzywilejowany i podporządkowany dług tych banków oferuje interesujące zyski, jednak należy ostrożnie podchodzić do wszelkich okazji przed zatwierdzeniem budżetu na 2019 r. w październiku, ponieważ spready kredytowe powinny się jeszcze bardziej rozszerzyć w związku z debatą publiczną w sprawie długu.

Ponadto zmienność we Włoszech najprawdopodobniej rozprzestrzeni się również na peryferia, przede wszystkim na Grecje i Hiszpanię. Równocześnie uważamy, że dług Portugalii w dalszym ciągu będzie stosunkowo odporny na informacje z Włoch, ponieważ kraj ten w dalszym ciągu udowadnia, że wyszedł zwycięską ręką z europejskiego kryzysu zadłużenia z lat 2011/2012.

Althea Spinozzi, manager ds. obrotu, Saxo Bank

Tygodniowy Przegląd Rynku Surowców: Cena ropy rośnie po kompromisie OPEC; metale zagrożone przez dolara i wojnę handlową

Po czterech tygodniach intensywnej sprzedaży, dotychczasowe zyski na indeksie towarowym Bloomberg w ujęciu rok do dnia zostały zniwelowane. Indeks ten, obejmujący 22 główne surowce podzielone proporcjonalnie na energię, metale i rolnictwo, ucierpiał na skutek mocniejszego dolara i obaw przed wojną handlową, a także przewidywanej decyzji OPEC+ w sprawie zwiększenia produkcji, aby ograniczyć potencjał wzrostu cen ropy naftowej.

Obecna siła amerykańskiej gospodarki w porównaniu z resztą świata doprowadziła do obecnych rozbieżności pomiędzy polityką pieniężną Rezerwy Federalnej i innych głównych banków centralnych. W efekcie sytuacja światowej gospodarki, w szczególności gospodarek rynków wschodzących o znacznym obciążeniu długiem, staje się coraz trudniejsza w miarę aprecjacji dolara i spadku płynności.

Ponadto ryzyko protekcjonizmu w handlu powoduje obawy o potencjalne skutki tej polityki na wzrost gospodarczy i przyszły popyt. To jedno z największych wyzwań dla rynku surowców w nadchodzących miesiącach.

Problemy te najmocniej uderzyły w metale przemysłowe – po ostatnich burzliwych tygodniach Chiny odnotowały pogorszenie kluczowych danych ekonomicznych, co w połączeniu z obawami dotyczącymi handlu sprawiło, że chiński indeks CSI 300 osiągnął roczne minimum. Największe straty poniósł cynk, spadając do najniższego poziomu od dziesięciu miesięcy, natomiast miedź HG ponownie szukała wsparcia w dolnej części przedziału, w którym pozostawała od dziewięciu miesięcy.

Przez ostatni tydzień złoto i srebro dążyły do konsolidacji po ostatnim gwałtownym spadku, wynoszącym złoto poniżej poziomu kluczowego wsparcia, a w efekcie przyczyniającym się do zwiększenia technicznej sprzedaży.

Produkty rolne straciły na wartości na skutek potencjalnego negatywnego oddziaływania wojny handlowej na uprawy. Dotyczyło to m.in. bawełny i soi, która w pewnym momencie straciła ponad 18% w porównaniu z maksimum z maja tego roku.

W centrum uwagi szczyt OPEC

Kolejny raz uwaga inwestorów skupiła się na sektorze energii w oczekiwaniu na wynik spotkań OPEC i OPEC+ w Wiedniu. Ze względu na rosnącą presję ze strony rynków wschodzących, które ucierpiały na skutek rosnących cen paliw, mocniejszego dolara i wyższych kosztów finansowania (w amerykańskiej walucie), Saudyjczycy uznali, że należy skorygować poziom produkcji, aby nie zahamować wzrostu popytu.

Kolejny raz jednak okazało się, że nikt nie chce przyjąć odpowiedzialności za tę decyzję. Częściowo przyczynił się do tego prezydent Trump, który w ostatnich tweetach oskarżał OPEC o dążenie do podwyższania cen ropy. Z kolei irański minister ds. ropy za winnego tej sytuacji uznał Waszyngton, biorąc pod uwagę obecne sankcje nałożone na Wenezuelę, a wkrótce również i na Iran.

Ze względu na oddziaływanie polityczne amerykańskich sankcji, oba te kraje początkowo wyrażały twardy sprzeciw, jednak ostatecznie kartel osiągnął kompromis, dostrzegając konieczność utrzymania stabilnych cen i zapewnienia wystarczających dostaw, aby ograniczyć wzrost cen ropy.

Utrzymując pułap produkcji z grudnia 2016 r., grupa zadecydowała o zwiększeniu produkcji, aby przywrócić poziom zgodności do 100% i zrównoważyć niemal 1 mln baryłek dziennie, których brakuje OPEC do osiągnięcia przyjętej wartości docelowej. Decyzja, zainicjowana przez Arabię Saudyjską, została najprawdopodobniej uznana za działanie wyprzedzające ewentualne obawy rynku o jeszcze większe niedobory po wejściu w życie amerykańskich sankcji na Iran w listopadzie tego roku.

W perspektywie krótkoterminowej przewidujemy, że ropa naftowa uzyska wsparcie w postaci dalszego ryzyka geopolitycznego dotyczącego problemów z dostawami z Wenezueli, a także z Iranu, w miarę zbliżania się terminu wejścia w życie amerykańskich sankcji. Obawy te jednak może przysłonić sytuacja w krajach spoza OPEC, w których dotychczasowy stały wzrost podaży i popytu może zostać zahamowany w wyniku spowolnienia na rynkach wschodzących.

Wydaje się, że Arabia Saudyjska i Rosja ustanowiły granicę na poziomie 80 USD/b, powyżej którego może pojawić się poważne zagrożenie dla popytu. Na tej podstawie podtrzymujemy nasz pogląd, że cena ropy Brent w nadchodzących miesiącach pozostanie w granicach przedziału pomiędzy 71 USD a okolicami 80 USD, zanim przed końcem roku i z początkiem 2019 r. pojawi się presja na spadek cen.

Negatywna korelacja pomiędzy ceną złota a mocniejszym dolarem stanowiła główny czynnik nadający kierunek na rynku w ostatnich miesiącach, co widać na przykładzie pary EUR/USD poniżej. Jednak w ubiegłym tygodniu dolar wykazywał oznaki hamowania po nieudanej próbie zejścia poniżej 1,15 EUR w parze EUR/USD oraz po tym, jak indeks dolara stracił kupujących po przekroczeniu poziomu 95. Dopóki jednak metale szlachetne nie zareagują na inne czynniki, takie jak inflacja, wojna handlowa czy rosnące ryzyko recesji, kurs dolara będzie powodował znaczne wahania na rynku.

Blask złota nieco przygasł 

Nasza pozytywna prognoza dla złota stoi pod znakiem zapytania po szybkim spadku w ubiegłym tygodniu z 1 300 USD/uncja do poziomu 1 260 USD/uncja. Jednak pomimo pogorszenia prognozy technicznej, wywołującego nową falę krótkiej sprzedaży, nasza opinia na temat złota i srebra pozostaje konstruktywna. Bierzemy równocześnie pod uwagę ryzyko spowolnienia gospodarczego oraz wzrost inflacji. Jesteśmy również przekonani, że prezydent Trump, zapoczątkowawszy wojnę handlową zarówno wobec wrogów, jak i wobec przyjaciół, prędzej czy później zaatakuje mocniejszego dolara, ponieważ aprecjacja USD komplikuje realizację jego wizji dotyczącej redukcji amerykańskiego deficytu handlowego.

