Mimo iż zawsze istotna jest przemyślana
strategia inwestycyjna i równowaga zysku i ryzyka, w trudnych pod względem
gospodarczym czasach szczególnie ważne jest zabezpieczenie inwestycji i
dokonywanie rozsądnych wyborów. Dogłębnie analizujemy informacje ekonomiczne i
szukamy pozytywnych stron niekorzystnej sytuacji na rynkach finansowych.
Ocena sytuacji na rynku
Jednym z naszych ulubionych wskaźników jest
światowy impuls kredytowy Saxo – pochodna drugiego rzędu światowego wzrostu
kredytów i istotny czynnik kształtujący działalność gospodarczą – który obecnie
wykazuje spadek. W tym momencie wskaźnik ten wynosi 3,5% PKB w porównaniu
z 5,9% w poprzednim kwartale. Ponadto połowa krajów wchodzących w skład naszej
próby, odpowiadających za 69,4% światowego PKB, odnotowała spadek tempa wzrostu
impulsu kredytowego. Poza kilkoma szczególnymi wyjątkami, takimi jak Stany
Zjednoczone, Japonia czy Wielka Brytania, niższy impuls kredytowy można
zaobserwować przede wszystkim na rynkach rozwiniętych, natomiast rynki
wschodzące w okresach spowolnienia gospodarczego odnotowują znaczny napływ
nowych kredytów.
Niższy impuls kredytowy oznacza zatem, że
globalny wzrost i popyt wkrótce spadną, chyba że największe światowe gospodarki
przeprowadzą w tym roku szeroko zakrojoną i skoordynowaną interwencję, przy
czym w tym momencie uważamy to za mało prawdopodobne.
Dalsze dane potwierdzają spowolnienie i ryzyko
nasilenia presji recesyjnych. Korea Południowa, która jest dobrym wskaźnikiem
stanu światowego handlu i wzrostu, odnotowuje bardzo negatywne dane. W
listopadzie produkcja przemysłowa spadła o -1,7% w porównaniu z przewidywanym
-0,2%. To sygnał ostrzegawczy dla światowej gospodarki.
Co dalej z akcjami?
Po grudniowym spadku indeksu S&P 500 o
9,2%, który zaniepokoił wielu traderów, nasza główna porada dla inwestorów
brzmi: przyjąć postawę defensywną i dążyć do minimalnej zmienności zamiast do
wyłącznego zaangażowania w akcje. W ujęciu historycznym zdarzało się, że duże
spadki indeksu S&P 500 prowadziły do dalszych spadków w ciągu kolejnych
sześciu miesięcy – jak to omawiamy w naszej prognozie na I kwartał –
jest zatem możliwe, że w tym okresie sytuacja na rynkach akcji jeszcze się
pogorszy. Inwestorzy powinni jednak również pamiętać, że odwrócone krzywe
dochodowości nie powodują bessy, a akcje idą w dół w oczekiwaniu na recesję, co
naszym zdaniem nastąpiło właśnie pod koniec 2018 r. i na początku
2019 r.
Usztywnianie ilościowe doprowadziło do wzrostu
zmienności i nasiliło presję na spadki na giełdach. Ryzyko dla rynków akcji
jest wysokie, jednak uważamy, że wiele negatywnych informacji zostało już
uwzględnionych w wycenach.
Od stycznia amerykański skorygowany cyklicznie
wskaźnik cena/zysk spadł do 15,4, co jest bezpieczniejszym poziomem. Ponadto od
czasu korekty w październiku indeks S&P 500 jest w mniejszym stopniu
zależny od wyników akcji spółek technologicznych FAANGM (Facebook, Apple,
Amazon, Netflix, Google/Alphabet i Microsoft). Uważamy, że wzrost zysków w
nadchodzącym okresie ponownie spadnie o wartości jednocyfrowe do około 6%,
jednak to nadal całkiem przyzwoity wynik po wielu latach bardzo wysokich
zysków. Zasadnicze pytanie związane jest głównie z polityką pieniężną i kolejnym
ruchem Fed.
Aktywa, które się sprawdziły w czasach kryzysu
Gdy przyjrzymy się historycznym kursom akcji
dostrzeżemy, że akcje spółek z segmentu konsumpcyjnych dóbr podstawowych
odnotowywały najlepsze wyniki w ciężkich czasach. Logika dyktuje, że spółki te
w dalszym ciągu będą odnotowywać zyski, ponieważ konsumenci będą musieli
kupować ich produkty bez względu na recesję. Dane potwierdzają tę teorię.
Podczas kryzysu spółek internetowych w 1995 r. subindeks konsumpcyjnych
dóbr podstawowych wyniósł +28% w porównaniu z -34% dla S&P 500. Z
kolei w czasie światowego kryzysu finansowego subindeks ten wykazał +6% w
porównaniu z -25% dla S&P 500.
Dobrym pomysłem jest także obserwowanie kursu
dolara amerykańskiego w czasach kryzysu. Spadek światowego handlu
mierzony globalnym eksportem, w szczególności w wyniku wzrostu protekcjonizmu,
często wskazuje na aprecjację dolara, ponieważ inwestorzy szukają bezpiecznych
inwestycji. Dolar amerykański jest często uważany za zabezpieczenie przed
recesją, ponieważ ze względu na fakt, iż jest to światowa waluta rezerwowa,
pozostałe kraje muszą kupować amerykańską walutę podczas delewarowania
przeprowadzanego przez banki i przedsiębiorstwa. Rok rozpoczął się słabym
dolarem, jeżeli jednak potwierdzą się obawy o prognozy dla wzrostu w Stanach
Zjednoczonych i na całym świecie, istnieje możliwość gwałtownych rajdów tej
waluty, podobnie jak miało to miejsce podczas światowego kryzysu finansowego.
Złoto nadal świeci
Komponowanie portfela w sposób zrównoważony
uważa się za zdrowe podejście do inwestowania nawet w czasach prosperity. Jest
to jednak szczególnie ważne w czasach kryzysu. Stare powiedzenie głosi, by nie
stawiać wszystkiego na jedną kartę. Jednym ze sposobów na rozsądne
rozłożenie inwestycji i zarządzanie ryzykiem jest inwestowanie w różnorodne
aktywa, dlatego Saxo Bank oferuje inwestycje w ponad 35 000 instrumentów w
ramach jednego rachunku.
Jednak jedynym aktywem, które nigdy nie traci
blasku podczas recesji jest złoto. Dane wykazują, że w ciężkich czasach złoto
wygrywa z indeksem S&P 500 ze względu na ujemną korelację z akcjami.
Zaledwie rok temu złoto odzyskało status aktywa strategicznego wykorzystywanego
jako zabezpieczenie dolara amerykańskiego w celu minimalizacji ryzyka
związanego z amerykańskim deficytem budżetowym, a także aktywa przydatnego w
czasach podwyższonego ryzyka dla światowego wzrostu gospodarczego.
W grudniu złoto odnotowało najlepszy miesiąc
od dwóch lat, ponieważ nowy popyt był wynikiem obaw o stan globalnej
gospodarki. Innym dowodem na atrakcyjność złota jest fakt, iż po sześciu
miesiącach krótkich pozycji w złocie fundusze hedgingowe na początku grudnia
uzyskały długą pozycję netto w tym metalu.
Ze względu na obecne liczne turbulencje
traderzy powinni podjąć odpowiednie środki, aby zabezpieczyć swoje inwestycje,
jednak jesteśmy przeświadczeni, że dla rozsądnych inwestorów nadal będą
pojawiać się okazje.
Christopher
Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku
Ubiegły rok był spektakularny – rozpoczął się euforią, a zakończył
grudniowym dramatem, jakiego nie widziano na rynkach od 1931 roku. Za sytuację tę odpowiadało kilka czynników, jednak najważniejszymi z nich
były prawdopodobnie impas na linii Stany Zjednoczone – Chiny, a także
stosunkowo agresywna grudniowa decyzja Federalnego Komitetu Otwartego Rynku,
przez wielu uczestników rynku postrzegana jako polityczny błąd.
Nasza główna rada dla inwestorów brzmi: przyjąć postawę defensywną i
dążyć do minimalnej zmienności zamiast do wyłącznego zaangażowania w akcje. Japońskie akcje mogą się odbić, o ile Chinom uda się pobudzić gospodarkę
i zawrzeć porozumienie w sprawie handlu z Waszyngtonem. Ponadto podkreślamy długoterminowe czynniki ograniczające wzrost
gospodarczy i przestrzegamy przed ekspozycją na rynki wschodzące.
Ignorowanie wydarzeń z grudnia może okazać się kosztowne
W grudniu indeks S&P 500 stracił 9,2%, co się rzadko zdarza. Gdyby rozkład rynków był normalny – a nie jest – przełożyłoby się to na
sigmę wynoszącą 1,8, a spadek tego rzędu lub większy nie miałby miejsca
częściej niż przez 3,5% czasu. Najważniejsze informacje dotyczą końcówki, reszta
to tylko szum. Ignorowanie spadku z grudnia to olbrzymi błąd. Nawet prezes Rezerwy Federalnej Jerome Powell w wywiadzie z początku
stycznia przyznał, że zarówno on sam, jak i jego koledzy poważnie traktują
sygnały z rynku.
Czego uczy nas historia na temat tak dużych spadków? Największy grudniowy spadek na indeksie S&P 500 miał miejsce w
1931 roku, a w ciągu kolejnych sześciu miesięcy indeks ten poszedł ostro w
dół o dalsze 45%. Po innym gwałtownym spadku w
grudniu 1930 r. przez cały 1931 r. wyniki indeksu były bardzo
słabe. Podobnie zapaść w grudniu 1937 r.
doprowadziła do serii spadków, zanim nastroje inwestorów nie uległy zmianie,
dzięki czemu 1938 okazał się rokiem zysków. Spadek o 6% w
grudniu 2002 r. sygnalizował początek trzymiesięcznego okresu
kiepskich wyników, dopóki akcje nie przeszły w tryb mocnej hossy.
Z perspektywy historycznej po miesiącu wykazującym spadek o co najmniej
8% wyniki z kolejnych trzech miesięcy były zasadniczo pozytywne i wynosiły
średnio 2,7%. Jednak z pozytywnymi oczekiwaniami wiąże się
olbrzymie ryzyko w postaci odchylenia standardowego na poziomie 20,1%. Bez względu na dalszy kierunek rynków – zależny od wielu czynników,
takich jak Fed, relacje chińsko-amerykańskie czy reakcji Pekinu na spowolnienie
gospodarcze – ścieżka będzie bardzo wyboista. Traderzy i inwestorzy powinni
być przygotowani i bardziej aktywni niż zwykle, ponieważ w ciągu następnych
trzech do sześciu miesięcy amerykańskie akcje mogą równie dobrze zyskać, jak i
stracić na wartości co najmniej 20%.
Nasz główna teza przedstawiona w prognozie na
IV kwartał 2018 r. pozostaje niezmieniona: w przypadku akcji i
obecnej ekspansji rozpoczyna się właśnie ostatni akt, a zatem relacja zysku do
ryzyka nie jest szczególnie atrakcyjna. Jesteśmy nadal przekonani, że
akcje powinny wchodzić w skład portfeli inwestorów, jednak ich waga powinna być
niska i wynosić około 30%, natomiast główne zaangażowanie powinno skupiać się
na sektorach defensywnych (takich jak konsumpcyjne dobra podstawowe czy opieka
zdrowotna) i na akcjach o minimalnej zmienności.
W I kwartale nasza główna taktyka dotyczy akcji
japońskich
Nasz stosunkowo nowy model rynku akcji, wprowadzony na początku grudnia,
wskazuje, że Japonia jest najatrakcyjniejszym rynkiem w ujęciu względnym. W IV kwartale akcje spółek japońskich znacznie ucierpiały – spadek
wyniósł 17,5% w JPY, ponieważ Japonia jest gospodarką opartą na eksporcie,
która ma wiele do stracenia w przypadku chińsko-amerykańskiej wojny handlowej.
Pomimo brutalnego kwartału dla japońskich akcji, w porównaniu z
pozostałymi giełdami w ciągu ostatnich 12 miesięcy impet był nadal duży. W połączeniu z niską wyceną w ujęciu historycznym, japońska giełda
oferuje atrakcyjną relację zysku do ryzyka, w szczególności w przypadku, gdyby
Chinom udało się pobudzić gospodarkę i zawrzeć porozumienie z Waszyngtonem w
sprawie dostępu do rynku, handlu i praw własności intelektualnej.
W ramach naszego modelu zaangażowanie w akcje chińskich spółek
kontynentalnych, jak również innych rynków wschodzących, takich jak Indie czy
RPA, pozostaje niewielkie.
W momencie opracowywania prognozy na IV kwartał akcje spółek
amerykańskich były drogie i mało atrakcyjne, jednak spadek o 14% w tym kwartale
obniżył wskaźnik Z-score wyceny na indeksie S&P 500 z 0,72 we wrześniu do 0,10
w grudniu 2018 r. Na tym poziomie amerykańskie akcje naturalnie
zyskały na atrakcyjności dzięki przewidywanemu dziesięcioletniemu zyskowi w
ujęciu zanualizowanym w wysokości 5,8% oraz przewidywanej najbardziej
pesymistycznej prognozie rzędu 2%. Mimo iż w ciągu ostatnich
30 lat inwestorzy przyzwyczaili się do wysokich zysków z akcji, sytuacja
ta już wkrótce może ulec zmianie, ponieważ światowa gospodarka pod wieloma
względami będzie mocno ograniczona – omawiamy to w dalszej części prognozy.
W IV kwartale wartość pokonała wzrost – co dalej?
