Osoby zajmujące się teorią gier obecnie
pochłonięte są analizą ryzyka związanego z zaplanowanym na ten weekend szczytem
G20, przy czym skupiają się nawet nie tyle na samym szczycie, co na sobotnim
spotkaniu przywódcy Chin Xi Jinpinga z prezydentem Stanów Zjednoczonych
Donaldem Trumpem.
Rynki wysyłają sprzeczne sygnały co do
nadziei, iż efektem tego spotkania będzie swego rodzaju deeskalacja wojny
handlowej. Rynki obligacji sugerują szukanie bezpiecznych inwestycji, natomiast
rynki akcji i spready kredytowe wydają się stosunkowo spokojne i optymistyczne.
Tuż przed zaplanowanym spotkaniem strona chińska zapowiedziała, że ewentualne
porozumienie w sprawie handlu obwarowane będzie warunkami wstępnymi,
obejmującymi m.in. zniesienie przez Waszyngton dotychczasowych taryf celnych, a
być może również zniesienie zakazu sprzedaży produktów chińskiej spółki Huawei,
co może okazać się bardziej problematyczne. Żadna ze stron nie chce okazać
słabości, a równocześnie dąży do uniknięcia bezpośredniej, chaotycznej eskalacji
konfliktu i olbrzymich zakłóceń światowych łańcuchów dostaw, które mogłyby
wyrządzić realne szkody gospodarcze (w tym w odniesieniu do jedynego wskaźnika
sukcesu Trumpa, czyli giełdy), dlatego najbardziej prawdopodobnym scenariuszem
będzie wznowienie niekończących się i raczej bezowocnych rozmów.
Scenariusz bazowy (60%): spotkanie będzie miało bardzo
przyjazny charakter sygnalizując, że obie strony powrócą do negocjacji. Wiemy
jednak, że nawet gdy w rzeczywistości obie strony są w stanie uniknąć eskalacji
konfliktu, Chiny nigdy, a Stany Zjednoczone z dużym prawdopodobieństwem, nie
odejdą od polityki traktowania transferu technologii w kontekście
bezpieczeństwa narodowego ani od wytykania związanych z tym zagrożeń ze względu
na fakt, iż mamy do czynienia z coraz większą „rywalizacją mocarstwową” tych
państw. Reakcja rynku: ryzyko to jest
już uwzględnione w wycenach i skala ewentualnych reakcji będzie niewielka, a
uwaga rynku skupi się na kluczowych danych ze Stanów Zjednoczonych i na
polityce Fed.
Scenariusz negatywny (30%): spotkanie będzie miało stosunkowo
przyjazny charakter, jednak zobowiązania do podjęcia rozmów nie przyniosą
żadnych efektów i na rynku pojawią się obawy, że po powrocie do Waszyngtonu
Trump nałoży taryfy na warte dalsze 300 mld USD towary importowane z
Chin. Reakcja rynku: aprecjacja USD, JPY i CHF, mocna korekta w dół
walut rynków wschodzących i drugorzędnych walut G10.
Scenariusz pozytywny (10%): ten scenariusz jest bardzo mało
prawdopodobny – być może strony podejmą bardziej szczególne zobowiązania, które
bardziej bezpośrednio złagodzą obawy o kolejne taryfy? Reakcja rynku:
deprecjacja USD, konsolidacja obligacji skarbowych, a w efekcie deprecjacja JPY
i CHF, wsparcie dla walut rynków wschodzących i drugorzędnych walut G10.
W przyszłym tygodniu poznamy większość
istotnych danych, które zaważą na decyzji Fed o obniżeniu stóp procentowych o
25 lub 50 punktów bazowych na posiedzeniu FOMC. Znaczne
rozminięcie się z prognozami danych na temat płac w czerwcu w przyszły piątek
i/lub niemal recesyjny odczyt wyników czerwcowego badania sektora
niewytwórczego ISM w przyszłą środę może np. spowodować, że rynek zacznie
forsować większe cięcia stóp (w tym momencie na rynku prawdopodobieństwo
większego cięcia stóp wynosi poniżej 25%). Ponadto w przyszłym tygodniu odbędą
się wystąpienia kilku prominentnych członków Fed: Clarida, członek zarządu Fed,
w poniedziałek wypowie się w Finlandii, a członek nowojorskiego oddziału Fed (a
tym samym wiceprezes) Williams we wtorek udzieli komentarza w Zurichu. W
kontekście sygnalizowania zmian polityki Fed Clarida postrzegany jest jako
bardziej wpływowy od samego Powella.