W przypadku srebra prognoza techniczna, jak już wspomniano, pozostaje pod znakiem zapytania – dotychczas metal ten zdołał odbić się przed osiągnięciem poziomu 16,10 USD/uncja, tj. wsparcia linii trendu zapoczątkowanego minimum ze stycznia 2015 r. Tymczasem zmiana prognozy technicznej dla złota nastąpi dopiero po powrocie tego metalu powyżej 1 286 USD.

Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank

Tygodniowy Przegląd Rynku Obligacji: Meksyk gotowy na dalsze zwycięstwa pomimo potencjalnej wojny handlowej

Nie ma żadnych wątpliwości, że Meksyk, ojczyzna lucha libre, kolorowych czaszek i chili, to twardy orzech do zgryzienia. Jednak po wielu latach pozostawania w cieniu Stanów Zjednoczonych dopiero w ostatnich tygodniach kraj ten zaprezentował się jako dumny sygnatariusz Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu i zdeterminowany partner handlowy.

Wszystko zaczęło się w marcu tego roku, kiedy Waszyngton zapowiedział nałożenie ceł na stal i aluminium; do końca maja Kanada i Meksyk były tymczasowo nieobjęte tą decyzją ze względu na renegocjacje porozumienia NAFTA. Gdy renegocjacje zakończyły się fiaskiem, amerykańska administracja zadecydowała o nieprzedłużaniu wyłączenia obu krajów, rozpoczynając odwetową wojnę handlową, która nie wiadomo, do czego doprowadzi.

Fakt, iż Meksyk w odpowiedzi opodatkował import stali ze Stanów Zjednoczonych i nałożył dodatkowe cła na szeroką gamę produktów, od ziemniaków po burbona, zaskoczył całą społeczność międzynarodową. W istocie, w powszechnej opinii, jeżeli jakiś kraj miałby się nagiąć do woli Waszyngtonu, byłby to Meksyk, ponieważ jest silnie zależny od Stanów Zjednoczonych – aż 80% eksportu ogółem trafia do jego północnego sąsiada.

Jednak sprawy nie zawsze przyjmują przewidywany obrót. Administracja Trumpa nie wzięła pod uwagę, że jej działania de facto jeszcze bardziej odizolują Stany Zjednoczone od globalnej gospodarki, równocześnie motywując kraje na całym świecie do połączenia sił i pokonania przeszkód będących efektem amerykańskiego protekcjonizmu.

To właśnie stało się w Meksyku. Mimo iż od wielu lat los tego kraju był ściśle związany ze Stanami Zjednoczonymi, obecnie Meksyk zmuszony jest szukać nowych partnerów na arenie międzynarodowej i chętnie zacieśni relacje z krajami, które również padły ofiarą protekcjonistycznej polityki Waszyngtonu. W ostatecznym rozrachunku oznacza to kartę przetargową dla gospodarki, która wydawała się skazana na bezkrytyczne podążanie za Stanami Zjednoczonymi.

Trzy główne relacje, które Meksyk chce umocnić, to stosunki z Unią Europejską i Kanadą, dzięki czemu wywarłby większą presję na Stany Zjednoczone, a także z Partnerstwem Transpacyficznym, aby zwiększyć import od innych dostawców. Mimo iż 1 lipca tego roku odbędą się wybory, kandydaci wydają się być zgodni co do potencjalnego podejścia Meksykańskiego Departamentu Handlu w odniesieniu do wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Oznacza to, że nawet jeżeli Waszyngton wyciągnie asa z rękawa i nałoży cła na samochody, najbardziej prawdopodobną reakcję Meksyku będzie odwet, nie zaś akceptacja, co ostatecznie zakończy porozumienie NAFTA.

Według sondaży przedwyborczych, AMLO, jak jest powszechnie nazywany Andres Manuel Lopez Obrador, jest głównym kandydatem na fotel prezydenta. Jest uważany za populistę i może okazać się tym kandydatem, który najzacieklej będzie walczył z administracją Trumpa. Chce, by Meksyk uniezależnił się od importu żywności i energii. W szczególności, w odniesieniu do energii, planuje budowę rafinerii, które przetwarzałyby ropę naftową do użytku krajowego, aby odciąć międzynarodowe koncerny od produkcji ropy, co zagroziłoby nadwyżce handlowej w obszarze energii, którą Stany Zjednoczone mają obecnie względem Meksyku.

Meksykańskie obligacje w kontekście wyborów i wojny handlowej

Na początek należy podkreślić, że meksykańska krzywa dochodowości jest wyjątkowo płaska. Podczas gdy meksykańskie dziesięcioletnie obligacje skarbowe denominowane w MXN mają rentowność na poziomie 7,92%, rentowności obligacji dwuletnich wynoszą około 7,82%, co de facto oznacza spread +10 punktów bazowych, o 25 punktów bazowych mniej niż różnica rentowności dziesięcioletnich i dwuletnich obligacji amerykańskich.

Zasadnicza różnica pomiędzy amerykańską i meksykańską płaską krzywą dochodowości polega na tym, że podczas gdy krzywa amerykańska staje się bardziej płaska, ponieważ krótkoterminowe stopy procentowe rosną szybciej, niż stopy długoterminowe (spłaszczenie bessowe, ang. bear-flattener), meksykańska krzywa jest płaska, ponieważ przewiduje się, że w przyszłości poziom inflacji spadnie (spłaszczenie hossowe, ang. bull-flattener).

Od 2015 r. inflacja rosła w szybkim tempie i pod koniec ubiegłego roku osiągnęła rekordową wartość niemal 7%, co stanowiło najwyższy poziom od 2001 r. Od tego czasu inflacja spada i obecnie wynosi około 4,5%. Wyraźnie widać zatem, że krzywa dochodowości spłaszczyła się ze względu na oczekiwania inflacyjne, nie zaś w wyniku obaw o dewaluację w perspektywie krótkoterminowej.

Wielokrotnie podkreślaliśmy, że odwrócona amerykańska krzywa dochodowości jest oznaką zbliżającej się recesji; nie dotyczy to jednak Meksyku, ponieważ proces spłaszczania się krzywej spowodowany jest spadającą inflacją. Co istotne, wypłaty z tytułu obligacji skarbowych na rok 2018 są sfinansowane i w miarę spadku inflacji można się spodziewać, że sektor usługowy przyspieszy, dzięki czemu gospodarka w dalszym ciągu będzie rosnąć.

Mimo iż meksykańskie peso od końca marca straciło na wartości około 12% względem dolara, rentowności meksykańskich obligacji skarbowych wzrosły o +60 punktów bazowych, ponieważ fundamenty nie uległy zmianie. Wydaje się, że jest to wynikiem napływu informacji na temat potencjalnej wojny handlowej, jak również nadchodzących wyborów.

W perspektywie krótkoterminowej, największym zagrożeniem dla meksykańskich bonos są zbliżające się wybory i doniesienia dotyczące otwartej wojny handlowej.