Nasz prognoza na IV kwartał podkreślała znaczenie akcji
wartościowych jako inwestycji preferowanej (w ujęciu ogólnym minimum jest nadal
preferowane) w porównaniu z akcjami wzrostowymi, ponieważ wyższe stopy procentowe
proporcjonalnie bardziej obniżają przyszłe przepływy pieniężne, wywierając
presję na spadek cen aktywów o dłuższej duracji. Obejmuje to akcje jako takie,
ale przede wszystkim akcje wzrostowe, których wartość bieżąca w znacznej mierze
opiera się na przepływach pieniężnych wykraczających poza horyzont najbliższych
pięciu lat. W IV kwartale amerykańskie akcje wartościowe
straciły 10,8%, w porównaniu ze spadkiem o 16,6% w przypadku akcji wzrostowych,
a zatem akcje wartościowe uzyskały przewagę o 5,8 punktów procentowych.
Przewaga akcji wartościowych opierała się na większych oczekiwaniach
dotyczących stóp procentowych, wynikających z zapowiadanej przez Fed
trajektorii. Ze względu jednak na spowolnienie gospodarcze w
Chinach oraz na prawdopodobną korektę polityki stóp procentowych Fed w dół w
2019 r., największe okazje dotyczące akcji wartościowych mogą już należeć
do przeszłości. Podtrzymujemy tezę, że optymalna ekspozycja to
minimalna zmienność.
Czynniki ograniczające wzrost gospodarczy
Inwestorzy powinni pogodzić się z faktem, iż oczekiwania dotyczące
długoterminowych zysków z akcji są obecnie prawdopodobnie najniższe od
1945 roku. Mimo iż wyceny akcji nie są szczególnie wysokie,
wskazują na kontynuację trendu w zakresie wzrostu zysków. Co jednak zrobić, jeżeli światowa gospodarka jedzie na ostatnich oparach
globalizacji, ostatniego paliwa zapewniającego wzrost? W perspektywie długoterminowej dostrzegamy liczne czynniki ograniczające
wzrost światowej gospodarki, a w ostatecznym ujęciu – globalnego inwestora,
przy czym poniższa lista nie jest wyczerpująca.
Niska produktywność
Coraz niższy wzrost produktywności to jedna z największych zagadek we współczesnej
teorii ekonomii. Powoduje obniżenie wzrostu gospodarczego,
ponieważ produktywność jest jego głównym motorem. Skłaniamy się ku hipotezie, że
zjawisko to spowodowane jest nasyceniem długiem, połączonym z koncentracją
przemysłu.
Demografia
Wzrost liczby ludności już od wieków stanowił jeden z głównych motorów
wzrostu gospodarczego. W Europie, Chinach i Japonii trendy demograficzne
negatywnie wpłyną na nominalny wzrost. W przypadku wielu państw
opiekuńczych ujemny przyrost naturalny oznacza jeszcze większe zagrożenie,
ponieważ świadczenia emerytalne mogą stać się ryzykiem systemowym.
Wzrost kosztów opieki zdrowotnej
Koszty opieki zdrowotnej rosną w niemal każdym kraju. W Stanach Zjednoczonych wydatki na opiekę zdrowotną wzrosły z 5% PKB
w 1960 r. do projektowanego poziomu 20% PKB w 2020 r. To de facto podatek dla
konsumentów i gospodarki, który przekierowuje środki z innych problematycznych
obszarów. Na zbyt wysokie ceny leków wpływa przede
wszystkich ochrona patentowa, która zapewnia wyższe zyski.
Cykl zadłużenia
Po drugiej wojnie światowej świat pogrążony był w długu i rozpoczął się
długi okres delewarowania, który trwał aż do wczesnych lat 70. Od tego czasu relacja długu do PKB poszła w górę przy zaledwie kilku
okresach delewarowania – ostatni z nich miał miejsce w latach po światowym
kryzysie finansowym z 2008 r.; według Instytutu Finansów Międzynarodowych
światowa relacja długu do PKB wynosi obecnie około 325%. Nadmierne zadłużenie generuje ukryte zagrożenia i naraża gospodarkę na
poważne ryzyko w ogonie rozkładu. Świat zasadniczo pożyczył sobie
wzrost gospodarczy z przyszłości.
Deglobalizacja
Coraz większa rywalizacja pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami
rozpoczęła się po tym, jak przez ponad dekadę Waszyngton koncentrował się na
Bliskim Wschodzie po atakach terrorystycznych z 2001 r. Ponieważ Pekin nie zamierza wyznawać zachodnich wartości w odniesieniu do
globalnej gospodarki rynkowej, oznacza to ryzyko dla dalszej integracji. Nacjonalizm rośnie w siłę w wyniku licznych czynników, w tym nierówności
w zakresie poziomu zamożności oraz negatywnych skutków globalizacji. Nawet najmniejszy postęp w zakresie deglobalizacji przyczyni się do
ograniczenia światowego wzrostu gospodarczego.
Nierówność
Na świecie trwa drugi „wiek pozłacany”, a wysokie dochody i nierówności w
zakresie poziomu zamożności zmieniają dynamikę polityczną. Rośnie nacjonalizm i populizm. W efekcie może wzrosnąć również
opodatkowanie kapitału i dochodów, co doprowadziłoby do ograniczenia wzrostu gospodarczego. Duże zmiany polityczne wiążą się z niepewnością, która zwykle obniża
zaufanie inwestorów i przyszłe zyski z akcji.
Uwaga na rynki wschodzące
W poprzedniej prognozie dla rynków akcji podkreślaliśmy znaczenie rynków
wschodzących, w szczególności Chin. W IV kwartale akcje chińskich spółek straciły 10,7% w porównaniu ze spadkiem o 13,4% na indeksie MSCI World (akcje
spółek światowych). Pozostałe rynki wschodzące osiągnęły dobre
wyniki, a indeks rynków wschodzących MSCI poszedł w dół o zaledwie 7,5%,
uzyskując 5,9 punktów procentowych przewagi nad akcjami rynków
rozwiniętych.
Mimo iż perspektywa podtrzymania pozytywnego stanowiska wobec rynków
wschodzących jest kusząca, więcej oznak wskazuje na scenariusz negatywny niż
pozytywny. W ramach optymalnego scenariusza Chiny zdołają
pobudzić gospodarkę i wyciągnąć z dołka światową gospodarkę oraz rynki
wschodzące. Widzimy jednak oznaki przerwania transmisji
kredytowej w Chinach, a zatem potencjał tego kraju do pobudzenia gospodarki,
jak miało to miejsce wielokrotnie od 2007 roku, jest obecnie poważnie
ograniczony.
W ramach najgorszego scenariusza gospodarka amerykańska pozostanie silna,
co przekona Fed do dalszego podwyższania stóp procentowych przy równoczesnym
ignorowaniu sygnałów z rynków zagranicznych. W efekcie gospodarki rynków
wschodzących znajdą się pod olbrzymią presją w związku z uzależnieniem od
finansowania wzrostu w dolarach amerykańskich.
Nasza opinia
Podtrzymujemy defensywne podejście wobec akcji, ponieważ relacja zysku do
ryzyka w 2019 r. wygląda nieciekawie. W perspektywie krótkoterminowej
może nastąpić hossa, jeżeli Chinom uda się pobudzić gospodarkę i zawrzeć
porozumienie w sprawie handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Nasz model rynku akcji sugeruje, że najlepszym wyborem w ujęciu względnym
będą akcje spółek japońskich. Rynki wschodzące wyglądają niepewnie, jedynie
Brazylia wydaje się wystarczająco silna w ramach naszego modelu, a zatem co do
zasady zalecamy, by inwestorzy inwestowali w ten obszar minimalnie albo nie
inwestowali w niego wcale. Na poziomie poszczególnych branż potencjalną
okazją są opcje kupna producentów półprzewodników, które mogą pójść w górę w
przypadku osiągnięcia porozumienia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami.
Peter Garnry, dyrektor ds. strategii rynków akcji w Saxo
Banku
Ubiegłoroczne decyzje podjęte w Waszyngtonie
oraz przez banki centralne w dalszym ciągu kształtują ceny surowców na początku
2019 roku. Zaczynają być odczuwalne ekonomiczne konsekwencje wojny
handlowej Donalda Trumpa z Chinami. Usztywnianie ilościowe realizowane przez
amerykańską Rezerwę Federalną oraz zakończenie luzowania ilościowego przez
Europejski Bank Centralny przyczyniły się do obniżenia płynności niezbędnej dla
mocno zadłużonego świata, aby pobudzić popyt na bardziej ryzykowne aktywa.
Złoto, które w grudniu odnotowało najlepszy
wynik miesięczny od dwóch lat, ponownie okazało się „bezpieczną przystanią” w
kontekście chaosu na pozostałych rynkach. Spadek rentowności dziesięcioletnich
obligacji amerykańskich niemal do rocznego minimum, obniżone oczekiwania co do
przyszłych podwyżek stóp procentowych, zahamowanie aprecjacji dolara oraz
przede wszystkim chaos na rynkach akcji światowych spółek przyczyniły się do odnowienia
popytu na złoto, a także na srebro ze względu na jego historycznie niski koszt
w stosunku do złota.
Mimo iż porozumienie w sprawie handlu pomiędzy
Stanami Zjednoczonymi a Chinami może zmniejszyć obecną awersję do ryzyka,
dynamika rynku na koniec cyklu oraz ryzyko recesji w połączeniu z trwającymi
już od dekady zastrzykami płynności ze strony banków centralnych znacznie
utrudni sytuację na rynkach w ciągu tego roku. W tym kontekście dostrzegamy
potencjał wzrostu wśród metali szlachetnych, pojedyncze okazje na rynku metali
przemysłowych i ograniczony potencjał wzrostu w przypadku ropy, ponieważ przez
większą część roku podaż będzie przekraczać popyt.
Niemniej jednak spadki cen licznych kluczowych
surowców oraz pogorszone fundamenty w odniesieniu do innych towarów mogą nadal
przyciągnąć kupujących. Ponadto w odpowiedzi na deprecjację dolara, działania
Chin na rzecz pobudzenia gospodarki oraz przede wszystkim na panikę banków
centralnych, o której wspomina w swoim komentarzu Steen Jakobsen, może pojawić
się wsparcie.
Złoto i srebro
Ze względu na powyższe czynniki, w 2019 roku
przewidujemy dalszy popyt na złoto, ponieważ inwestorzy ponownie będą dążyć do
zabezpieczenia kapitału przed nasiloną zmiennością i niepewnością w pozostałych
klasach aktywów. Fundusze hedgingowe zaczęły preferować długie pozycje w złocie
dopiero w grudniu, po sześciu miesiącach sprzedaży tego metalu. Ten wzrost
popytu w połączeniu z dalszą kumulacją złota przez inwestorów długoterminowych
za pośrednictwem funduszy giełdowych powinien zapewnić wystarczające wsparcie
do wybicia w kierunku kluczowego obszaru oporu
(1 360-1 375 USD/uncja), w którym w latach 2016-2018 ustanowiono
odpowiednie maksima.
W efekcie przyjaznego dla inwestycji otoczenia
metali szlachetnych srebro, pomimo powiązań z metalami przemysłowymi, powinno
odzyskać nieco strat względem złota. Relacja złota do srebra, mierząca wartość
złota w uncjach srebra, z historycznego minimum powyżej 80 może zejść w okolice
pięcioletniej średniej, tj. 74, co oznaczałoby różnicę 10%. Na tej podstawie
przewidujemy, że cena złota na koniec roku wyniesie 1 350 USD/uncja,
podczas gdy srebra – 18 USD/uncja.
Prognozę dla złota określilibyśmy jako
stosunkowo konserwatywną. Należy podkreślić, że wybicie powyżej poziomu
1 375 USD/uncja, czyli maksimum z 2016 r., może sygnalizować
dodatkowe umocnienie w kierunku poziomu 1 480 USD/uncja, znajdującego
się w połowie przedziału z wyprzedaży w latach 2011-2015.
Ropa naftowa
Przewidywanie cen ropy, nie mówiąc już o ich
kierunku, bynajmniej nie stało się prostsze po brutalnym zakończeniu
2018 r. Po zagrożeniu gwałtownym skokiem do poziomu 100 USD za
baryłkę na początku października, tuż przed końcem roku nastąpiło załamanie cen
ropy Brent do 50 USD/b.
Jest wiele czynników kształtujących ceny ropy,
zarówno po stronie popytu, jak i podaży. Biorąc ponadto pod uwagę coraz szerzej
zakrojone interwencje polityczne à la prezydent Trump i inni, nie jest niczym
zaskakującym, że z początkiem 2019 r. mamy do czynienia z podwyższonym
poziomem niepewności. Producenci ropy mogą wesprzeć cenę ograniczając podaż,
jednak z uwagi na ryzyko światowego spowolnienia mają trudności z łagodzeniem
skutków ostatniego spadku.
Jesteśmy jednak przekonani, że ropa naftowa
pójdzie w górę jeszcze bardziej, niż udało jej się to osiągnąć na początku
stycznia. Po stronie popytu rynek uwzględnia już w wycenach mocne pogorszenie
światowego wzrostu gospodarczego, co oznacza „ryzyko” pozytywnego zaskoczenia.
Porozumienie OPEC+ w sprawie zmniejszenia
produkcji od stycznia na sześć miesięcy o
1,2 mln baryłek dziennie przyczyni się do stabilizacji rynku.
Dodatkowe wsparcie mogą zapewnić Stany Zjednoczone, sygnalizując brak gotowości
do dalszego przedłużania zwolnień umożliwiających ośmiu krajom jeszcze w
listopadzie nabywanie ropy z Iranu.