Dziś rano funt szterling odnotował nowe minima
względem euro po sugestii Borisa Johnsona, że jako premier dołoży wszelkich
starań, aby zachować możliwość przeprowadzenia twardego Brexitu, w tym poprzez
przerwanie sesji parlamentu. Johnson dość słusznie podkreślił, że jeżeli
Zjednoczone Królestwo jednostronnie wyeliminuje możliwość twardego Brexitu,
pogorszy to pozycję negocjacyjną Wielkiej Brytanii wobec UE. Podtrzymujemy
konstruktywną prognozę dla funta w założeniu, że zwycięży realpolitik i
pragmatyczne podejście, które pozwoli uniknąć niepotrzebnych zawirowań
gospodarczych, a zatem w najgorszym razie nastąpi zorganizowany Brexit w
dalszym terminie umożliwiającym uzgodnienie nowych warunków celnych. Nadal
jednak sugerujemy ograniczenie ekspozycji do opcji, ponieważ wszystko może się
zdarzyć.
Sugerowane transakcje
– Utrzymanie długich pozycji w parze EUR/USD ze zleceniami stop poniżej 1,1320 – Utrzymanie długich pozycji w parze AUD/USD z realizacją połowy zysków powyżej 0,7000 przed rozpoczęciem weekendu – Długoterminowe (co najmniej czteromiesięczne) opcje sprzedaży na parę EUR/GBP z ceną wykonania do 0,8750
John J. Hardy, dyrektor ds. strategii rynków walutowych w
Saxo Banku
Wybory do Parlamentu Europejskiego pod koniec
maja dla wyborców brytyjskich stanowiły swego rodzaju „miękkie referendum” w
sprawie UE – okazję do wyjścia z domu i oddania głosu na najbardziej
probrexitowskie ugrupowanie lub na najbardziej prounijne partie, takie jak
Liberalni Demokraci. Jeżeli sondaż może stanowić jakąkolwiek wskazówkę co do
powszechnych odczuć na temat wyjścia z Unii, wynik okazał
się zdecydowanie probrexitowski, a Brexit Party, najnowsze ugrupowanie Nigela
Farage’a, uzyskało najwięcej głosów i zwolennicy pozostania w Unii nie
przeważyli.
Jedyne partie opowiadające się za pozostaniem
w UE, czyli Liberalni Demokraci oraz Zieloni/Szkocka Partia Narodowa, łącznie
uzyskały zaledwie tyle głosów, co Brexit Party. Frekwencja wyniosła 37%, co
wykazało apatię społeczeństwa i zmęczenie tematyką Brexitu. W efekcie następny
premier Wielkiej Brytanii – a wszystko wskazuje na to, że będzie to Boris
Johnson – będzie musiał sfinalizować Brexit, aby kraj mógł ruszyć z
miejsca.
W pierwszej rundzie głosowania na lidera
torysów Boris Johnson zdobył 114 z 330 możliwych głosów; dla porównania, drugi
za nim Jeremy Hunt, o bardziej centrystycznych poglądach, uzyskał 43 głosów. Waga
tej informacji jest dość niewielka, ponieważ ograniczenie liczby kandydatów do
dwóch powyższych do 22 czerwca najprawdopodobniej spowoduje mobilizację
zwolenników centryzmu/przeciwników Johnsona, jednak zdecydowanie zgadzamy się z
poglądem, iż Johnson jest absolutnym faworytem i po podliczeniu głosów członków
Partii Konserwatywnej w całym kraju 22 lipca zostanie przywódcą torysów.