Im bliżej będzie do dnia wyborów i im bardziej prawdopodobne będzie zwycięstwo AMLO, tym wyższa będzie zmienność, która przyczyni się do wzrostu rentowności obligacji skarbowych i da inwestorom pretekst do kupowania meksykańskich bonos – w szczególności biorąc pod uwagę, że ich wyceny są korzystne w porównaniu z obligacjami innych krajów. Stan meksykańskiej gospodarki w znacznym stopniu zależeć będzie jednak od wyniku wojny handlowej i partnerstwa NAFTA, dlatego przed ewentualną inwestycją w meksykańskie obligacje należy zaczekać na dalszy rozwój wydarzeń.

Althea Spinozzi, manager ds. obrotu, Saxo Bank

Jaki będzie wpływ polityki Fed i EBC na gospodarki państw europejskich?

Usztywnianie ilościowe to duże ryzyko dla wzrostu gospodarczego w Europie, w szczególności dla strefy euro, w której nastąpiło spowolnienie.

Nasz ulubiony wskaźnik wyprzedzający – impuls kredytowy – odzwierciedlający przepływ nowych kredytów z sektora prywatnego jako procent PKB w przypadku strefy euro jest obecnie bliski zeru. Innymi słowy, należy się spodziewać pogorszenia sytuacji w nadchodzących kwartałach.

Najbardziej obawiam się jednak o Europę Środkowo-Wschodnią. Tempo wzrostu pozostaje solidne, jednak dostrzegamy już napięcia na rynku walutowym, które mogą zaszkodzić takim krajom, jak Polska czy Węgry.

Dotychczas sytuacja była możliwa do opanowania, istnieje jednak nadal ryzyko rozprzestrzenienia się tego problemu na inne regiony, podobnie jak miało to miejsce w 2013 roku w wyniku ograniczania skupu aktywów przez Fed.

Bez względu na rozwój wydarzeń w Europie Środkowo-Wschodniej w nadchodzących miesiącach, wiemy, że region ten zmaga się z wieloma trudnościami o charakterze finansowym ze względu na usztywnianie ilościowe, m.in. z niższym impulsem kredytowym, problemami z płynnością, wzrostem zmienności czy wyższym kosztem kapitału.

Większość państw środkowoeuropejskich jest naturalnie w lepszej sytuacji niż kilka lat temu, dlatego w perspektywie długoterminowej pozostaję optymistą, jednak trudno będzie dostosować się do mniej korzystnych warunków w obszarze polityki pieniężnej i do znacznie większego odpływu kapitału.

Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku

Przegląd makro: Chiny nieoczekiwanie otwierają drzwi

Chiny realizują długoterminową taktykę otwierania kolejnych rynków kapitałowych dla reszty świata, przyciągając kapitał zagraniczny, który sfinansuje chińskie wizje dotyczące przyszłości bez konieczności sięgania po krajowe oszczędności. Jednym z wielu działań w tym zakresie w ostatnich latach było udostępnienie kontynentalnych akcji typu A za pośrednictwem mechanizmu Shanghai-Hong Kong Stock Connect. Niedawne dodanie akcji typu A do dwóch indeksów akcji światowych spółek MSCI zapewni trwały i rosnący popyt na chińskie walory, w szczególności biorąc pod uwagę fakt, iż udział Państwa Środka w globalnych indeksach może w tym momencie wyłącznie wzrosnąć. Klienci Saxo mogą obecnie stać się częścią chińskiej wizji dotyczącej rynków kapitałowych dzięki nieograniczonemu dostępowi do chińskich akcji typu A w Szanghaju i Shenzhen za pośrednictwem Stock Connect.

Po podjętej 1 czerwca 2018 r. decyzji MSCI o dodaniu chińskich akcji typu A do indeksu rynków wschodzących i indeksu spółek światowych, zainteresowanie globalnych inwestorów chińskimi rynkami akcji zyskało na intensywności.

Chiny z determinacją dążą do tego, by stać się światową potęgą gospodarczą, m.in. dzięki wizji na 2025 r. i programowi „Jednego Pasa, Jednej Drogi”. Jednak by w pełni zrealizować swój potencjał i zwrócić uwagę większej liczby inwestorów z całego świata, przywódcy Chin dostrzegli również, że muszą znacznie pogłębić swoje rynki kapitałowe i przyciągnąć kapitał, zamiast polegać na krajowych oszczędnościach. Zgodnie z teorią ekonomii, głęboki rynek kapitałowy to konieczność, w szczególności w przypadku takiej gospodarki, jak Chiny, dysponującej nadwyżką oszczędności. Nadwyżka ta wymaga szerokiej gamy aktywów o różnych profilach ryzyka, aby wchłonąć nadmiarową płynność, zapobiegając ucieczce kapitału.

Raport McKinsey & Company Deepening capital markets in emerging markets (Pogłębianie rynków kapitałowych w gospodarkach wschodzących) podkreśla, że pogłębienie rynków kapitałowych w azjatyckich gospodarkach wschodzących mogłoby uwolnić 800 mld USD finansowania rocznie, przed wszystkim na rzecz średnich i dużych przedsiębiorstw i infrastruktury, przyspieszając tempo wzrostu gospodarczego i potencjalnie podźwigając z biedy miliony ludzi. Podwaliny sprawnie funkcjonujących rynków kapitałowych są powszechnie wiadome i udokumentowane, jednak decydenci polityczni wymagają zarówno narzędzi umożliwiających szczegółową diagnostykę, jak i strategii zarządzania zmianą, aby przeprowadzić niezbędne zmiany.

Chiny doskonale rozumieją tę konkluzję i oswajają się właśnie z koncepcją pogłębionych rynków. Rachunek kapitałowy pozostanie otwarty dla kapitału zagranicznego.

W szerszej perspektywie Chiny chcą również podwyższyć swoje miejsce w rankingu walut alternatywnych i rozbić niemal całkowity monopol Stanów Zjednoczonych jako centrum globalnego handlu i waluty rezerwowej od czasów II wojny światowej. Największa siła amerykańskiej gospodarki nie polega jedynie na jej rozmiarach, ale na olbrzymiej płynności jej rynków kapitałowych (zarówno akcji, jak i obligacji) oraz statusu dolara jako waluty rezerwowej. To właśnie na tych dwóch czynnikach najbardziej zależy Chinom, co potwierdziło uruchomienie na początku tego roku opartego na juanie kontraktu na ropę na szanghajskiej giełdzie towarowej, a obecnie ponowne dopuszczenie spółek, których akcje były do nabycia za pośrednictwem amerykańskich kwitów depozytowych (ADR) na rynek chiński, gdzie zostaną objęte programem chińskich kwitów depozytowych (CDR). Nie należy zapominać o szeroko zakrojonym programie „Jednego Pasa, Jednej Drogi”, zakładającym inwestycje w całej Azji, a także w niektórych regionach Afryki i Europy; rozmiary tego programu są znacznie ambitniejsze niż amerykański powojenny plan Marshalla. Ostatecznym celem tego planu jest utworzenie strefy, w której główną walutą handlową będzie juan, rozciągającej się od Azji Wschodniej po włoską Florencję, a na południu – do Przylądka Dobrej Nadziei w RPA – strefy juana stanowiącej konkurencję dla siły dolara amerykańskiego, a w następnej kolejności – dla euro.