Równocześnie produkcja w Stanach Zjednoczonych
ma nadal kluczowe znaczenie, ponieważ to właśnie gwałtowny jej wzrost w
ubiegłym roku oraz wspomniane zwolnienia umożliwiły odwrócenie zwyżkowych
nastrojów na rynku. Wzrost amerykańskiej produkcji ropy z łupków
najprawdopodobniej zahamuje po załamaniu cen, jeżeli jednak wyprzedaż z lat
2014-2016 może służyć za jakąś wskazówkę, skutki tego załamania staną się
widoczne w postaci gorszych danych ekonomicznych dopiero za trzy do sześciu
miesięcy; na razie, pomimo stabilizacji pod koniec roku, dane wykazują wzrost w
ujęciu rok do roku wynoszący prawie 2 mln b/d.
W I kwartale średnia cena ropy WTI może
lekko przekroczyć 50 USD/b i ustabilizować się w przedziale
45-55 USD/b, natomiast w oczekiwaniu na kolejne zmiany na rynku za
wskaźnik przyszłej produkcji i zdolności OPEC+ do realizacji uzgodnionych cięć
produkcji możemy przyjąć liczbę funkcjonujących wiertni w Stanach Zjednoczonych
w ujęciu tygodniowym. Cena ropy Brent najprawdopodobniej doszła już do dna na
kluczowym pod względem psychologicznym i technicznym poziomie 50 USD/b i
przewidujemy, że wyniesie średnio 60 USD/b i ustabilizuje się w przedziale
55-65 USD/b.
Miedź
Po pierwotnej wyprzedaży spowodowanej wybuchem
wojny handlowej w czerwcu ubiegłego roku, do końca roku miedź utrzymywała się w
granicach przedziału pomimo fali niekorzystnych doniesień. Mimo iż fundamenty
zaczęły się poprawiać, o czym świadczą dostępne zapasy i prognozowany spadek
podaży, ryzyko związane z wojną handlową i pogorszeniem danych ekonomicznych
przyczyniło się do utrzymania miedzi w granicach przedziału.
Ostateczna deeskalacja chińsko-amerykańskiej
wojny handlowej oraz dalsze luzowanie polityki w Chinach, wraz ze stosunkowo
ograniczoną prognozowaną podażą, może naszym zdaniem zapewnić miedzi wsparcie
niezbędne do wygenerowania zysków w 2019 roku. Z obecnego poziomu
wynoszącego około 2,65 USD/lb miedź HG w pierwszym półroczu może powrócić
do poziomu 3 USD/lb, stanowiącego równowartość 6 600 USD/t w
przypadku miedzi notowanej na giełdzie londyńskiej.
Naturalnie, największe zagrożenie dla tej tezy
wiąże się z ryzykiem recesji, które może negatywnie wpłynąć zarówno na branżę
mieszkaniową, jak i na sprzedaż samochodów. W ubiegłym miesiącu chiński rynek
motoryzacyjny odnotował największy spadek w ujęciu miesięcznym od sześciu lat,
co doprowadziło do pierwszego spadku w ujęciu rocznym od trzydziestu lat.
Ropa naftowa – czynniki mogące wpłynąć na wzrost cen: -Niestabilność geopolityczna i sankcje ograniczą podaż bardziej, niż oczekiwano -Wzrost produkcji ropy z łupków zahamuje w efekcie coraz wyższej presji na koszty i „wąskich gardeł” w łańcuchu dostaw -Deeskalacja chińsko-amerykańskiej wojny handlowej -OPEC+ zapowie jeszcze większe cięcia niż uzgodnione już 1,2 mln b/d
Ropa naftowa – czynniki mogące wpłynąć na spadek cen: -Wojny handlowe i spowolnienie na rynkach wschodzących spowodują korektę w dół prognozowanego wzrostu popytu -Dalsza aprecjacja USD w wyniku spowolnienia światowej gospodarki i nałożenia nowych taryf celnych -Stany Zjednoczone przedłużą ulgę dla nabywców ropy z Iranu na dłużej, niż do marca
Metale szlachetne – czynniki mogące wpłynąć na wzrost cen: -Spowolnienie gospodarki amerykańskiej przyczyni się do kolejnej deprecjacji USD -Błędnie wycenione ryzyko finansowe i geopolityczne spowoduje wzrost popytu na metale szlachetne w ramach dywersyfikacji i zabezpieczenia portfeli -Poprawa prognozy technicznej i/lub fundamentalnej wymusi zdecydowaną reakcję niedoinwestowanych funduszy (zlecenia kupna)
Metale szlachetne – czynniki mogące wpłynąć na spadek cen: -USD nadal silny w związku z utrzymującą się dywergencją banków centralnych -Ludowy Bank Chin pozwoli na spadek kursu renminbi powyżej 7 USD -Rozwiązanie problemu chińsko-amerykańskiej wojny handlowej spowoduje znaczne ryzyko dla pozostałych aktywów
Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank
Światowy impuls kredytowy — pochodna drugiego
rzędu światowego wzrostu kredytów i istotny czynnik kształtujący działalność
gospodarczą — ponownie idzie w dół: obecnie wynosi on 3,5% PKB w porównaniu z
5,9% w ubiegłym kwartale. Obecnie połowa krajów w naszej próbie, odpowiadająca
za 69,4% światowego PKB, odnotowała spadek impulsu kredytowego.
Z kilkoma wyjątkami, takimi jak Stany
Zjednoczone, Japonia czy Wielka Brytania, niższy impuls kredytowy można zwykle
zaobserwować na rynkach rozwiniętych, natomiast rynki wschodzące odnotowują
znaczny napływ nowych kredytów. Wyższy impuls kredytowy na rynkach wschodzących
można interpretować jako bezpośrednią konsekwencję działań na rzecz pobudzenia
działalności gospodarczej w kontekście obecnych trudności (mniejsza płynność,
wyższe koszty finansowania w USD oraz gorsze warunki finansowania).
Z drugiej strony bardziej negatywny trend w
gospodarkach rozwiniętych wynika przede wszystkim z normalizacji polityki
pieniężnej. W strefie euro impuls kredytowy jest nadal ograniczony i bliski
zeru, co wskazuje na rozpoczęcie nowego, bardziej restrykcyjnego cyklu
kredytowego. Globalny impuls kredytowy zasadniczo sugeruje, że wzrost
gospodarczy i popyt krajowy, mocno skorelowane z impulsem kredytowym,
nieuchronnie zaczną hamować, chyba że w 2019 r. nastąpi masowa
skoordynowana interwencja największych światowych gospodarek.
Chiny – motor światowych kredytów
Jak już wspomnieliśmy w poprzednim kwartale,
Chiny wnoszą największy wkład w światowy impuls kredytowy. Gdyby pominąć Państwo
Środka, globalny impuls kredytowy byłby bliski zeru. Bodźce wdrożone przez
Chiny odpowiadają za 34% światowego wzrostu (stanowiąc równowartość łącznego
udziału Stanów Zjednoczonych i strefy euro) i około 70% wzrostu produkcji na
azjatyckich rynkach wschodzących. Chiński impuls kredytowy został skorygowany w
górę: w poprzednim kwartale wyniósł on 7,4% PKB, co stanowiło najwyższy
poziom od 2013 r., a obecnie nieco spadł do poziomu 6,6% PKB.
Przewidujemy, że impuls kredytowy pozostanie
mocny w nadchodzących kwartałach, ponieważ Chiny planują istotne wsparcie
gospodarki, aby zminimalizować efekty wojny handlowej. Zakrojone na szeroką
skalę bodźce fiskalne i monetarne najprawdopodobniej nie wchodzą już w grę ze
względu na obawy decydentów o stabilność juana. Jednak prawdopodobieństwo nowej
polityki otwierania rynku, w tym obniżenie taryf celnych na więcej towarów i
poziomu rezerwy obowiązkowej, w I kwartale 2019 r. jest wysokie.
Ryzyko spadku w Wielkiej Brytanii nadal wysokie
Brytyjski impuls kredytowy był jednym z
najniższych na rynkach rozwiniętych, jednak ostatnio ponownie przyjął wartości
dodatnie. Nastąpiło to jednak zbyt późno, a wzrost był zbyt niewielki, aby
zachować optymizm co do stanu gospodarki Zjednoczonego Królestwa w 2019 r.
Przewiduje się dalszy spadek tempa wzrostu, mimo iż utrzyma się powyżej
potencjalnej wartości. Pozostałe wskaźniki wyprzedające również wskazują na
ryzyko spadków ze względu na coraz większe obawy związane z Brexitem.
Brytyjski wskaźnik wyprzedzający OECD, który
ma na celu przewidywanie punktów zwrotnych w gospodarce na sześć do dziewięciu
miesięcy naprzód, w październiku – piętnasty miesiąc z rzędu – odnotował
spadek. W ujęciu rok do roku wskaźnik ten na początku 2018 r. wyniósł
-0,6%, a w październiku sięgnął -1,34% – to spora różnica jak na
10 miesięcy! Ponadto liczba nowo zarejestrowanych samochodów, uznawana za
wskaźnik wyprzedzający ogólnego stanu gospodarki w Wielkiej Brytanii, idzie w
dół od 2016 r. w wyniku coraz mniejszego poziomu zaufania konsumentów.
Wskaźnik ten wynosi obecnie 2,3 mln w porównaniu z 2,7 mln w
2016 r., czyli odnotował imponujący spadek o 15% w ciągu zaledwie
20 miesięcy. W ostatnich miesiącach trend spadkowy się nasilił ze względu
na coraz większą możliwość twardego Brexitu.
Mimo iż w 2019 r. ryzyko recesji jest
ograniczone, nasza prognoza dla brytyjskiej gospodarki jest bardzo negatywna,
ponieważ wszystkie możliwe scenariusze po Brexicie będą gorsze niż w przypadku
pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Amerykańska gospodarka wyhamuje
Jak już wspomnieliśmy, amerykański impuls
kredytowy wzrósł do 0,7% PKB w porównaniu z -1,1% PKB w ubiegłym
kwartale. Wzrost ten można po części tłumaczyć zdecydowanym popytem na
komercyjne i przemysłowe kredyty i leasing od początku 2018 r. oraz
zaufaniem do gospodarki wyrażanym poprzez duże inwestycje prywatne w związku z
reformą podatkową Donalda Trumpa.
Oddziaływanie tych czynników wkrótce jednak
osłabnie i przewiduje się, że zarówno impuls kredytowy, jak i wzrost PKB
wyhamują. Nasza prognoza dla amerykańskiego PKB na ten rok jest poniżej poziomu
konsensusu, tj. wynosi 1,9%. Coraz większe spowolnienie na rynku mieszkaniowym,
który jest uważany za wiarygodny barometr całej gospodarki, a także spadek
krzywej dochodowości sugerują, że gospodarka nie jest aż tak silna, jak uważa
administracja amerykańska.
Dokładna analiza danych pokazuje, że jednym z
głównych problemów amerykańskich gospodarstw domowych jest obawa przed wyższymi
stopami procentowymi. Mimo iż nie odnotowano jeszcze zauważalnego wpływu tej
sytuacji na konsumpcję – zaufanie konsumentów jest na wysokim poziomie –
prędzej czy później będzie ona miała negatywne skutki dla sprzedaży detalicznej
i kredytów. Zaczynami już dostrzegać słabe punkty, takie jak spadek sprzedaży w
restauracjach latem ubiegłego roku, które wskazują, że amerykańscy konsumenci
nie są bynajmniej w tak dobrej kondycji, jak się wydawało. Coraz więcej wskazuje
na bessę w gospodarce amerykańskiej, co ostatecznie zmusi Rezerwę Federalną do
wstrzymania polityki pieniężnej co najmniej przez
I kwartał 2019 r., a być może nawet na dłużej, o ile tempo
wzrostu światowej gospodarki, przede wszystkim w Chinach, nie ulegnie poprawie.
Australia na celowniku
Australijski impuls kredytowy nadal spada –
obecnie wynosi -1,9% PKB – i proces ten utrzymuje się od
III kwartału 2016 r. Kraj ten zminimalizował skutki światowego
kryzysu finansowego szybciej niż jakakolwiek inna gospodarka rozwinięta dzięki
szybkiej kumulacji długu publicznego i prywatnego oraz ze względu na fakt, iż
spadek kredytów był mniejszy niż w Stanach Zjednoczonych i nastąpił po okresie
mocniejszej ekspansji; przed kryzysem impuls kredytowy wynosił maksymalnie
6,8% PKB.
Jednak wzrost oparty na długu nie może trwać
wiecznie i nadszedł właśnie czas zapłaty. 2019 r. będzie pełen zagrożeń
dla australijskiej gospodarki, ponieważ będzie się musiała zmierzyć z
konsekwencjami spowolnienia w Chinach oraz prawdopodobnie z zaostrzeniem
warunków udzielania kredytów zalecanym w raporcie Królewskiej Komisji (który
zostanie opublikowany 1 lutego 2019 r.), co może wywrzeć presję
cenową na krajowy rynek nieruchomości, na którym obecnie jest hossa.
W wielu miastach, m.in. w Sydney i Melbourne,
wskaźnik spłaty kredytów hipotecznych przekroczył poziom ryzyka (30% średnich
zarobków). Ewentualne przyspieszenie tempa spadku cen nieruchomości może
oznaczać problemy dla wielu australijskich gospodarstw domowych, zmuszając bank
centralny do interwencji w celu podwyższenia cen, w ostatecznym scenariuszu za
pomocą luzowania ilościowego.