Ponieważ rynki funkcjonują w oparciu o
oczekiwania, możliwość, że Boris Johnson zostanie premierem Wielkiej Brytanii
była brana pod uwagę już od jakiegoś czasu. Po porażce przywództwa Theresy May
narracja na rynku przez ostatnich kilka tygodni zmieniła się w kierunku
niekorzystnym dla funta szterlinga, a dwa najbardziej prawdopodobne scenariusze
to twardy Brexit lub rząd Corbyna. Przyjrzyjmy się najpierw drugiemu z nich,
żeby szybko go wyeliminować: szanse na nowe wybory i utworzenie rządu przez
Partię Pracy są coraz mniejsze i ciągle spadają. Popularność Corbyna ucierpiała
ze względu na fakt, iż podczas problemów May okazał się on słabym oportunistą,
a ponadto jego platforma jest za bardzo na lewo od centrum polityki
gospodarczej, aby wygrać w wyborach powszechnych.
W przypadku twardego Brexitu podejrzewamy, że
po utworzeniu rządu Johnsona istnieje duża szansa na szybką zmianę narracji z
„twardego Brexitu” na „zorganizowany Brexit”. W swoim wystąpieniu inaugurującym
kampanię wyborczą wśród torysów 12 czerwca Boris Johnson oświadczył, że
przygotuje Zjednoczone Królestwo na twardy Brexit, aby wyraźnie zasygnalizować
UE, że Brytyjczycy dążą do wyjścia z Unii dla zasady, nawet jeżeli nie jest to
dla niego osobiście pożądany wynik. Ostatecznie UE wykaże odpowiedni podziw dla
determinacji nowego premiera i zaakceptuje, że nie jest w stanie zmusić
Wielkiej Brytanii do przeprowadzenia ponownego referendum ani do zawarcia
upokarzającego porozumienia, które stanowiłoby taki sam policzek dla
brytyjskiej suwerenności co trzykrotnie odrzucone porozumienie w sprawie
wyjścia z Unii. Zamiast tego w nadchodzących miesiącach podejście do Brexitu
może stać się bardziej pragmatyczne.
Jak może wyglądać zorganizowany Brexit? Mamy
do czynienia ze zbyt dużą liczbą zmiennych, jednak zasadniczym efektem mogłoby
być formalne wyjście z Unii przez Wielką Brytanię 31 października z pełnym
„backstopem” – utrzymaniem obecnej unii celnej tymczasowo i co najmniej do
końca 2020 r., być może pod warunkiem, że Zjednoczone Królestwo w okresie
przejściowym wstrzyma się od zawarcia jakichkolwiek nowych umów handlowych.
Dzięki temu obie strony zyskałyby na czasie,
aby wynegocjować rozsądne porozumienie w sprawie handlu (jeżeli UE chce
porozumienia o wolnym handlu z Kanadą, wydaje się absurdalne, by nalegała na
twarde warunki WTO w odniesieniu do jednego ze swoich głównych kierunków
eksportowych). Pozostałe ważne kwestie, takie jak prawa obywateli Unii, są dość
jednoznacznie rozstrzygnięte, natomiast dłuższy termin na zawarcie nowego
porozumienia celnego do końca 2020 r. (a może dłużej?) zapewniłby czas na
ustanowienie „granicy cyfrowej” na potrzeby Irlandii/Irlandii Północnej.
Jednym ze źródeł niepewności i dziką kartą,
która może doprowadzić do zwycięstwa pragmatyzmu, jest fakt, iż
1 listopada nastąpi zmiana przywództwa we wszystkich kluczowych
instytucjach unijnych, przez co obecni przywódcy UE od końca czerwca do listopada
będą de facto figurantami, ponieważ procedury polityczne dotyczące
powołania nowych liderów, od przewodniczącego Komisji Europejskiej po
przewodniczącego Rady Europejskiej, są już w toku. W tym kontekście trudno
sobie wyobrazić mniej korzystne dla Wielkiej Brytanii połączenie, niż Juncker i
Barnier, co wykazał okres od referendum w sprawie Brexitu z 2016 r.