Należy również uświadomić sobie kolejne kroki i strategię umożliwiające notowanie chińskich akcji na MSCI. Głównym motorem działań był program „Jednego Pasa, Jednej Drogi” oraz plan Made in China 2025.

Idea/koncepcja planu Made in China 2025 została zapożyczona od niemieckiego programu Przemysł 4.0, którego nazwa odnosiła się do czwartej rewolucji przemysłowej. W modelu niemieckim główną siłą napędową była zmiana modelu produkcji ze scentralizowanego na zdecentralizowany w czasie rzeczywistym. Obejmowało to uwzględnienie w modelu niemieckim nowych obszarów automatyki, robotyki i Internetu rzeczy (Internet of things, IoT). Chiny również pragną utworzyć własną wersję tego modelu, mimo iż na bardziej scentralizowanych zasadach. Istotą planu jest unowocześnienie chińskiej gospodarki i produkcji tak, by skupiały się one na jakości, a nie na ilości i by kładły większy nacisk na mniejsze zanieczyszczanie środowiska, na tworzenie większej liczby innowacji dzięki inwestycjom, a także na lepiej wykształcony kapitał ludzki.

Jednym z aspektów chińskiej wizji na 2025 r., który wzbudził podziw reszty świata, było założenie, że do 2020 r. co najmniej 40% kluczowych komponentów i materiałów będzie produkowanych w Chinach, a do 2025 r. wartość ta osiągnie 70%. Stany Zjednoczone, a w szczególności prezydent Trump, uznały to za wyraźny sygnał alarmowy, co zapoczątkowało agresywną retorykę i pogróżki dotyczące wojny handlowej.

Plan Chin koncentruje się na dziesięciu głównych sektorach (źródło: CSIS.ORG – Made in China 2025):

1.Nowe, zaawansowane technologie informatyczne
2.Automatyka i robotyka
3.Przemysł i sprzęt lotniczy i kosmiczny
4.Wyposażenie morskie i nowoczesna żegluga
5.Nowoczesne wyposażenie kolei
6.Nowa energetyka
7.Sprzęt elektryczny
8.Sprzęt rolniczy
9.Nowe materiały
10.Biofarmaceutyki i zaawansowane produkty medyczne

Jak wpisuje się w to wszystko decyzja MSCI? Powyższa lista wyraźnie wskazuje, że będzie olbrzymie zapotrzebowanie na inwestycje i kapitał – Chiny muszą rozłożyć ciężar inwestycyjny częściowo na kapitał zagraniczny, a w szczególności muszą sprawić, by ogólne otoczenie biznesowe stało się bardziej konkurencyjne na poziomie krajowym. Najlepszym sposobem na zapewnienie długoterminowego wzrostu gospodarczego jest wzrost konkurencyjności i przydzielenie rynkowi funkcji rozdzielnika kapitału, ponieważ będzie on dążyć do najbardziej produktywnego jego wykorzystania. Trudno to uznać za typowo komunistyczne podejście, jednak – jak podkreślał to wielokrotnie prezydent Xi – chiński model to socjalizm z chińską specyfiką, koncepcja, która pojawiła się w czasach Denga Xiaopinga. Innymi słowy, Chiny utrzymają swój ustrój oparty na centralnej partii politycznej, jednak rynek będzie się coraz bardziej otwierać. To rozszerzenie programu otwartych frontowych/zamkniętych tylnych drzwi, w ramach którego w ciągu ostatnich pięciu lat przeprowadzono reformy na rynkach finansowych.

Chiny mają 15% udziału w światowej gospodarce, a Szanghaj i Shenzhen to odpowiednio czwarta i siódma największa giełda na świecie pod względem kapitalizacji rynkowej. Kiedy zatem MSCI uwzględni chińskie akcje, wielu inwestorów będzie musiało wziąć to pod uwagę, mimo iż wielu dużych globalnych graczy jest już istotnie zaangażowanych za pośrednictwem programów Qualified Institutional Investor i Stock Connect. Jednak długoterminowe efekty przyniosą zmiany w strukturze rynku. Obecnie 78% obrotów w Chinach generują transakcje detaliczne, a udział inwestorów zagranicznych wynosi 2%, w porównaniu z 40% w Tajwanie i Korei Południowej. Ostatnia alokacja chińskich akcji typu A na indeksie rynków wschodzących MSCI wynosi 5%, co oznacza, że udział tych akcji w indeksie wyniesie raptem 0,8%, jednak może wzrosnąć aż do 16,2% po uwzględnieniu wszystkich planowanych spółek (należy pamiętać, że udział w tym indeksie jest niezależny od udziału chińskich gigantów, takich jak Tencent czy Baidu, notowanych na innych giełdach międzynarodowych).

Peter Garnry, nasz dyrektor ds. strategii rynków akcji, przyjrzał się nowym akcjom dodanym do naszej platformy i na podstawie twardych kryteriów wybrał pięć najbardziej interesujących. Selekcja opierała się na wysokim ROIC i niskim wskaźnikiem zadłużenia.

Focus Media (ticker: 002027:xsec)

-notowana na giełdzie w Shenzhen
-obsługuje największą w Chinach sieć reklam zewnętrznych
-przychody: 1,83 mld USD, dochód netto: 853 mln USD
-najwyższy zwrot z zainwestowanego kapitału (wysokiej jakości) ze wszystkich chińskich akcji w naszym modelu Equity Radar
-wysoki poziom dźwigni finansowej (ujemne zadłużenie netto), co oznacza, że spółka nie jest wrażliwa na zmiany stóp procentowych

Kweichow Moutai (ticker: 600519:xssc)

-notowana na giełdzie w Szanghaju
-produkuje i sprzedaje wódkę Maotai, a ponadto sprzedaje inne napoje i artykuły spożywcze
-pod względem wartości rynkowej trzeci największy producent napojów na świecie (132,7 mld USD)
-przychody: 8,6 mld USD, dochód netto: 4,4 mld USD
-wysoki zwrot z zainwestowanego kapitału i niski wskaźnik zadłużenia, a ponadto szybkie tempo wzrostu cen

Hangzhou Hikvision Digital Technology (ticker: 002415:xsec)

-notowana na giełdzie w Shenzhen
-dostawca systemów monitoringu i produktów powiązanych
-przychody: 6,6 mld USD, dochód netto: 1,5 mld USD
-bardzo wysoki ROIC i niski wskaźnik zadłużenia. Tempo wzrostu cen jest również wysokie, a akcje ostatnio odnotowywały gorsze wyniki od innych globalnych akcji.

Yunnan Baiyao (ticker: 000538:xsec)

-notowana na giełdzie w Shenzhen
-spółka farmaceutyczna opracowująca i produkująca produkty tradycyjnej medycyny chińskiej
-przychody: 3,7 mld USD, dochód netto: 473 mln USD
-ROIC powyżej średniej (w porównaniu ze światowymi akcjami) i bardzo niski wskaźnik zadłużenia. Spółka wykazuje stabilny, organiczny wzrost na poziomie około 10% w skali roku.