Japonię czeka spowolnienie gospodarcze
Japoński impuls kredytowy od końca
2017 r. przyjmował wartości ujemne i dopiero zaczyna wkraczać w fazę
ekspansji – obecnie wynosi zaledwie 0,07% PKB. Spadek ten nastąpił po
dwóch latach zdecydowanego wzrostu kredytów zapoczątkowanego w 2016 r.,
który przyczyniał się do wsparcia gospodarki za pośrednictwem prywatnych
inwestycji i konsumpcji.
W ostatnich latach, ze względu na mocnego
jena, Japonia nieco się uniezależniła od popytu zagranicznego, co w przyszłości
może złagodzić skutki amerykańskiej wojny handlowej. Obecnie jednak napływ
nowych kredytów jest coraz mniejszy, należy się zatem spodziewać, że w latach
2019-2020 wzrost również będzie słabszy. Na spadek tempa wzrostu gospodarki
wpłynie również planowana na październik 2019 r. podwyżka podatku
konsumpcyjnego. Jednak podobnie jak w przypadku wcześniejszych podwyżek, ryzyko
dla wzrostu najprawdopodobniej okaże się przejściowe i będzie najbardziej
zauważalne w III kwartale 2019 r. Ponadto w tym roku nie należy
za wiele się spodziewać po Banku Japonii, ponieważ powinien powstrzymać się od
interwencji ze względu na fakt, iż na razie nie widać oznak reflacji.
Christopher
Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku
Jeżeli myśleliście, że
2018 r. był wyjątkowo ciężki, macie realne powody, by obawiać się tego, co
nadejdzie w 2019 r. Rok rozpoczyna się spowolnieniem światowej gospodarki.
Niepokojące sygnały zaczynają się pojawiać nie tylko na rynkach wschodzących,
ale także w wielu spółkach działających na rynkach rozwiniętych, ze względu na
ryzyko związane z najnowszymi doniesieniami na temat chińsko-amerykańskiej
wojny handlowej oraz niepewności politycznej w strefie euro. W obliczu tego
chaosu banki centralne pozostają bezsilne, starając się wspierać udręczoną
gospodarkę, która zbliża się do końca cyklu koniunkturalnego i niebezpiecznie
dąży do recesji.
2019 r. będzie
rokiem fundamentalnych zmian, dlatego jesteśmy przekonani, że inwestorzy
powinni niezwłocznie podjąć odpowiednie środki, aby zabezpieczyć swój kapitał i
przygotować się na spadki. Powinni dostrzec, że rynek obligacji to sposób na
dywersyfikację portfeli i wykorzystać obligacje jako bufor chroniący ich przed
zmiennością na rynku.
Pozycjonowanie ma
zasadnicze znaczenie.
W przypadku obligacji
skarbowych skłaniamy się ku aktywom bezpiecznym, takim jak amerykańskie czy
niemieckie dziesięcioletnie obligacje skarbowe. W Stanach Zjednoczonych
podobają nam się również krótkoterminowe papiery skarbowe z terminem wykupu do
dwóch lat, które mogą stanowić dobrą lokatę kapitału w sytuacji, gdy cykl
koniunkturalny się zakończy i gospodarka będzie zmierzać ku recesji, oferując
możliwości reinwestycji zysków na późniejszym etapie, kiedy tylko perspektywy
się poprawią.
W obszarze
amerykańskich obligacji korporacyjnych interesująco wyglądają papiery z
terminami wykupu do trzech lat, optymalnie wysokojakościowe obligacje korporacyjne
o ratingu inwestycyjnym oferujące co najmniej 150 punktów bazowych
przewagi względem obligacji skarbowych, co gwarantuje, że realna rentowność nie
spadnie w mało prawdopodobnym przypadku dalszego wzrostu inflacji. Jesteśmy
również przekonani, że w obszarze obligacji korporacyjnych o wysokiej
rentowności nadal można znaleźć ciekawe okazje, jednak inwestorzy powinni
zachować ostrożność, aby nie wpaść w pułapkę płynności, powinni też uważnie
wybierać emitentów. W odniesieniu zarówno do obligacji o wysokiej rentowności i
papierów o ratingu inwestycyjnym preferujemy sektory defensywne, natomiast
trzymalibyśmy się z dala od sektorów kapitałochłonnych, które naszym zdaniem
będą musiały wdrożyć radykalne zmiany po finalnym zaniku płynności.
Rynki wschodzące w dalszym
ciągu będą odnotowywać wahania, jednak można tam nadal znaleźć pojedyncze
okazje. Uważamy, że mogą one pojawić się w Chinach, w szczególności po
przeszacowaniu tych aktywów w 2018 r., ponieważ rząd koncentruje się na
wspieraniu gospodarki i wdrażaniu reform, które ostatecznie przyczynią się do
rozwoju i zabezpieczenia chińskiego rynku finansowego.
Obligacje skarbowe
Podobnie jak w
ubiegłym roku wyniki obligacji skarbowych na całym świecie będą zależne od
wydarzeń politycznych i polityki pieniężnej banków centralnych. Jednak w
przeciwieństwie do 2018 r. najważniejszym czynnikiem będzie spowolnienie
światowej gospodarki. Oznacza to, że niepewność polityczno-gospodarcza w
2019 r. będzie nadal duża, przez co wielu inwestorów wybierze bezpieczeństwo
i zwróci się w stronę obligacji skarbowych państw, które już zaostrzyły swoją
politykę, np. Stanów Zjednoczonych.
W Stanach
Zjednoczonych rok rozpoczął się inwersją krzywej dochodowości na jej krótszym
końcu, natomiast długi koniec ulega powolnemu i bolesnemu spłaszczeniu. W
efekcie inwestorzy zastanawiają się nad odległością dzielącą nas od recesji,
która wydaje się być coraz bliżej.
W tym roku głównym
czynnikiem kształtującym wyniki amerykańskich obligacji skarbowych będą wyniki
amerykańskiej gospodarki. Spodziewamy się, że Rezerwa Federalna w 2019 r.
powstrzyma się od podwyższania stóp procentowych ze względu na obawy dotyczące
gospodarki, natomiast emisja obligacji skarbowych będzie nadal duża w
kontekście normalizacji bilansu Fed. Popyt krajowy i zagraniczny w dalszym
ciągu utrzyma się na wysokim poziomie ze względu na słaby światowy wzrost
gospodarczy, a większa część tego popytu skupiać się będzie na dłuższym końcu
krzywej dochodowości, czyli na papierach o dziesięcio- i trzydziestoletnich terminach
wykupu. Spowoduje to jeszcze większe spłaszczenie krzywej dochodowości, a
dziesięcioletnie obligacje skarbowe przynajmniej w I kwartale pozostaną
znacznie poniżej 3%. Być może dziesięcioletnie obligacje skarbowe pójdą w dół
jeszcze bardziej, jeżeli Stany Zjednoczone dojdą do porozumienia w sprawie
handlu z Chinami, jednak przewidujemy, że nawet wówczas pozostaną w okolicach
3% w miarę, jak nasilać się będą obawy o gospodarkę.
Pozycjonowanie zależy
od szczególnych potrzeb inwestora. Jeżeli dany inwestor chce się zabezpieczyć
przed wzrostem zmienności i utworzyć poduszkę finansową na wypadek mocnego
spadku cen akcji, amerykańskie dziesięcioletnie obligacje skarbowe mu to
zapewnią. Jeżeli z kolei inwestorzy chcą ulokować gdzieś pieniądze w związku z
zakończeniem cyklu koniunkturalnego i początkiem recesji, najprostszy wybór to
papiery krótkoterminowe z terminem wykupu do dwóch lat, w szczególności w
kontekście niższych oczekiwań inflacyjnych.
Sytuacja wygląda
zupełnie inaczej w Europie, gdzie nie tylko Europejski Bank Centralny ponownie
zmaga się z problemami dotyczącymi wzrostu gospodarczego, ale także ryzyko
polityczne we Włoszech, Francji i w Niemczech jest nadal bardzo wysokie. Rynek
spodziewa się, że EBC pod koniec lata po raz pierwszy od 2011 r. podniesie
stopy procentowe, jednak naszym zdaniem będzie to niemożliwe, ponieważ
spowolnienie gospodarcze staje się istotnym zagrożeniem również dla strefy
euro. Ze względu na fakt, iż EBC rozegrał już w ciągu ostatnich kilku lat
wszystkie karty polityki pieniężnej, a nie rozpoczął jeszcze zaostrzania
polityki, można się spodziewać, że jedynym dostępnym instrumentem będzie
polityka kursowa, tj. utrzymanie taniego euro w celu stymulacji gospodarki.
Biorąc w szczególności
pod uwagę różny poziom stóp w Unii Europejskiej, podtrzymujemy negatywną opinię
na temat włoskich BTP i francuskich OAT, natomiast w dalszym ciągu pozytywnie
zapatrujemy się na niemieckie obligacje skarbowe ze względu na ich status bezpiecznych
aktywów. Mimo iż wydaje się, że konflikt pomiędzy nowym włoskim rządem a UE
jest już zakończony, naszym zdaniem nadal istnieje wiele powodów do obaw –
sytuacja może ponownie się zdestabilizować, ponieważ obydwaj wicepremierzy,
Matteo Salvini i Luigi Di Maio, walczą o wdrożenie własnej polityki w ramach
budżetu uzgodnionego z UE. Włoska prasa przewiduje, że już wiosną 2019 r.,
jeszcze przed wyborami do europarlamentu, mogą mieć miejsce nowe wybory. Jakby
tego było mało, Liga Północna, której retoryka była dotychczas najbardziej
antyeuropejska ze wszystkich ugrupowań, najwyraźniej prowadzi w sondażach.
Obligacje korporacyjne
Jesteśmy przekonani,
że 2019 r. będzie rokiem obligacji. Nie dotarliśmy jeszcze do dna na rynku
akcji, przez co inwestorzy powinni zwrócić się w stronę bezpieczniejszych
aktywów. Podczas raczkującej bessy, kiedy niepewność staje się normą, jedynym
sposobem na to, by spać spokojnie, jest wybieranie wysokojakościowych
inwestycji, a obligacje mogą to zagwarantować i zapewnić interesujące zyski, w
szczególności w sytuacji, gdy inwestor z rozmysłem wybierze obligacje z różnych
sektorów i o różnym tenorze.
Należy jednak
podkreślić, że inwestorzy powinni zdawać sobie sprawę z faktu, iż
zapoczątkowany w 2018 r. wzrost spreadów obligacji najprawdopodobniej
przeciągnie się na 2019 r. ze względu na znaczny ciężar refinansowania dla
przedsiębiorstw po podwyżce stóp procentowych.
W ostatnich latach
wiele spółek, które nie miały dostępu do kredytów bankowych, korzystało z
zabezpieczonych zobowiązań kredytowych; obecnie, gdy stopy procentowe poszły w
górę, podobnie jak zmienność na rynku akcji, instrumenty te ewidentnie czeka
przeszacowanie. Oznacza to, że spółki, które skorzystały z tego rodzaju
finansowania zostaną nieoczekiwanie odcięte od rynku i gwałtownie wzrośnie
wskaźnik niewypłacalności przedsiębiorstw, przyczyniając się do jeszcze
większej zmienności w i tak już wyjątkowo niestabilnej sytuacji.
Niemniej jednak
jesteśmy przekonani, że amerykańskie obligacje korporacyjne odnotowują lepsze
wyniki, niż obligacje skarbowe, ponieważ możliwość dalszego spadku tych
ostatnich z obecnych poziomów jest mało prawdopodobna. Ponadto, mimo iż spready
obligacji z pewnością wzrosną, jeżeli inwestor wybierze solidnych emitentów
oferujących przyzwoitą przewagę nad amerykańskimi obligacjami skarbowymi i
zainwestuje w papiery krótkoterminowe o terminie wykupu do trzech lat, jesteśmy
przekonani, że tego rodzaju instrumenty będą stanowić dobry bufor dla
zdywersyfikowanego portfela. Nawet w przypadku wzrostu inflacji, naszym zdaniem
zyski z obligacji korporacyjnych o dużej przewadze nad obligacjami skarbowymi
nie zostaną zniwelowane i będą stanowić zabezpieczenie w kontekście dalszej
zmienności na rynku akcji.
Wzrost spreadów
obligacji w znacznej mierze zależeć będzie od postrzegania ryzyka przez
inwestorów oraz od cyklu koniunkturalnego. Mimo iż w atmosferze awersji do
ryzyka spready obligacji o wysokiej rentowności zwykle rosną szybciej niż
spready obligacji o ratingu inwestycyjnym, spready tych ostatnich rosną
szybciej w końcówce cyklu koniunkturalnego poprzedzającej recesję.
Najważniejsze pytanie w tym momencie brzmi: ile czasu mamy do recesji?
Z tego powodu naszym
zdaniem należy trzymać się papierów krótkoterminowych i inwestować w obligacje z
terminami wykupu maksymalnie do trzech lat, ponieważ są one mniej wrażliwe na
zmienność na rynku, a inwestorzy mogą zaczekać do wykupu w przypadku
zdecydowanego wzrostu spreadów.
W obszarze obligacji
korporacyjnych nie budzą naszego zaufania sektory kapitałochłonne, takie jak
nieruchomości, branża motoryzacyjna, przemysł wytwórczy czy transport, w tym
koleje i linie lotnicze.
Nadal pozytywnie
zapatrujemy się na sektory defensywne, takie jak opieka zdrowotna, która jako
jedna z nielicznych odnotowała dobre wyniki w 2018 r., czy przemysł, z
wyjątkiem spółek działających w obszarze zasobów naturalnych.
W przypadku branży finansowej
sprawy się komplikują, ponieważ amerykańska krzywa dochodowości w dalszym ciągu
ulega spłaszczeniu, co wskazuje na inwersję. Nadal jednak wierzymy, że możliwe
jest znalezienie korzystnych okazji w tym obszarze, w szczególności w
odniesieniu do niezabezpieczonych obligacji uprzywilejowanych o krótkich
terminach wykupu. Należy jednak wybierać emitentów o lepszym ratingu i
płynności, a równocześnie unikać mniejszych banków ze względu na ryzyko
globalnej recesji.
Rynki wschodzące
Rynki wschodzące to
nadal jeden z najczęściej omawianych tematów, zarówno w kontekście
potencjalnych okazji, jak i możliwych zagrożeń. W ubiegłym roku aktywa te
zostały znacznie przeszacowane i średnia rentowność obligacji rynków
wschodzących jest obecnie w okolicach dziewięcioletniego maksimum (zob. wykres
poniżej). Inwestorzy zaczynają zatem zwracać uwagę na ten obszar w nadziei, że
w przypadku, gdy banki centralne przyjmą bardziej akomodacyjną politykę ze
względu na światowe spowolnienie gospodarki, być może któreś z najbardziej
odpornych obligacji rynków wschodzących ponownie przyniosą zyski.
Uważamy, że może tak
się zdarzyć. Jednak podobnie, jak w przypadku wszystkich innych zmian na rynku,
należy uważnie przeanalizować ryzyko tak, by uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek.
Za jeden z obszarów
narażonych na największe ryzyko uważamy Amerykę Łacińską. Nie chodzi jedynie o
Argentynę nadal zmagającą się z kryzysem walutowym, ale również o Meksyk i
Brazylię, które od niedawna mają nowych prezydentów, co może całkowicie przetasować
układ sił w tym regionie.
Mimo iż wydaje się, że
problemy na linii Meksyk – Stany Zjednoczone zostały już rozwiązane, nie należy
zapominać, że Andres Manuel Lopez Obrador (znany jako „AMLO”), który objął
urząd w grudniu 2018 r., jest lewicującym populistą i przedkłada reformy
społeczne nad gospodarcze. Już w listopadzie, kiedy unieważnił budowę nowego
międzynarodowego lotniska w mieście Meksyk, udowodnił, że nie obchodzą go
konsekwencje ekonomiczne jego działań, a to powinno stanowić sygnał
ostrzegawczy dla inwestorów. Jeden z najbardziej kontrowersyjnych aspektów
kampanii wyborczej AMLO dotyczy planowanych przez niego reform energetycznych:
AMLO uważa Meksyk za prężne, niezależne państwo i zapowiedział zakończenie
eksportu ropy oraz importu gazu ziemnego ze Stanów Zjednoczonych. Nie tylko
miałoby to olbrzymie negatywne skutki dla kontrolowanego przez państwo giganta
naftowego, koncernu Pemex, ale mogłoby to wręcz doprowadzić do niepożądanej
konfrontacji z prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Podobnie, mimo iż
prezydent Brazylii Jair Bolsonaro był postrzegany jako sprzyjający rynkowi,
naszym zdaniem nie spełni oczekiwań inwestorów. Inwestorzy międzynarodowi
oczekują, że Bolsonaro przeprowadzi zmiany o charakterze strukturalnym, w
szczególności reformę emerytalną, aby uniknąć pożyczania pieniędzy na wypłaty
dla pracowników sektora publicznego i świadczenia emerytalne. Rynek łatwo
jednak zapomniał, że Bolsonaro nie wygrał dzięki swojemu programowi
politycznemu, a w ramach buntu wyborców przeciwko korupcji panującej w partii
robotniczej. Nie byłoby wielkim zaskoczeniem, gdyby Bolsonaro priorytetowo
potraktował inne reformy niż tradycyjnie problematyczna reforma emerytalna, a
to mogłoby oznaczać istotne opóźnienie wdrożenia powszechnie oczekiwanej
reformy gospodarczej.
Również w Afryce z
ekonomicznego punktu widzenia ryzyko utrzymuje się na wysokim poziomie, w
szczególności biorąc pod uwagę zwiększoną emisję długu denominowanego w
twardych walutach w tym regionie w ciągu ostatnich kilku lat. Kolejnymi
destabilizującymi czynnikami mogą być wybory powszechne w RPA w maju oraz
wybory prezydenckie w Nigerii w lutym. To dwie największe gospodarki w tym
regionie i będą one miały fundamentalne znaczenie dla kształtowania wzorców
polityczno-gospodarczych w Afryce Subsaharyjskiej. Region ten będzie najbardziej
podatny na oddziaływanie spowolnienia gospodarczego, a zatem podczas alokacji
ryzyka należy zachować szczególną ostrożność.
Podtrzymujemy naszą
pozytywną prognozę dla Chin. Mimo iż obawy związane z wojną handlową są nadal
duże, a gospodarka hamuje, chiński rząd koncentruje się na przeprowadzeniu
niezbędnych reform. Podczas konferencji dotyczącej polityki gospodarczej
(Central Economic Work Conference) w dniach 19-21 grudnia przedstawiciel
Chin wspomniał o „korekcie antycyklicznej”, w ramach której rząd jest gotowy do
interwencji w postaci obniżenia podatków i wdrożenia ostrożnościowej polityki
pieniężnej. W efekcie na początku tego roku Ludowy Bank Chin obniżył poziom
rezerwy obowiązkowej o 1%. Nie tylko bank centralny mocno wspiera w tym
momencie gospodarkę, ale również państwo dąży do poprawy polityki w zakresie
nieruchomości, wzrostu produkcji i przeprowadzenia reform spółek skarbu
państwa, co będzie miało fundamentalne znaczenie dla promowania uczciwej
konkurencji wobec przedsiębiorstw prywatnych.
Po licznych podróżach w
IV kwartale 2018 roku jestem przekonany, że świat dzieli
jeden-dwa kwartały od globalnej paniki twórców polityki pieniężnej, czego
oznaki pojawiły się już w pierwszych dniach 2019 r. Jak to może wyglądać?
Twórcy polityki będą mobilizować wszelkie możliwe środki na rzecz ratowania
szybko tonącej gospodarki, która nadal cierpi za błędy popełnione w ostatniej
dekadzie, dokładnie pół roku po tym, jak ci sami twórcy polityki oświadczyli,
że kryzys się zakończył.
Z początkiem 2019 r. Europa ponownie
popada w recesję pomimo ujemnej stopy referencyjnej Europejskiego Banku
Centralnego, a Niemcy nieoczekiwanie wydają się znacznie większym zagrożeniem niż
populistyczny włoski rząd. W Australii panuje chaos, zarówno pod względem
politycznym, jak i gospodarczym, ponieważ Królewska Komisja zmusza banki do
zaostrzania warunków kredytowych w gospodarce, która w co najmniej 50%
napędzana jest przez sektor mieszkaniowy.
Napięcia na amerykańskim rynku obligacji
doprowadziły do turbulencji w pierwszych dniach sesji w 2019 r., kiedy to
spread obligacji Barclay’s o wysokiej rentowności przekroczył
500 punktów bazowych względem amerykańskich obligacji skarbowych. W
połączeniu ze zniżkującym rynkiem akcji od czasu maksimów z września
spowodowało to, że prezes amerykańskiej Rezerwy Federalnej, Jerome Powell,
mocno skorygował najnowszą wersję polityki Fed w wywiadzie udzielonym wraz z
dwoma swoimi poprzednikami, którzy również przyczynili się do rozdmuchania
bańki spekulacyjnej. Powell miał się mocno z pyszna, ponieważ jego obietnica
„wysłuchania rynku” miała miejsce zaledwie dwa tygodnie po jego pokazie
agresywnej retoryki na posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku
20 grudnia.
Fed zatem mocno hamuje, ponieważ skończył się
napływ środków związany z repatriacją przedsiębiorstw, a emitenci obligacji
wysokiego ryzyka nie byli w stanie przeprowadzić aukcji. Jest oczywiste, że Fed
zaszła za daleko w kwestii normalizacji polityki pieniężnej, w tym nie tylko w
odniesieniu do podwyżek stóp procentowych, ale także zawrotnej skali
usztywniania ilościowego na poziomie 50 USD mld miesięcznie, co
kładzie kres szeroko zakrojonej inżynierii finansowej odpowiadającej za znaczną
część niemożliwego do utrzymania wzrostu rentowności przedsiębiorstw
amerykańskich w ostatniej dekadzie.
Chiny nadal biorą pod uwagę kolejne bodźce
fiskalne – obniżanie podatków, dotacje do kredytów hipotecznych, umocnienie
waluty – i zastanawiają się nad sposobem obchodów stulecia kraju w 2049 r.
w sytuacji, gdy plan przewidziany na 2025 r. został przesunięty na
2035 r. W Indiach rupia szybko traci na wartości po swobodnym spadku w
III kwartale, a bank centralny utracił niezależność. Japonia w
III kwartale odnotowała ujemny nominalny wzrost PKB – nominalny wzrost!
– pomimo zwiększonych nakładów na igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 r.
Równocześnie impuls kredytowy w Wielkiej
Brytanii odnotował największy spadek w skali światowej, przez co pierwsza
połowa 2019 r. upłynie pod znakiem podwyższonego ryzyka dla brytyjskich
aktywów.
Na powyższe zjawiska wpłynęli przede wszystkim
Czterej Jeźdźcy, których zidentyfikowaliśmy w ostatnich kwartałach i którzy
wywierają presję na globalne rynki, a także w coraz większym stopniu na
gospodarkę:
• Coraz wyższa cena światowego pieniądza
spowodowana usztywnianiem polityki Fed i przeniesienie tego zjawiska na spready
obligacji o wyższej rentowności.
• Coraz mniejsza ilość pieniądza w
efekcie nie tylko zaostrzania polityki Fed, ale także ograniczania wzrostu
bilansu zarówno przez Bank Japonii, jak i przez Europejski Bank Centralny.
• Odwrócenie procesów globalizacyjnych w
wyniku handlowego impasu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami.
• Wzrost światowych cen ropy przed ostatnim
spadkiem, szczególnie dotkliwy ze względu na wyjątkowo mocnego dolara.
Od czasu światowego kryzysu finansowego
zawiesiliśmy cykl koniunkturalny, zastępując go cyklem kredytowym. Kredyt,
kredyt i jeszcze raz kredyt przyczynił się do zmniejszenia produktywności i
inflacji cen aktywów, nie pobudzając realnej gospodarki i prowadząc do
największej nierówności od dziesięcioleci. Nieprawidłowa wycena pieniądza
i kredytu doprowadziła także do błędnego lokowania kapitału i zbyt długo
podtrzymywała przy życiu nieproduktywnych dłużników-zombie.
Nastroje w Europie, na Bliskim Wschodzie, w
Afryce i Azji są najgorsze, jakie kiedykolwiek widziałem, w tym gorsze, niż
tuż przed kryzysem z 2008 r. Wszędzie da się jednak odczuć
niespotykane dotychczas poczucie zniecierpliwienia i klasyczna odpowiedź
„mogłoby być gorzej” zastępowana jest obecnie otwartymi pytaniami o to, co
robić dalej i jaki może być stopień eskalacji wojny handlowej i populizmu. Analiza
sytuacji wykazuje, że sprawy przyjęły zły obrót, który jeszcze się pogorszy, o
ile nie nastąpią jakieś zmiany. Patrząc w przyszłość, musimy jednak zadać sobie
pytanie, co mogłoby wpłynąć na obecną dynamikę?
Rozwiązanie problemu ceny pieniądza jest
proste: rynek w znacznym stopniu odwrócił już planowany proces zaostrzania
polityki Fed, a cała amerykańska krzywa dochodowości—o której znaczeniu
przesądza fakt, iż Fed kontroluje cenę globalnego pieniądza – poszła ostro w
dół. Jest to jednak najwyżej wsparcie psychologiczne; cena pieniądza to
najmniej istotny z naszych Jeźdźców, ponieważ stopy bliskie zeru osłabiają
potencjał transmisji polityki pieniężnej związany z obniżeniem stóp
procentowych. Pozostałe kraje w większości przypadków dysponują jeszcze mniejszym
polem manewru w odniesieniu do stóp procentowych.
Najważniejszym czynnikiem jest ilość pieniądza
i nawet, jeżeli wszystkie największe banki centralne odkręcą teraz kurki, ich
wpływ na aktywność gospodarczą zacząłby być odczuwalny dopiero w okolicach
III kwartału tego roku. Impuls kredytowy wyprzedza gospodarkę o co
najmniej dziewięć miesięcy, a okres ten jest często dłuższy, ponieważ jest on
zależny od poziomu długu danego kraju. Aby ponownie zwiększyć ilość pieniądza
Fed potrzebowałaby jednak odwrócić proces usztywniania ilościowego, co
wywołałoby kolejną falę turbulencji na rynku, podobną do tego, co mogliśmy
zaobserwować w grudniu.
Pozytywną informacją na nowy rok jest to, że
cena energii denominowana w USD w IV kwartale powróciła do poziomów z
2017 r., mimo iż jej poziom pozostaje zmienny. Zanim jednak te najnowsze
bodźce staną się odczuwalne, musi minąć sporo czasu, ponieważ najwyższe od
2014 r. ceny odnotowano zaledwie trzy miesiące temu – w szczególności w
odniesieniu do walut rynków wschodzących, które były wówczas również bardzo
słabe. Ceny energii mogą pozostać na niższym poziomie, jednak zarówno
producenci z OPEC, jak i spoza OPEC będą dążyć do utrzymania dolnej granicy dla
ropy Brent na poziomie 50 USD za baryłkę.