Foshan Haitian Flavouring & Food (ticker: 603288:xssc)

-notowana na giełdzie w Szanghaju
-producent sosów i przypraw. Największy producent sosu sojowego na świecie.
-przychody: 2,3 mld USD, dochód netto: 547 mln USD
-bardzo wysoki ROIC i wyjątkowo niski wskaźnik zadłużenia, a ponadto szybkie tempo wzrostu cen
-od wielu lat bardzo szybkie tempo wzrostu przychodów – około 15% w skali roku

Mam nadzieję, że niniejsza analiza nie dowiedzie prawdziwości starego chińskiego powiedzenia: „im dłuższe wyjaśnienie, tym większe kłamstwo”. Chiny ewidentnie są na etapie zmian metod produkcji, sposobów finansowania i obszarów, w których mogą odegrać kluczową rolę. Takie podejście widać w dopuszczeniu chińskich akcji do obrotu na MSCI, lub – jak podsumował jeden z obserwatorów, Chin Ping Chia, dyrektor ds. badań dla regionu Azji i Pacyfiku w MSCI – „MSCI – świat przyszedł do Chin”.

Dla Państwa Środka to naturalny i konieczny krok; dla reszty świata to potwierdzenie mocnego startu w kierunku pogłębienia rynków kapitałowych, które zwiększy znaczenie Azji zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym, ale przede wszystkim jako centrum inwestycji i oszczędności.

Steen Jakobsen, Główny Ekonomista i CIO Saxo Banku

Od tego momentu wojna handlowa dotyczy przede wszystkim samochodów

8 czerwca, kiedy Donald Trump spotkał się w Quebecu ze swoimi partnerami z grupy G7, jego doradca handlowy, Peter Navarro, opublikował artykuł w New York Times, pozostawiając niewiele wątpliwości co do intencji amerykańskiej administracji w zakresie handlu z Europą, a w szczególności z Niemcami. Wyraźnie widać, że cła na importowane samochody, szczególnie te wymierzone w niemieckie koncerny motoryzacyjne, stają się rzeczywistością.

Jaki może być kolejny krok administracji Trumpa?

Po dotychczasowych decyzjach w sprawie importu stali i aluminium, na wniosek Trumpa, Departament Handlu może przeprowadzić dochodzenie (zgodnie z art. 232 ustawy w sprawie ekspansji handlowej – Trade Expansion Act), czy importowane samochody stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Jeżeli wynik dochodzenia będzie pozytywny, nałożenie ceł wymierzonych w niemieckie koncerny motoryzacyjne będzie kwestią zaledwie kilku tygodni.

Kto zyska, a kto straci?

Handel amerykański dotyczy przede wszystkim samochodów. Według danych Biura Spisu Ludności (Census Bureau), samochody stanowią główny towar importowany do Stanów Zjednoczonych z Meksyku, Niemiec, Japonii i Korei Południowej. Natomiast z Chin importowane są telefony komórkowe i odzież. Faktycznym celem administracji Trumpa są Niemcy. Jak widać na wykresie poniżej, prezentującym sprzedaż samochodów wiodących europejskich marek w Stanach Zjednoczonych, w maju 2018 r. prym wiedli producenci z Niemiec. To oni będą pierwszymi ofiarami nowych ceł na importowane samochody.

W ostatecznym rozrachunku, jak często podkreślamy, protekcjonizm jest przede wszystkim podatkiem dla konsumentów. Trump i jego doradcy uważają, że pomagają koncernom motoryzacyjnym z Michigan, jednak popełniają duży błąd zapominając, w kontekście globalizacji, że łańcuch produkcyjny przedsiębiorstw przemysłowych jest zglobalizowany. Przykładowo, Chrysler i GM importują odpowiednio 22% i 10% wszystkich samochodów sprzedawanych na terenie Stanów Zjednoczonych z Kanady. Można sobie wyobrazić częściową relokację produkcji, jednak w odniesieniu do protekcjonizmu historia uczy nas, że w większości przypadków takie podejście kończy się wyższym opodatkowaniem konsumentów, a zatem, według różnych szacunków, może to podwyższyć koszt amerykańskich samochodów średnio o 5 000-7 000 USD.

Nastąpiłoby to w najgorszym możliwym momencie dla amerykańskich konsumentów, ponieważ rosnące ceny ropy zaczynają negatywnie oddziaływać na poziom ich zaufania.

Jakie są prawdziwe intencje Donalda Trumpa?

Prezydent Trump jest oczywiście przekonany o korzyściach płynących z protekcjonizmu. W wywiadzie dla Forbes jeszcze w latach 80. wspomniał, że gdyby został prezydentem, nałożyłby wysokie cła na niemieckie samochody. Nie wydaje się jednak prawdopodobne, aby był zwolennikiem pełnej, niekontrolowanej wojny handlowej, która oznaczałaby olbrzymie straty ekonomiczne zarówno dla gospodarki amerykańskiej, jak i dla partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych.

Naszym zdaniem, nakładając cła na import samochodów, Trump chce osiągnąć dwa główne cele:

1.Chce wysłać mocny komunikat dla Kanady i Meksyku, biorąc pod uwagę problemy z renegocjacją porozumienia NAFTA w ostatnich tygodniach. Perspektywa ceł na samochody wyprodukowane w Kanadzie i Meksyku może przyczynić się do przyspieszenia negocjacji i osiągnięcia szerszego konsensusu pomiędzy trzema członkami NAFTA tak, by jeszcze w tym roku nowe porozumienie zostało przyjęte przez Kongres, zgodnie z nadziejami Trumpa.

2.Trump naturalnie nie chce zakazać korzystania z niemieckich samochodów, chce jedynie zabronić importu samochodów z Niemiec i oczekuje, że niemieccy producenci w odpowiedzi będą montować więcej samochodów na terytorium Stanów Zjednoczonych, w szczególności w północnej części Środkowego Zachodu. Niemieckie koncerny motoryzacyjne produkują już niektóre modele w Stanach Zjednoczonych i mogą zadecydować o częściowym przeniesieniu tam produkcji, aby ułagodzić administrację Trumpa. Najprawdopodobniej wyliczają obecnie koszty założenia lub rozwoju zakładów produkcyjnych w Stanach Zjednoczonych, biorąc pod uwagę skutki niższych podatków dla przedsiębiorstw amerykańskich po prezydenturze Trumpa i możliwości płynące z wykorzystywania platformy amerykańskiej do eksportu na rynki państw trzecich.

Znacznego rozmiaru relokacja nie miałaby jednak większego sensu dla producentów samochodów pod względem ekonomicznym z uwagi na wysokie koszty pracy w Stanach Zjednoczonych. W pewnym sensie Trump chce osiągnąć to, czego dokonał Reagan w latach 80., ograniczając eksport towarów z Japonii do Stanów Zjednoczonych. Niemniej jednak badania potwierdzają, że skutki netto tych limitów były niekorzystne dla pracowników amerykańskich, doprowadzając do utraty około 60 000 miejsc pracy.

Jaka może być reakcja UE?