W I kwartale pozytywny wpływ może
przynieść wstrzymanie polityki Fed i zasygnalizowanie odejścia od usztywniania
ilościowego przy równoczesnych dalszych działaniach Chin na rzecz umacniania
CNY do poziomu co najmniej 6,50 względem USD. Chiny stać na umocnienie waluty o
5%, ponieważ zmniejszyłoby to obciążenie długiem denominowanym w dolarach dla
spółek skarbu państwa i mogłoby stanowić istotny impuls do wyjścia z impasu
handlowego. Równocześnie tego rodzaju silny ruch polityczny ze strony Chin przy
deprecjacji USD mógłby przyczynić się do względnego ożywienia wśród aktywów
rynków wschodzących.
Pozostaje kwestia odwrócenia globalizacji: nie
istnieje wyraźne długoterminowe rozwiązanie tego problemu, jednak światowa
gospodarka jest w złym stanie, globalne rynki nadal odczuwają skutki fatalnego
2018 r., a Chiny za wszelką cenę dążą do stabilizacji. Poszukiwanie
rozwiązania trwa, a szanse na to, że jakieś się wreszcie pojawi, szybko rosną.
Naszym zdaniem rozwiązanie tego problemu powinno zostać nakreślone do 5 lutego,
czyli do chińskiego Nowego Roku – to priorytet dla obu stron
chińsko-amerykańskiej wojny handlowej. Alternatywa jest po prostu zbyt
przerażająca.
Po chińskim Nowym Roku pojawi się istotne
wsparcie dla chińskiej gospodarki, ponieważ jest ono niezbędne. Należy uważać
na nadchodzące turbulencje, ponieważ światowa polityka pieniężna ma charakter
reaktywny, a nie wyprzedzający i odpowiednie działania mogą zostać wdrożone
zbyt późno. Oznacza to, że największe ryzyko wiąże się z I kwartałem i to
właśnie wtedy nastąpi cykliczny dołek w kontekście cen aktywów i cyklu
koniunkturalnego. W I kwartale rynek może osiągnąć minimum dla tej części
cyklu.
To powiedziawszy, pierwsze miesiące
2019 r. mogą być jednak zaledwie początkiem cyklu lub dopiero powoli
prowadzić do kolejnego cyklu interwencji. Realnym rokiem zmiany okaże się
prawdopodobnie dopiero 2020 r. Byłoby to zgodne z cyklem politycznym, a
banki centralne i politycy mogą potrzebować jeszcze większego powodu do obaw,
aby podjąć odpowiednie działania – niestety.
Witamy w Wielkim Finale strategii przeciągania
i udawania – najgorszego eksperymentu polityki pieniężnej w historii.
Steen Jakobsen, Główny Ekonomista i CIO Saxo Banku
Mocne rozpoczęcie 2019 r. na rynkach
finansowych i towarowych trwa już trzeci tydzień. W tym miesiącu atmosferę na
rynkach podgrzewają: łagodniejsza retoryka amerykańskiego Federalnego Komitetu
Otwartego Rynku, zapowiedzi obniżek podatków i stóp procentowych w Chinach, a
także wzrost oczekiwań dotyczących przełomu w negocjacjach handlowych pomiędzy
Waszyngtonem a Pekinem.
Mimo to wzrost optymizmu jest nadal w większym
stopniu pochodną oczekiwań niż faktów, a nad rynkiem w dalszym ciągu wiszą
czarne chmury. Światowy wzrost gospodarczy hamuje, a trudniejsze warunki
finansowe zwykle najpierw uwidaczniają się na styku rynków wzrostu, private
equity, venture capital i konsumpcyjnych dóbr luksusowych, aby następnie
przenieść się na mniej niszowe rynki. We wszystkich tych segmentach w ciągu
ostatnich trzech miesięcy odnotowano spadki.
Dodatkowym powodem do niepokoju był odczyt
wskaźnika wyprzedzającego OECD (CLI – Composite Leading Indicator),
który w listopadzie wyniósł zaledwie 99,3, co stanowiło najniższą wartość dla
tego miesiąca od października 2012 r. Według agencji Reuters, w ciągu
ostatnich 50 lat spadek tego wskaźnika poniżej 99,3 sygnalizował recesję w
Stanach Zjednoczonych.
Tempo wzrostu amerykańskiej gospodarki
najprawdopodobniej spadnie, ponieważ w efekcie przeciągającego się paraliżu
rządu 800 000 pracowników od niemal miesiąca nie otrzymało pensji.
Natomiast w Chinach ostatnie pogorszenie danych ekonomicznych, m.in. największy
od 2005 r. spadek sprzedaży samochodów, spowodowało, że rząd i Ludowy Bank
Chin zwiększyli działania na rzecz stabilizacji hamującej gospodarki.
Zapowiedziano cięcia podatków, a w oczekiwaniu na obchody chińskiego Nowego
Roku zwiększono wprowadzanie do systemu dodatkowej płynności.
Indeks towarowy Bloomberg, bazujący na koszyku
głównych surowców podzielonych w równych proporcjach na energię, metale i
rolnictwo, przez trzeci tydzień z rzędu odnotował wzrost. Podobnie jak
wcześniej, największą zwyżkę wykazał sektor energetyczny. Jednak podczas gdy w
poprzednich tygodniach największy udział w tym wzroście miała ropa naftowa,
która odzyskiwała straty z IV kwartału 2018 r., w ubiegłym
tygodniu na pozycję lidera wysunął się gaz ziemny w związku z powrotem mroźnej
zimowej pogody.
Metale przemysłowe zasadniczo zyskały na
wartości w reakcji na nadzieje związane z negocjacjami w sprawie handlu oraz ze
wspomnianymi działaniami o charakterze politycznym w Chinach. Równocześnie dla
metali szlachetnych był to spokojniejszy tydzień, ponieważ większy apetyt na
ryzyko przyczynił się do częściowego zmniejszenia popytu na bezpieczne
inwestycje. Sektor zbóż utrzymał się na niezmienionym poziomie: dotychczasowy
popyt na eksport nie był wystarczający do redukcji olbrzymich zapasów w Stanach
Zjednoczonych, w szczególności w odniesieniu do soi.
Pallad, który od czasu minimum z sierpnia
umocnił się aż o 70%, po raz pierwszy przekroczył wartość
1 400 USD/uncja, kontynuując swój swobodny rajd w efekcie niemal
idealnego połączonego oddziaływania wyjątkowo niskiej podaży, dodatniego impetu
i niewielkiej płynności. Oznaki spowolnienia światowej sprzedaży pojazdów
mechanicznych nie zdołały dotychczas osłabić popytu ze strony producentów z
branży motoryzacyjnej, dla których metal ten jest niezbędny do spełnienia
zaostrzonych wymogów w zakresie emisji spalin.
Gaz ziemny w dalszym ciągu odnotowuje typowe
dla sezonu zimowego gwałtowne wahania, ponieważ zmieniające się prognozy
meteorologiczne w Stanach Zjednoczonych nadal stanowią wyzwanie dla traderów.
Zmienne prognozy krótkoterminowe, które zwykle są aktualizowane w weekendy, od
listopada przyczyniły się do utworzenia trzech okazji inwestycyjnych, podczas
których w poniedziałek w zeszłym tygodniu rynek odnotowywał mocną zwyżkę lub
spadek. Co do zasady, największym problemem dla byków jest rekordowa i nadal
rosnąca produkcja, ponieważ do uniknięcia kolejnego spadku cen niezbędne są
utrzymujące się mrozy.
Notowana na giełdzie nowojorskiej miedź HG
przekroczyła cenę 2,70 USD/lb, a na giełdzie londyńskiej – po raz pierwszy
w tym roku – 6 000 USD/t. W ujęciu ogólnym metal ten od lipca
ubiegłego roku utrzymuje się w przedziale 2,55-2,85 USD/lb. Pod koniec
tego miesiąca ma mieć miejsce kolejna tura rozmów w sprawie handlu przy okazji
wizyty wicepremiera Chin w Stanach Zjednoczonych. Mimo iż negocjacje handlowe
najprawdopodobniej będą głównym źródłem inspiracji w perspektywie
krótkoterminowej, podtrzymujemy pozytywną prognozę, przede wszystkim ze względu
na dodatkowe działania zapowiedziane w Chinach w momencie pogorszenia
fundamentów, m.in. spadku zapasów i możliwości, że podaż okaże się mniejsza niż
popyt.
Ropa idzie w górę już przez trzeci tydzień z
rzędu w ramach dalszego odzyskiwania strat z IV kwartału 2018 r.
Za ożywienie to odpowiada przede wszystkim ogólny wzrost apetytu na ryzyko, jak
również cięcia produkcji przez grupę OPEC+ przy równoczesnych dalszych
prognozach wzrostu popytu.
OPEC, amerykańska Administracja Informacji
Energetycznej (EIA) oraz Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) opublikowały
miesięczne raporty dotyczące rynku ropy za styczeń. We wszystkich trzech
raportach podkreślano znaczenie prewencyjnej redukcji wydobycia przeprowadzonej
przez OPEC w grudniu przed uzgodnionymi z producentami spoza OPEC cięciami
produkcji przewidzianymi na styczeń. Rosja obrała przeciwny kierunek i według
raportu MAE zwiększyła produkcję do rekordowego wolumenu wynoszącego niemal
11,5 mln baryłek dziennie, czyli około 300 000 b/d
powyżej poziomu, do którego zobowiązała się zejść w nadchodzących miesiącach.
MAE, podobnie jak dwie pozostałe instytucje, podtrzymała swoją prognozę dla
popytu ze względu na fakt, iż niższe ceny przyczyniły się do zahamowania
obecnego spadku światowej aktywności gospodarczej.
Podczas gdy grupa OPEC+ dokłada wszelkich
starań, aby ograniczyć podaż, kwestia popytu nadal stanowi wielką niewiadomą. W
efekcie głównym czynnikiem kształtującym ceny w tym momencie są wydarzenia
makroekonomiczne w postaci kursów akcji i rentowności obligacji korporacyjnych.
Zgodnie z naszymi wyliczeniami 30-dniowa korelacja krocząca pomiędzy ropą WTI a
kontraktem terminowym na S&P 500 osiągnęła najwyższy poziom od
2011 r. W związku z powyższym, na tym etapie należy skoncentrować
się przede wszystkim na zmianach na rynku.
Zarówno ropa WTI, jak i ropa Brent utrzymują
się w przedziałach konsolidacji z listopada i grudnia: w przypadku WTI jest to
50-55 USD/b, a w przypadku ropy Brent – 57,50-64 USD/b, co widać na
wykresie poniżej.
Złoto i srebro zdołały
utrzymać duże zyski odnotowane w grudniu, który dla akcji spółek amerykańskich
okazał się najgorszym miesiącem od początku lat 30. ubiegłego wieku. Nastąpiło
to pomimo szeregu problemów związanych z umocnieniem bardziej ryzykownych
aktywów, w tym akcji. Tabela poniżej wykazuje, że korzystne dla metali szlachetnych
zmiany na pozostałych rynkach, które zapewniały szerokie wsparcie w grudniu, z
początkiem stycznia zaczęły tracić na znaczeniu.
Fakt, iż złoto zdołało
mimo to utrzymać większość przewagi wskazuje na dalszy apetyt inwestorów na ten
metal, zarówno w ramach zabezpieczania się przed kolejnymi spadkami na innych
rynkach, jak i minimalizacji oddziaływania nasilających się turbulencji politycznych.
Wzrost populizmu, pogorszenie jakości przywództwa i rozpad relacji pomiędzy
kluczowymi światowymi graczami to dobre powody, aby zachować ostrożność i
szukać zabezpieczenia.
Tłumaczyłoby to
również, dlaczego złoto nie jest wyprzedawane, podczas gdy ceny pozostałych
aktywów idą w górę. Na takie zabezpieczenie, jak złoto, nie szkoda tracić
pieniędzy w sytuacji, gdy inne aktywa idą w górę, ponieważ warto posiadać je na
wypadek, gdyby trend się odwrócił. Ponownie, tabela poniżej wykazuje, jakie wyniki
przyniosła ta strategia w grudniu.
Podczas gdy wolumen
opartych na złocie ETF w posiadaniu inwestorów osiągnął pięcioletnie maksimum,
poruszamy się po omacku, jeśli chodzi o pozycje spekulacyjne funduszy
hedgingowych. Raport Commitments of Traders nie jest publikowany od
rozpoczęcia paraliżu rządu w Stanach Zjednoczonych. Od 18 grudnia CFTC nie
opublikowała żadnego raportu.
Podtrzymujemy pozytywną prognozę dla złota,
jednak ze względu na popyt na pozostałe klasy aktywów inwestorzy powinni
uzbroić się w cierpliwość. W oparciu o teorię zniesień Fibonacciego, przy
obecnym trendzie rosnącym korekta do poziomu 1 246 USD/uncja postrzegana
byłaby jako słaba.
Ole Hansen,
szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank
Saxo
Bank, lider segmentu fintech, specjalizujący się w transakcjach i inwestycjach
z wykorzystaniem różnorodnych aktywów, opublikował listę najpopularniejszych akcji
wśród klientów banku w 2018 roku w skali globalnej, a także w Polsce.
Dla
inwestorów i traderów ubiegły rok był burzliwy ze względu na nowe rekordowe
maksima przy równoczesnym gwałtownym wzroście zmienności. W efekcie pojawiały
się korzystne okazje inwestycyjne, a równocześnie wzrosło znaczenie
odpowiedniego zarządzania ryzykiem i dywersyfikacji portfela.
–
Początek 2018 r. był szalony: styczeń okazał się najlepszym miesiącem od
kilkudziesięciu lat, natomiast w lutym zapanował chaos. Później sytuacja stała
się jeszcze bardziej zaskakująca. Amerykański rynek akcji ponownie zaczął
błyskawicznie rosnąć, odzyskując ponad połowę strat, i wydawał się solidny do
połowy marca, kiedy to nastąpiła kolejna wyprzedaż sięgająca minimów z lutego.
Mimo iż rynek był bliski paniki, sytuacja ustabilizowała się i amerykańskie
akcje zdołały we wrześniu odnotować nowe rekordowe maksima pomimo coraz
większych napięć na linii Pekin-Waszyngton – pisze Peter Garnry, dyrektor ds.
strategii rynków akcji w Saxo Banku.
– Na
rynkach wschodzących pojawiły się jednak pęknięcia, ponieważ chińskie akcje
zaczęły spadać, a mocniejszy dolar i wyższe ceny ropy negatywnie wpływały na
konsumentów na tych rynkach. Miał miejsce szybki spadek nastrojów, przez co
indeks S&P 500 w najgorszym momencie stracił aż -20,2%. Na pogorszenie
nastrojów wpłynęła również agresywna polityka Trumpa wobec Chin – dodaje
Garnry.
Christopher
Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku uważa, że w skali
globalnej klienci Saxo koncentrowali się przede wszystkim na akcjach
największych amerykańskich spółek technologicznych, które miały kluczowe
znaczenie dla giełdy amerykańskiej do czasu korekty w październiku i które
wielu inwestorów i zarządzających funduszami uznawało za akcje defensywne: „innymi
słowy, bez względu na sympatię dla Facebooka lub jej brak, potrzebowali akcji
tej spółki w swoich portfelach. Poza akcjami amerykańskich spółek
technologicznych w głównej piątce znalazła się również spółka Alibaba, co
wyraźnie wskazuje, że coraz więcej inwestorów zwraca się w kierunku giełdy
chińskiej. Biorąc pod uwagę znaczne dyskonto akcji chińskich spółek
technologicznych spowodowane wojną handlową i spowolnieniem gospodarczym w
Państwie Środka, inwestorzy najprawdopodobniej równie chętnie będą lokować w
nich swoje środki w tym roku”.
Najpopularniejsze akcje w Saxo
Banku w skali globalnej (zysk w % w 2018 r.)
Facebook Inc. (-25,7%) – W 2018 r.
akcje tej spółki straciły na wartości 25,7% – dla Facebooka był to istny annus
horribilis, a skandal gonił skandal. Inwestorzy coraz bardziej
niepokoją się o przyszły wzrost zysków, ponieważ założyciel i prezes spółki
Mark Zuckerberg zasugerował, że marże najprawdopodobniej znajdą się pod presją,
gdyż spółka zwiększa obecnie swoje inwestycje w bezpieczeństwo platform.
Wydatki kapitałowe od 2015 r. wzrosły o niemal 400%, prześcigając wzrost
przepływów pieniężnych z działalności operacyjnej. W efekcie wycena Facebooka
została obniżona do poziomów zbliżonych do średniej wartości na indeksie
S&P 500. Można przyjąć tezę, że Facebook ostatecznie dojrzał zarówno
jako technologia, jak i jako spółka notowana na giełdzie. W tym roku akcje
Facebooka najprawdopodobniej w dalszym ciągu będą uważnie obserwowane, ponieważ
jest to nadal jedna z najsilniejszych współczesnych marek konsumenckich, ale
także ze względu na fakt, iż znajduje się na celowniku organów regulacyjnych i
polityków, którzy liczą, że dzięki temu zyskają cenne populistyczne punkty u
elektoratu.
Amazon.com Inc. (+28,4%) – dla „sklepu ze
wszystkim”2018 r. ponownie okazał się korzystny: akcje
zyskały na wartości 28,4%, a zysk i przychody w dalszym ciągu rosły w
odpowiednim tempie. W IV kwartale nastąpiła jednak zmiana nastrojów,
ponieważ akcje spółki odnotowały największy spadek od 2016 r. (o 26,2%) w
miarę, jak inwestorzy zaczęli uwzględniać w wycenach niższy wzrost. Stałym
tematem w 2018 r. były regulacje i kontrola praktyk biznesowych Amazonu i
tendencja ta najprawdopodobniej utrzyma się również w 2019 r. Inwestorzy
zaczęli się również ostatnio obawiać o działalność międzynarodową spółki, która
nie rozwija się w tak szybkim tempie, jak na terytorium Stanów Zjednoczonych i
wykazuje mniejszą rentowność. Amazon to powszechnie uznana marka wśród
inwestorów detalicznych, dlatego należy się spodziewać, że w 2019 r. akcje
tej spółki będą ponownie cieszyć się popularnością.
Alibaba Group Holding Ltd.
(-20,8%) – 2018 r.
nie był najlepszy ani dla Chin, ani dla chińskich spółek. Alibaba, największa
spółka Państwa Środka z branży e-commerce, w ubiegłym roku odnotowała spadek
cen akcji o 20,8% ze względu na coraz to nowe dowody na spowolnienie chińskiej
gospodarki spowodowane różnorodnymi czynnikami, w tym taryfami celnymi na
towary eksportowane do Stanów Zjednoczonych. Inwestorzy już od dawna postrzegali
tę spółkę jako sposób na uzyskanie dostępu do szybko rozwijającej się chińskiej
gospodarki konsumpcyjnej. Ze względu na znaczenie wzrostu gospodarczego w
Chinach należy się spodziewać znacznego zainteresowania akcjami chińskich
spółek również w 2019 r.
Tesla Inc. (+6,9%) – spółka
najprawdopodobniej nie ma sobie równych, jeśli chodzi o budowanie napięcia i
generowanie nowych doniesień medialnych niczym na taśmie produkcyjnej. Akcje
zyskały na wartości 6,9%, jednak droga do tego wzrostu była być może jedną z
najbardziej burzliwych, ponieważ cena akcji wahała się pomiędzy 244,59 i 387,46
w miarę, jak inwestorzy stale usiłowali uzyskać informacje na temat wzrostu i
wyjaśnić niepokojące pogłoski na temat sytuacji finansowej spółki. Biorąc pod
uwagę, że słynny założyciel Tesli, Elon Musk, jest przedmiotem kolejnych
doniesień medialnych, przewidujemy, że w 2019 r. nastąpi ciąg dalszy
pozytywnych i negatywnych dramatów w odniesieniu do Tesli, ponieważ spółka
rozpoczyna dostawę Modelu 3 na rynek europejski, a pod koniec roku chce rozpocząć
produkcję tego modelu w Chinach.
Apple Inc. (-6,79%) – dla dotychczasowego
faworyta i spółki, która mogła sobie pozwolić na wszystko, 2018 r. okazał
się punktem zwrotnym. Akcje Apple straciły na wartości 6,8% po pierwszych
doniesieniach, że popyt na nowe modele iPhonów okazał się niższy, niż
przewidywano. Kulminacją było zaskakujące obniżenie prognozowanych przychodów
na początku stycznia, kiedy to prezes spółki, Tim Cook, przyznał, że popyt był
niższy, niż przewidywano, w szczególności w Chinach, kluczowym rynku dla
przyszłego wzrostu. Ze względu na fakt, iż w 2019 r. głównym tematem wśród
inwestorów będą właśnie Chiny, Apple z ekspozycją na tamtejszy rynek z
pewnością pozostanie pod ścisłą obserwacją.
Najpopularniejsze akcje wśród
polskich klientów Saxo
– Ewolucja
giełdy w 2018 roku nie przebiegała tak, jak przewidywano. Zauważyliśmy, że
nasi polscy klienci koncentrowali się na innych aspektach niż klienci na innych
obsługiwanych przez nas rynkach. Przede wszystkim skupiali się na papierach
wartościowych notowanych na giełdzie amerykańskiej, obejmujących zarówno akcje
wzrostowe, jak i niedoszacowane spółek z różnych sektorów (chemia, media,
sprzęt komputerowy itp.). – pisze Christopher Dembik.
– Pięć
najpopularniejszych akcji wśród polskich klientów to: Western Digital Corp.,
The Chemours Co., grupa kapitałowa Expedia, MPLX LP oraz Comcast
Corporation – klasa A. Podwyższenie statusu Polski do poziomu rynku
rozwiniętego we wrześniu ubiegłego roku nie wydawało się szczególnie wpłynąć na
zainteresowanie naszych klientów rynkiem lokalnym – dodaje Dembik.
Christopher
Dembik tak opisuje 5 najpopularniejszych akcji wśród polskich klientów Saxo:
Western Digital i The Chemours
to dwie spółki, dla których końcówka roku okazała się trudna ze względu na
niepewność dotyczącą ich głównego modelu biznesowego, w szczególności w
odniesieniu do cen pamięci NAND w przypadku Western Digital i obaw dotyczących
północnoamerykańskiego przemysłu bazującego na dwutlenku tytanu w przypadku The
Chemours.
Z
drugiej strony bardzo dobrze z problemami na rynku amerykańskim poradziła sobie
grupa kapitałowa Expedia, przede wszystkim ze względu na wzrost w
segmencie wynajmu krótkoterminowego – HomeAway – który wygenerował solidne
zyski. Inwestorzy odczuli ulgę, że spółka wreszcie zaczyna odnosić korzyści z
przeprowadzonego trzy lata temu zakupu tej strony internetowej oferującej
zestawienie ofert dla turystów.
MPLX LP jest na czwartym
miejscu pod względem popularności. Ta amerykańska spółka specjalizuje się w infrastrukturze
energetycznej i może w tym roku ponownie przyciągnąć uwagę inwestorów ze
względu na zapowiedź ewentualnych kolejnych przejęć. Ostatnia transakcja miała
miejsce we wrześniu 2018 r., kiedy MPLX nabyła Pin Oak Holdings za
450 mln USD.
Polscy
klienci inwestowali również w akcje Comcast Corporation klasy A; spółka
ta jest na bardzo dobrej pozycji w amerykańskiej branży medialnej, ale także w
niektórych krajach europejskich, takich jak Włochy czy Niemcy. W 2018 r.
cena akcji spadła w efekcie październikowej korekty i obaw dotyczących
przyszłych stóp procentowych pod koniec roku, jednak fundamenty spółki są nadal
solidne i cena akcji powróciła do bardziej atrakcyjnego przedziału 30 USD.
Wydaje się, że
łagodniejsza retoryka Rezerwy Federalnej wystarczyła do ożywienia rynku po
zakończonym niedawno koszmarnym grudniu, a także przekonała inwestorów, że
wyceny aktywów będą miały wsparcie przez cały rok. Nawet widmo światowej
recesji nie odstraszyło inwestorów – świadomie wybierają wyższe ryzyko w
przekonaniu, że to najlepszy moment na zakup tańszych aktywów.
Preferowana kategoria?
Rynki wschodzące.
Obligacje rynków
wschodzących w 2018 r. odnotowywały wyraźnie słabe wyniki. Do końca
grudnia 2018 r. rentowności tych obligacji osiągnęły dziewięcioletnie
maksimum, skłaniając inwestorów do ponownego przemyślenia sprawy i zaangażowania
się w tym zmiennym, choć potencjalnie bardzo rentownym obszarze.
Jedno jest pewne: w
tym momencie nic nie wspiera rajdu na rynkach wschodzących poza łagodnym
wystąpieniem prezesa Powella z 4 stycznia. Gdyby Fed tak bardzo nie
złagodziła retoryki na początku stycznia, wyprzedaż na rynku akcji
najprawdopodobniej zyskałaby na sile, zniechęcając inwestorów do ryzyka. Jednak
w sytuacji, gdy Fed najwyraźniej znalazła się w narożniku byków, wielu graczy
jest gotowych podjąć większe ryzyko.
Nastroje te widać już
na rynku w postaci emisji obligacji rynków wschodzących, jednak jesteśmy
przekonani, że trend ten wywrze jeszcze większą presję na nadmiernie lewarowany
system, który lada chwila może się załamać.
Obligacje rynków
wschodzących emitowały w tym roku jako pierwsze Filipiny. Uzyskały w ten sposób
1,5 mld USD w zamian za dziesięcioletnie papiery dłużne oferujące
rentowność na poziomie 3,782%, tj. o 110 punktów bazowych wyższą niż
amerykańskie obligacje skarbowe. Wycena pierwotna obligacji wynosiła 130 punktów bazowych
powyżej obligacji amerykańskich, a zatem inwestorzy wykazali się o
20 punktów bazowych większym entuzjazmem, niż przewidywano.
Wyraźnie pokazuje to
zaufanie inwestorów do banków centralnych. Z jednej strony, na poprawę
nastrojów wpłynęło złagodzenie retoryki Fed; z drugiej strony, po odczycie
filipińskiego CPI wykazującym niższe oczekiwania inflacyjne inwestorzy
najwyraźniej uznali, że biorąc pod uwagę spowolnienie światowej gospodarki,
lokalny bank centralny jeszcze przez jakiś czas nie podwyższy stóp
procentowych, na czym skorzystają obligacje.
Tak wyraźny dowód na
uzależnienie rynku od wsparcia banku centralnego w sytuacji, gdy prognozy
ekonomiczno-polityczne gospodarek wschodzących są nadal niepewne, jest bardzo
niepokojący.
Filipiny nie były
jedynym emitentem obligacji w pierwszych tygodniach stycznia. Również Arabia
Saudyjska i Turcja wykorzystały pozytywne nastroje wywołane przez Fed i
wyemitowały własne dłużne papiery wartościowe.
Pomimo ostrożności
wobec Arabii Saudyjskiej po zabójstwie dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego,
Rijad wprowadził na rynek dziesięcio- i trzydziestojednoletnie obligacje o
wartości 7,5 mld USD. Popyt na obligacje wyniósł
27,5 mld USD, a w efekcie cena wzrosła w porównaniu z pierwotnymi
szacunkami.