Reakcja Unii Europejskiej może być bojaźliwa i nieprzekonująca. Kanclerz Merkel jest w pełni świadoma negatywnych skutków ceł na towary importowane z Niemiec i zapowiedziała, że „będziemy musieli jeszcze raz przemyśleć” działania odwetowe na szczeblu UE, jeżeli Donald Trump uderzy w przemysł motoryzacyjny. „Miejmy nadzieję, że UE ponownie będzie mówić jednym głosem, podobnie jak teraz” (tj. w odniesieniu do stali i aluminium), dodała Angela Merkel po zakończeniu szczytu G7. W odniesieniu do obecnej wojny handlowej UE musi się zmierzyć z dwoma istotnymi problemami:

1.Podobnie jak wcześniejsze administracje amerykańskie, administracja Trumpa ma trudności z podjęciem negocjacji z UE ze względu na dużą liczbę państw członkowskich. W idealnym świecie Trump chciałby zapewne negocjować bezpośrednio z Niemcami w sprawie redukcji nadwyżki handlowej, jednak UE nie działa w ten sposób. W efekcie woli budować uprzywilejowane relacje z Chinami zamiast z UE.

2.Działania odwetowe podjęte przez UE wobec Stanów Zjednoczonych stały się przedmiotem wzmożonej krytyki, ponieważ w powszechnej opinii są one niewystarczające. Równocześnie z racjonalnego punktu widzenia Europa postępuje właściwie, unikając zaostrzenia napięć w handlu, biorąc pod uwagę ich olbrzymie koszty ekonomiczne. Według ekspertów z Europejskiego Banku Centralnego, jeżeli Stany Zjednoczone nałożyłyby cło w wysokości 10% na całość importu i wszyscy partnerzy handlowi Waszyngtonu w odpowiedzi objęliby import towarów amerykańskich cłami również w wysokości 10%, światowy wzrost gospodarczy z niemal 4% spadłby do poziomu poniżej 3%, a w ciągu 18-24 miesięcy Stany Zjednoczone weszłyby w fazę recesji.

W perspektywie krótkoterminowej, Europa wydaje się słaba, jednak postępuje rozsądnie, unikając bezpośredniej wojny handlowej.

Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku

Tygodniowy Przegląd Rynku Surowców: Mocniejszy dolar wpływa na ceny surowców przed ważnym tygodniem

W efekcie aprecjacji dolara, propozycji Arabii Saudyjskiej i Rosji, aby zwiększyć produkcję ropy, wzrostu ryzyka amerykańsko-chińskiej wojny handlowej, a także poprawy warunków uprawnych w Stanach Zjednoczonych, trzeci tydzień z rzędu indeks towarowy Bloomberg odnotował stratę.

Jednymi z nielicznych wygranych na tym rynku było srebro, gaz ziemny i ropa WTI, natomiast największe straty odnotowało aluminium, miedź i trzy główne produkty rolne. Złoto utrzymało się na poziomie 1 300 USD/uncja, podejmując walkę z umacniającym się dolarem, a w odniesieniu do euro zyskując najwięcej od września ubiegłego roku.

Sektor zbóż istotnie ucierpiał na skutek największego spadku cen od niemal dwóch lat; głównym przegranym okazała się soja, spadając do poziomu rocznego minimum. Ryzyko spadku tempa wzrostu popytu zagranicznego w przypadku odpowiedzi Chin i Meksyku na amerykańskie cła pojawiło się w momencie, gdy rynek odczuł już negatywny wpływ poprawy warunków pogodowych w Stanach Zjednoczonych i likwidacji długich pozycji przez fundusze.

Wśród metali przemysłowych najwięcej straciła miedź w efekcie aprecjacji dolara, ryzyka wojny handlowej i ostatnich danych wskazujących na niższe tempo wzrostu w Chinach.

Zgodnie z przewidywaniami, amerykański Federalny Komitet Otwartego Rynku po raz siódmy w bieżącym cyklu podwyższył stopy procentowe, natomiast Europejski Bank Centralny pozostawił stopy bez zmian do przyszłego roku. W wyniku tych informacji, a także napięć politycznych dotyczących koalicji rządowej w Niemczech, dolar amerykański odnotował najlepszy tygodniowy wynik od 2016 r., tym samym dodatkowo utrudniając sytuację większości surowców.

Mocniejszy dolar, rosnące koszty finansowania i paliw, a obecnie również ryzyko wojny handlowej pomiędzy jednymi z największych światowych gospodarek, najprawdopodobniej w dalszym ciągu będą stwarzać problemy. Nie dotyczy to jedynie gospodarek rozwiniętych, ale również rynków wschodzących, w szczególności tych, które mają obecnie znaczne obciążenie długiem denominowanym w amerykańskiej walucie.

Sytuacja ta wiąże się z ryzykiem obniżenia prognoz dla światowego wzrostu gospodarczego i popytu w nadchodzących kwartałach. W ubiegłym tygodniu dane dotyczące sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej i wzrostu kredytów w Chinach okazały się gorsze, niż przewidywano, a cały kraj nadal wykazuje oznaki spowolnienia.

Indeks ekonomicznych niespodzianek Citi, który mierzy zaskoczenia dotyczące danych w odniesieniu do oczekiwań na rynku, wykazuje, że dane ekonomiczne z kluczowych gospodarek ostatnio uległy pogorszeniu.

Dla złota ten tydzień był stosunkowo dobry; może to zabrzmieć dziwnie zważywszy, że cena tego metalu pozostała na poziomie 1 300 USD/uncja po nieudanej próbie wybicia zahamowanej przez łagodną retorykę prezesa EBC Mario Draghiego. Ze względu na negatywną korelację z dolarem, para XAU/USD powinna była ostro stracić na wartości, jednakże mocny kurs USD był głównie wynikiem osłabienia euro, realna akcja miała miejsce w parze XAU/EUR, która umocniła się o ponad 2%, co było najlepszym wynikiem dziennym od września ubiegłego roku.

Po spotkaniu Trumpa z północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong-Unem w Singapurze w ubiegłym tygodniu (z którym wiązały się ambitne obietnice i niewiele realnej treści), ryzyko geopolityczne może ponownie wzrosnąć. Wynika to z faktu, iż amerykańska administracja podjęła kroki na rzecz nałożenia ceł na warte 50 mld USD towary z Chin.

Mimo iż rajd dolara nie wykazuje jeszcze żadnych oznak hamowania, w dalszym ciągu dostrzegamy potencjał większego umocnienia złota. Amerykańska krzywa dochodowości najprawdopodobniej będzie coraz bardziej płaska, ponieważ rentowności papierów krótkoterminowych rosną, podczas gdy ceny na długim końcu krzywej w dalszym ciągu mają wsparcie ze względu na wspomniane powyżej obawy przed wojną handlową i pogorszeniem sytuacji na rynkach wschodzących. Nawet w przypadku, gdyby rentowności obligacji wzrosły, coraz wyższe oczekiwania inflacyjne mogą utrzymać realne rentowności w granicach przedziału w miarę podwyższania cen granicznych.

„Papierowe” inwestycje spadły po tym, jak pozycja funduszy hedgingowych (przed akcją w tym tygodniu) zbliżyła się do dwuletniego minimum, natomiast inwestycje ogółem w oparte na złocie fundusze notowane na giełdzie spadły po osiągnięciu w ubiegłym miesiącu pięcioletniego maksimum.