Zmagająca się z
problemami Turcja również rozpoczęła 2019 r. emisją obligacji
denominowanych w dolarach o najdłuższym od niemal roku terminie wykupu –
wartych 2 mld USD dziesięcioletnich papierów dłużnych z terminem
w kwietniu 2029 r. Podobnie jak w przypadku Arabii Saudyjskiej,
duży popyt wśród inwestorów spowodował, że pierwotna oferta publiczna na
poziomie 7,875% zeszła do pierwotnej rentowności w wysokości 7,68%.
Kraje te ustanowiły
niebezpieczny precedens dla pozostałych gospodarek wschodzących skłonnych do
przetestowania rynku. W miarę stabilizacji rynku akcji i wstrzymania procesu
zaostrzania polityki Fed, kolejne gospodarki wschodzące nabierają ochoty na
udział w rynku – krążą już pogłoski o planowanej przez Wybrzeże Kości Słoniowej
sprzedaży euroobligacji o wartości 1 mld USD.
Może to oznaczać tylko
jedno: rynki wschodzące zwiększają lewarowanie i w coraz większym stopniu
narażone są na wahania kursów twardych walut, takich jak euro czy dolar
amerykański.
Założenie, że
złagodzenie retoryki Fed rozwiąże problem spowolnienia gospodarczego,
nadmiernie lewarowanego systemu finansowego i niepewności politycznej, wydaje
się w tym momencie największą szansą na zysk – i inwestorzy masowo rzucili się,
by ją wykorzystać. Naszym zdaniem jednak łagodniejszy Fed to powód do obaw, nie
do radości. Jeszcze w ubiegłym roku Fed podtrzymywał pozytywną prognozę dla
gospodarki, podwyższając stopy procentowe w przekonaniu, że istniały podstawy
do zakładania dalszej stabilizacji. Obecnie, gdy bank centralny zmienił podejście,
inwestorzy powinni grać na zniżkę, nie na zwyżkę, w szczególności w sytuacji,
gdy jasne jest, że w przypadku recesji jedynie Stany Zjednoczone będą
dysponować odpowiednimi narzędziami do stymulowania gospodarki.
Nie oznacza to
bynajmniej, że inwestorzy powinni porzucić obligacje rynków wschodzących i
zwrócić się w stronę bezpieczniejszych aktywów. W istocie historia uczy nas, że
okazje pojawiają się nawet w okresach trudności. Jednak masowy pęd do
zapewnienia sobie małej cząstki dodatkowej rentowności nie ma najmniejszego
sensu. Ważne jest racjonalne podejmowanie decyzji inwestycyjnych i pełna
świadomość ryzyka.
Pogoń za rentownością
obligacji opisanych powyżej jest irracjonalna. Po pierwsze, mówimy o
obligacjach skarbowych. Mimo iż tego rodzaju papiery uznawane są za
bezpieczniejsze od obligacji korporacyjnych, należy pamiętać, że w sytuacji,
gdy spółki stają się niewypłacalne, ponieważ nie są już w stanie kontynuować
działalności, w większości przypadków bankructwa suwerennych krajów spowodowane
są faktem, iż państwa te nie chcą spłacać inwestorów z przyczyn politycznych. W
dzisiejszych czasach, kiedy rośnie niepewność polityczna, a populiści stoją u
sterów wielu światowych rządów, uważam, że istnieją podstawy do tego, aby
zachować szczególną ostrożność.
Erdogan i Duterte nie
wyglądają mi na przywódców, którzy poprowadzą swoje kraje w kierunku
preferowanym przez międzynarodowych inwestorów. W przypadku jakichkolwiek
problemów gospodarczych najprawdopodobniej nie zawahają się przed podjęciem
niekonwencjonalnych działań – co zresztą już pokazali.
Nie uważam, by 3,782%
zysku wypłacone mi przez rząd Filipin po upływie 10 lat (US718286CG02),
odpowiadające przewadze 110 punktów bazowych nad amerykańskimi
obligacjami skarbowymi, dostatecznie wynagrodziło mi poniesione ryzyko.
W tym momencie
preferuję amerykańskie obligacje korporacyjne, które bez problemu oferują
przewagę 100 punktów bazowych nad obligacjami skarbowymi w obszarze
obligacji o ratingu inwestycyjnym. W ubiegłym tygodniu omawialiśmy obligacje
Forda, z ratingiem BBB- i rentownością wynoszącą około 5% przy dwuletnim
terminie wykupu, co odpowiada przewadze o 200 punktów bazowych w
stosunku do obligacji skarbowych.
To samo dotyczy
krajów, którymi obecnie rządzą populiści, takich jak Meksyk czy Brazylia.
Wydaje się na przykład, że rynki finansowe dość pozytywnie zareagowały na
Bolsonaro i AMLO; Bolsonaro najwyraźniej szykuje od dawna oczekiwaną reformę
emerytalną, natomiast AMLO raduje serca inwestorów, obniżając podatki od
dochodów z IPO, aby pobudzić system finansowy. Wszystko ładnie, pięknie… ale
czy jesteśmy gotowi na inwestycję w dziewięcioletnie denominowane w dolarach
obligacje meksykańskie (US91087BAE02), których rentowność ledwo przekracza 4%?
Pamiętajmy, że podczas kampanii wyborczej AMLO zapowiadał uniezależnienie
energetyczne Meksyku w sposób sprzeczny z długoterminowymi celami Stanów
Zjednoczonych. Moim zdaniem rentowność rzędu 4% nie wystarczy, by zrównoważyć
tak wysokie ryzyko polityczne.
To samo można
powiedzieć o Brazylii. Bolsonaro słynie ze skrajnie prawicowych, rasistowskich
i wychwalających dyktaturę wypowiedzi. Czy rentowność na poziomie 4,8% w
odniesieniu do dziewięcioletnich denominowanych w dolarach obligacji
brazylijskich (US105756BZ27) jest adekwatna do związanego z tym ryzyka
politycznego? Naszym zdaniem nie jest.
Pomimo przeszacowania
aktywów rynków wschodzących w 2018 r., pozostały one drogie. Bezmyślne
podążanie za rynkami wschodzącymi w sytuacji, gdy znacznie bliżej mamy niezliczone
inne opcje wydaje się narażaniem na niepotrzebne ryzyko.
Nie ma to jak
rozpocząć nowy rok dobrym, tradycyjnym rajdem! Musimy przyznać, że
powątpiewaliśmy w zwrot na rynku, jednak dzięki temu, iż szef Fed wkroczył do
akcji niczym rycerz w lśniącej zbroi, mogliśmy odetchnąć i ponownie mieć
nadzieję na pozytywny obrót wydarzeń.
Należy jednak
podkreślić, że odnotowany w ostatnich dniach rajd wywołały wyłącznie
oczekiwania rynku, że Fed wstrzyma się z zaostrzaniem polityki, a może wręcz ją
poluzuje, ze względu na ogólnoświatowy spadek tempa wzrostu gospodarczego i towarzyszące
mu spadki na giełdach. Inwestorzy nie dostrzegają jednak, że obecny cykl
koniunkturalny rozpoczął się dawno temu i nieuchronnie zbliża się do końca.
W tym momencie jedynym
zasadnym pytaniem jest to, ile czasu dzieli nas od kolejnej recesji.
Brzmi to dramatycznie
i być może jest to naturalne dla Włoszki otoczonej samymi Duńczykami, jednak
nie chodzi mi o puste dramatyzowanie. Uwagi prezesa Fed stanowiły od dawna
oczekiwane „sprowadzenie na ziemię” oczekiwań rynku, a komentarze na temat
elastyczności itp. wskazują, że bank centralny będzie ostrożnie analizował dane
przed podjęciem jakichkolwiek działań. W ujęciu ogólnym, Powell brzmiał tak,
jak powinien brzmieć prezes banku centralnego, który ma wszystko pod kontrolą.
Jednak czy jest to prawda?
Naszym zdaniem Fed ma
niewielką kontrolę nad tym, co nas czeka; szkody zostały już wyrządzone. Bez
względu na działania podejmowane przez Fed w celu opóźnienia lub uprzedzenia
recesji, uniknięcie jej wydaje się skrajnie nieprawdopodobne.
Dlaczego?
W 2018 r. wyniki
na rynkach kształtowały dwa główne czynniki: polityka pieniężna banku
centralnego i doniesienia dotyczące potencjalnej wojny handlowej pomiędzy
Stanami Zjednoczonymi a Chinami. W tym roku na znaczeniu zyska kwestia
ogólnoświatowego spowolnienia gospodarczego. W przeciwieństwie do polityki i
wojny handlowej nie ma szybkiego sposobu na hamujący wzrost gospodarczy.
Inwestorzy będą musieli uzbroić się w cierpliwość i zrozumieć, że Fed,
Europejski Bank Centralny czy Bank Japonii nie są w stanie zrobić ani
powiedzieć nic, co odwróciłoby bieg tych wydarzeń. Jeżeli globalny porządek,
rozumiany tu jako banki centralne, polityków i gospodarkę, przestaje działać w
sposób zrównoważony, oznacza to zbliżającą się recesję.
Nie oznacza to jednak,
że należy panikować. Może i zbliżamy się do recesji, jednak jeszcze ona nie
nastąpiła i mamy dość czasu na reorganizację portfela pod kątem większej
dywersyfikacji i zapewnienia sobie poduszki finansowej. Przede wszystkim należy
zrozumieć, co wiąże się z ryzykiem, a co stanowi okazję w obecnych
okolicznościach, a następnie dokonać właściwego wyboru.
Naszym zdaniem rynek
inwestycji o stałym dochodzie oferuje wiele ciekawych okazji. Co ważne,
obligacje zapewnią bufor dla zdywersyfikowanych portfeli, podczas gdy akcje
najprawdopodobniej ucierpią na skutek zwiększonej zmienności. Wierzymy również,
że optymalnym wyborem są krótkie terminy wykupu z jednej kluczowej przyczyny o
charakterze taktycznym: po korekcie na rynku obligacje w dalszym ciągu będą
generować określoną rentowność do czasu wykupu. W terminie wykupu korekta
powinna już zostać przeprowadzona, co daje inwestorom możliwość inwestycji w
papiery innych emitentów, które – miejmy nadzieję – do tego czasu stanieją.
Szczególnie dostępny
stał się obszar amerykańskich obligacji korporacyjnych, biorąc pod uwagę
korzystny spread względem obligacji skarbowych. W istocie wydaje się możliwe
zainwestowanie w obligacje o ratingu inwestycyjnym z przewagą nad obligacjami
skarbowymi wynoszącą co najmniej 150 punktów bazowych, co przekłada
się na solidną rentowność w wysokości 4%.
Jeszcze większe zyski
można znaleźć w sektorach, które dotychczas odnotowywały problemy, takich jak
branża motoryzacyjna. Spółki motoryzacyjne znacznie ucierpiały w wyniku
chińsko-amerykańskiej wojny handlowej, jeśli jednak faktycznie zbliżamy się do
recesji, można się spodziewać, że w sektorze tym nastąpi stabilizacja nawet
wówczas, gdy gospodarka będzie nadal hamować.
Wśród takich spółek
można znaleźć niezabezpieczone obligacje uprzywilejowane Ford Motor z kuponem w
wysokości 3,813% i terminem wykupu w październiku 2021 r. (US345397ZH93),
oferujące 270 punktów bazowych przewagi nad obligacjami skarbowymi,
co przekłada się na rentowność w wysokości 5,24% przy zaledwie dwóch latach i
10 miesiącach do wykupu. Inwestorzy preferujący krótsze terminy mogą zainteresować
się obligacjami Ford Motors z kuponem w wysokości 2,681% i terminem wykupu w
styczniu 2020 r. (US345397YE71), oferujące rentowność rzędu 4,4% i
znajdujące się obecnie poniżej wartości nominalnej. Całkiem nieźle, jak na
obligacje o ratingu BBB!
Można się jedynie
obawiać, że w przypadku eskalacji wojny handlowej rating tych obligacji może
zostać obniżony do kategorii śmieciowej. Dlatego właśnie inwestorzy nie wahają
się szukać okazji w obszarze obligacji o wysokiej rentowności. Mimo iż ryzyko
obniżenia ratingu w warunkach zmienności i niepewności rynkowej jest nadal
wysokie w odniesieniu do wszystkich rodzajów obligacji, obligacje o wysokiej
rentowności już w tym momencie mają kategorię śmieciową, dzięki czemu są mniej
podatne na efekty potencjalnej zmiany ratingu inwestycyjnego na kategorię
wysokiej rentowności, a równocześnie zapewniają lepszą rentowność.
Jednak scenariusz ten
nie dotyczy Forda. W istocie obligacje Fiat Chrysler o niższym ratingu,
znajdujące się na granicy obszaru wysokiej rentowności i ratingu inwestycyjnego
(BA3 według agencji Moody’s, BB+ według S&P i BBB- według Fitch), są
obecnie na lepszej pozycji niż Ford. Przykładowo, obligacje Fiata z kuponem w
wysokości 4,5% i terminem wykupu w kwietniu 2020 r. (US31562QAC15) oferują
przewagę nad obligacjami skarbowymi wynoszącą zaledwie
175 punktów bazowych (rentowność 4,30%) przy terminie wykupu
wynoszącym rok i trzy miesiące.
To bardzo interesujący
punkt podkreślający fakt, iż inwestorzy skupiają się obecnie na aktywach
bazowych spółki.
To wyraźny sygnał, że
rynek koncentruje się na prognozowanej recesji i możliwym wzroście wskaźników
niewykupionych obligacji. W obecnej sytuacji wybór wysokojakościowych
inwestycji nie jest przedwczesny – jest konieczny.