Wszystkie te obserwacje wskazują na zmianę ceny złota i mimo iż nie jest wykluczony spadek poniżej 1 286 USD/uncja, ze względu na niewielkie zaangażowanie funduszy hedgingowych przewidujemy, że największy impet będzie skierowany w górę. W tym momencie pewnym wyzwaniem jest mocniejszy dolar, jednak brak osłabienia wskazuje na możliwość wzrostu. W tym celu konieczne jest wybicie powyżej 200-dniowej średniej kroczącej na poziomie 1 308 USD/uncja, które przyciągnie inwestorów z powrotem na rynek.

Cena ropy utrzymuje się w relatywnie wąskim przedziale przed istotnymi spotkaniami w Wiedniu. Po szczycie OPEC 22 czerwca odbędzie się spotkanie z producentami spoza OPEC (23 czerwca). Omawiana będzie potencjalna redukcja lub rewizja porozumienia w sprawie ograniczenia produkcji do 1,8 mln baryłek dziennie, które od stycznia 2017 r. przyczyniło się do wzrostu ceny światowego benchmarku – ropy Brent – o ponad 60%.

Po tym, jak w ubiegłym miesiącu cena ropy Brent sięgnęła 80 USD/b, a także ze względu na fakt, iż produkcja OPEC w dalszym ciągu spada – m.in. w związku z ciągłymi spadkami produkcji w Wenezueli – coraz głośniej mówi się o konieczności podjęcia odpowiednich działań. Dotyczy to w szczególności Arabii Saudyjskiej i Rosji, które wyraziły obawy o potencjalny negatywny wpływ wzrostu cen ropy na światowy wzrost gospodarczy i popyt.

Fakt, iż większość z 14 członków OPEC nie jest w stanie zwiększyć produkcji, w tym Iran (amerykańskie sankcje), Irak (brak inwestycji) i Wenezuela (kryzys gospodarczy), zdecydowanie podwyższa temperaturę przed rozpoczęciem szczytu. Najprawdopodobniej pojawią się kolejne napięcia geopolityczne dotyczące amerykańskich sankcji nałożonych na Wenezuelę, a już wkrótce również na Iran, które w powszechnej opinii dają Arabii Saudyjskiej nieuczciwe fory, ponieważ wzrost produkcji zapewniłby Saudom większy udział w rynku.

Po długiej walce o wyższe ceny można spokojnie przyjąć, że zarówno Arabia Saudyjska, jak i Rosja dołożą wszelkich starań, aby nie zaburzyć równowagi na rynku. W związku z tym raczej zwiększenie produkcji o większy wolumen, niż wcześniej i większy, niż straty na ropie wenezuelskiej i irańskiej, raczej nie nastąpi. Biorąc pod uwagę opór ze strony pozostałych producentów z OPEC, prawdopodobne jest ustalenie pułapu dla produkcji przy równoczesnym uzgodnieniu podwyższenia produkcji o 500 000-1 000 000 b/d.

W ciągu ostatnich siedmiu tygodni fundusze hedgingowe były sprzedającymi ropy netto. W efekcie najdłuższego pasma spadków od 2013 r. długa pozycja netto powróciła do poziomu 790 000 lotów (790 mln baryłek), stanowiącego ośmiomiesięczne minimum. W związku z tym dalsza presja wywierana przez likwidację długich pozycji najprawdopodobniej wkrótce osłabnie, ograniczając tym samym ryzyko spadku cen.

Podtrzymujemy pogląd, że cena ropy Brent może w przewidywalnej przyszłości ustabilizować się w przedziale 71-82 USD/b. Wstrząsy podażowe i związane z tym wyższe ceny to największe ryzyko w ujęciu krótkoterminowym, natomiast spadek tempa wzrostu popytu może przyciągnąć więcej inwestorów w perspektywie średnioterminowej.

Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank

Tygodniowy Przegląd Rynku Obligacji: Możliwe odwrócenie amerykańskiej krzywej dochodowości

Po tygodniu spędzonym na niecierpliwym oczekiwaniu na efekty działań Trumpa na szczycie G7 i rozmowach z Koreą Północną wyraźnie widać, że najpoważniejszym ryzykiem recesji największej gospodarki świata zaledwie 10 lat po kryzysie finansowym jest sam Trump.

Może to wydawać się dziwne, szczególnie w kontekście ewidentnego ożywienia w Stanach Zjednoczonych, w tym niskiego bezrobocia i stabilnego poziomu zarobków/wzrostu gospodarczego. Jak już jednak wspomnieliśmy na początku II kwartału oznaki stresu w środowisku kredytowym w dalszym ciągu będą się nasilać na całym świecie, przez co rynki finansowe nie będą miały wielkiego pola manewru w odniesieniu do wyceny zmienności spowodowanej czynnikami zewnętrznymi, w szczególności ryzykiem politycznym.

Proces spłaszczania się amerykańskiej krzywej dochodowości to najbardziej niepokojący sygnał możliwej recesji. W tym momencie różnica pomiędzy rentownościami dwu- i dziesięcioletnich obligacji skarbowych wynosi 41 punktów, co stanowi najniższą wartość od 11 lat. Biorąc pod uwagę prognozy, że Rezerwa Federalna podniesie stopy procentowe jeszcze dwukrotnie w ciągu tego roku (+50 punktów bazowych) i czterokrotnie w przyszłym roku (+100 punktów bazowych), począwszy od wczorajszego posiedzenia FOMC, natomiast rentowność obligacji dziesięcioletnich w dalszym ciągu jest niewielka ze względu na ryzyko polityczne, wzrasta prawdopodobieństwo inwersji.

Od czasu kryzysu finansowego w 2008 r. obserwujemy proces „bessowego” spłaszczania się krzywej (tzw. bear flattener), a uwzględniając obecne informacje trudno sobie wyobrazić, że sytuacja ta ulegnie jakiekolwiek zmianie w najbliższej przyszłości. Podczas gdy krajowi i zagraniczni inwestorzy ulokowali znaczny kapitał na dłuższym końcu krzywej, agresywna polityka Fed powoduje, że krótkoterminowe stopy procentowe rosną szybciej, niż ich długoterminowe odpowiedniki.

Stawia to pod znakiem zapytania przyjętą przez Fed politykę, ponieważ neutralna krótkoterminowa stopa procentowa (tj. taka, która nie wpływa ani pozytywnie, ani negatywnie na wzrost gospodarczy) szacowana jest obecnie na 2,5-3%, co oznacza, że w przypadku, gdyby Fed kontynuowała planowane działania, do końca tego roku zbliżylibyśmy się do dolnej granicy tego przedziału, a wówczas dalsze podwyżki stóp mogłyby stać się realnym problemem dla i tak już przegrzanej gospodarki.

Aby Fed mogła dalej realizować swoją politykę, rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych powinna plasować się zdecydowanie powyżej 3%. Mimo iż na początku tego roku założenie to wydawało się możliwe do osiągnięcia, obecnie można dostrzec osłabienie nadmiernie lewarowanych rynków wschodzących oraz wzrost ryzyka politycznego związany z podejściem administracji Trumpa do handlu. Możliwe zatem, że rentowności dziesięcioletnich obligacji w dalszym ciągu będą wynosić około 3% i nie wzrosną na tyle, by zrównoważyć przyszłe podwyżki stóp.

Należy zatem zdać sobie sprawę z tego, że o ile Fed nie zmieni swojej retoryki lub też, co jest znacznie mniej prawdopodobne, o ile prezydent Stanów Zjednoczonych nie przyjmie odmiennego podejścia do polityki zagranicznej, możliwość odwrócenia amerykańskiej krzywej dochodowości jest bardzo duża.

Wojna handlowa i niepewność

Po szczycie G7 w Kanadzie wyraźnie widać, że prezydent Trump nie zawaha się przed pogorszeniem relacji ze swoimi partnerami handlowymi, nie jest też świadom implikacji swoich działań na krajową gospodarkę. Wydaje się, że motywacją Trumpa są nacjonalistyczne idee ukierunkowane na wspieranie producentów, ale nieuwzględniające konsumentów, którzy ucierpieliby na wzroście cen spowodowanym nałożeniem ceł odwetowych na strategiczne pod względem politycznym sektory.

Takie stanowisko jest głównym źródłem niepewności na rynku, ponieważ trudno jest przewidzieć przyszły obrót wydarzeń. Mimo iż gospodarka się rozgrzewa i w dalszym ciągu istnieją okazje do wykorzystania w perspektywie krótkoterminowej, podejmowanie długoterminowych decyzji inwestycyjnych staje się coraz trudniejsze. Dlatego też inwestorzy długoterminowi, w tym zakłady ubezpieczeń na życie, zachowują ostrożność i lokują środki w bezpiecznych inwestycjach, takich jak obligacje skarbowe, przez co dłuższy koniec amerykańskiej krzywej dochodowości ma nadal ograniczony potencjał wzrostu.

Korea Północna: nie należy jeszcze ogłaszać zwycięstwa

Rozmowy z Koreą Północną właściwie mogły się wcale nie odbyć. Po zamieszaniu na szczycie G7, Trump potrzebował sukcesu, a w efekcie podpisał dokument, który nie daje żadnej realnej gwarancji zmiany status quo. Rozbrojenie nuklearne jest wspomniane, ale bez określenia jakichkolwiek terminów ani nawet szczegółowej definicji tego sformułowania, co oznacza, że obydwaj przywódcy mogą rozumieć postanowienia w różny sposób, co może w przyszłości doprowadzić do nieporozumień i napięć.

Jeżeli pojawią się negatywne doniesienia medialne na ten temat, można zakładać, że rentowności długoterminowych obligacji skarbowych spadną jeszcze bardziej.

Jeszcze większe bessowe spłaszczenie w najbliższym czasie

Rentowności dwuletnich obligacji skarbowych będą dalej rosnąć, w szczególności w przypadku, gdyby Fed wykazała retoryczną pewność siebie i kontynuowała politykę podwyższania stóp w bieżącym i w przyszłym roku. Na wykresie poniżej widać, że rentowności dwuletnich obligacji skarbowych przekroczyły już górną spadkową linię trendu, i mimo iż rentowności najprawdopodobniej w dalszym ciągu będą rosnąć do oporu na poziomie 3,1%, można się spodziewać formacji „filiżanki z uszkiem”, która przetestowałaby dolną linię trendu.

Podczas gdy na krótszym końcu krzywej rentowności będą rosnąć, rentowności dziesięcioletnich obligacji skarbowych w perspektywie krótkoterminowej będą spadać. Na wykresie poniżej przedstawiono obecny dziesięcioletni kontrakt terminowy na amerykańskie obligacje skarbowe (ZNC1); można zauważyć, że istnieje potencjał wzrostu cen kontraktów terminowych na te obligacje.

Rentowności zatem najprawdopodobniej spadną, jednak raczej nie przekroczą wsparcia na poziomie 2,75%, odnotowanego kilka tygodni temu.

Dlatego w perspektywie krótkoterminowej najlepsze rezultaty mogą przynieść strategie oparte na procesie spłaszczania się krzywej dochodowości.

Althea Spinozzi, manager ds. obrotu, Saxo Bank

Rynek akcji w kontekście mistrzostw świata w piłce nożnej 2018

Rynki finansowe dość skutecznie reagują na wszelkie dostępne informacje. Niemniej jednak chcemy się pokusić o analizę niektórych istotnych akcji, które mogą wygenerować znaczne korzyści w związku z mistrzostwami świata w piłce nożnej 2018.

Na początek przyjrzyjmy się partnerom, sponsorom i powiązanym firmom regionalnym: większość z nich to spółki akcyjne:

-Adidas
-Coca-Cola
– Gazprom
– Hyundai Motor
– Visa
– Anheuser-Busch InBev
– Hisense Kelon (spółka zależna Hisense)
– McDonald’s
– China Mengniu Dairy
– Alrosa (rosyjska grupa kapitałowa zajmująca się wydobywaniem diamentów)
– Rostelecom (rosyjskie przedsiębiorstwo telekomunikacyjne).

Naszym zdaniem ze wszystkich spółek wymienionych powyżej najkorzystniejszą ekspozycję na mundial mają Adidas i China Mengniu Dairy. Ze względu na fakt, iż Adidas będzie powszechnie reklamowany i że jest to marka produktów szybkozbywalnych, wydarzenie to może pozytywnie wpłynąć na sprzedaż. Jednak rynek nie będzie w stanie efektywnie wycenić tej możliwości przed rozpoczęciem mistrzostw, dlatego należy się liczyć z błędami w wycenach akcji w obie strony.

China Mengniu Dairy to mniej oczywisty wybór. Spółka podpisała umowę jako sponsor mundialu w grudniu ubiegłego roku i poza największym przewidywanym budżetem reklamowym będzie dostawcą jogurtu pitnego pod marką mistrzostw na terytorium Chin. Biorąc pod uwagę zapowiedzi prezydenta Xi Jinpinga, że Chiny staną się futbolową potęgą, całe przedsięwzięcie nabiera charakteru narodowego: mundial będzie budził w Chinach powszechne zainteresowanie bez względu na fakt, iż Państwo Środka nie zakwalifikowało się do uczestnictwa.

Inwazja chińskich reklam online

Według grupy medialnej Zenith, Chiny przewidują największe wydatki na reklamę internetową, tj. około 835 mln USD. Mimo iż w porównaniu z rocznymi wydatkami chińskich firm na reklamę online (80,4 mld USD) może się to wydawać niewiele, może to wpłynąć w pewnym stopniu na platformy reklamowe.

Największym graczem pod względem reklamy PPC jest Baidu ze względu na własną wyszukiwarkę i powiązane sieci. Tencent – z coraz większym udziałem w reklamach online na urządzenia mobilne – może również okazać się wygranym w tym rozdaniu.

Zakłady sportowe

Poza reklamami online przewidujemy, że mundial pozytywnie wpłynie na zakłady sportowe. Największe spółki akcyjne w tym sektorze to GVC Holdings, William Hill, Playtech, Kindred Group i Betsson.

Pozostałe kategorie

Oczywistą znaczącą kategorią poza wyżej wymienionymi jest browarnictwo, jednak mundial to zbyt małe wydarzenie i trwa zaledwie miesiąc, dlatego nie przewidujemy istotnych wzrostów ani zmian cen akcji spółek piwowarskich w tym zakresie. Poprzednie mistrzostwa nie skutkowały istotnym wzrostem popytu na piwo.

Peter Garnry, dyrektor ds. strategii rynków akcji w Saxo Banku