Rozegranie wyników Brexitu
Po pierwsze należy podkreślić, że wszystko
może się zdarzyć i rzeczywisty scenariusz może się znacznie różnić od naszych
przewidywań. W szczególności w nadchodzących miesiącach akcja cenowa może się
mocno wahać w obydwu kierunkach, ponieważ niepewność kształtowana jest przez
kolejne doniesienia medialne.
Alokacja ryzyka: sugerujemy dokonanie na tym etapie – na początku
lata – połowy zwykłej alokacji ryzyka, aby w przypadku, gdy rozwój wydarzeń w
nadchodzących miesiącach okazał się zgodny z oczekiwaniami, dodać drugą połowę.
Gra na scenariusz długoterminowy korzystny dla funta: określenie horyzontu
czasowego
Boris Johnson zdecydowanie podkreśla, że
zamierza respektować termin 31 października, i wyraźnie widać, że
społeczeństwo jest zmęczone tematyką Brexitu, dlatego nieco ryzykownie
zakładamy, że nie nastąpią kolejne opóźnienia i że sprawy zaczną się krystalizować
przed tym terminem, a pewien okres po tym terminie – powiedzmy do końca
listopada – doprowadzi do wykształcenia trendu.
Podstawowa pozycja: opcje sprzedaży EUR/GBP, z datą wygaśnięcia pod
koniec listopada
Przykład: (na dzień 14 czerwca
referencyjna cena spot wynosi 0,8905)
Długa pozycja w opcjach sprzedaży EUR/GBP
0,8600, data wygaśnięcia 22 listopada, koszt: 58 pipsów
Poziom opłacalności: 0,8542
Zakładając, że para EUR/GBP może zejść do
połowy odległości od minimów z okresu po Brexicie w rejonach 0,8300-0,8100,
które przed referendum stanowiły mniej więcej maksima/opór (tj. spadek do
0,8200), transakcja wygenerowałaby 342 pipsów, czyli niemal sześciokrotność
ryzykowanej kwoty. Naturalnie, wszystkie środki zaangażowane w odniesieniu do
premii przepadną w przypadku, gdyby w dniu wygaśnięcia 22 listopada para
EUR/GBP znalazła się na poziomie 0,8600 lub powyżej.
Traderzy mogą także rozważyć nieco wyższe lub
niższe stawki oferujące odpowiednio wyższy poziom opłacalności lub większą
dźwignię finansową, zakładając, że para EUR/GBP w tym drugim przypadku bardzo
mocno spadnie.
Jedna ze strategii dystrybucji ryzyka polega
na wyborze połowy pierwotnej pozycji teraz i połowy później na wypadek, gdyby
sytuacja GBP w ciągu lata uległa pogorszeniu, np. w przypadku, gdyby UE na
początku negocjacji wykazała twarde stanowisko. Wiąże się z tym ryzyko
straconej okazji w przypadku, gdyby para EUR/GBP rozpoczęła spadek wcześniej
niż później, a wzrost stanowiłby okazję do kupna znacznie wyższej opcji
sprzedaży w odniesieniu do drugiego etapu transakcji, co podwyższyłoby poziom
opłacalności dla całej transakcji. Inna strategia polega na trzymaniu części
alokacji ryzyka w rezerwie na wypadek możliwości opcji kupna GBP/USD, o której
mowa poniżej.
Długoterminowy wykres dla pary EUR/GBP: należy zauważyć bardzo
szeroki przedział w parze EUR/GBP przed i po referendum w sprawie Brexitu z
2016 r.
Pozostałe pozycje: opcje kupna GBP/USD, jednak wyłącznie z
oportunizmu. Nadal dostrzegamy ryzyko, że dolar amerykański odnotuje kolejny,
ostateczny wzrost w nadchodzących miesiącach, ponieważ Fed ma nadal sporo do
zrobienia, aby uprzedzić oczekiwania rynku i zapowiedzieć luzowanie, które
mogłoby wywrzeć wrażenie na światowych rynkach (alternatywnie, gwałtownego
wzrostu kursu USD dałoby się uniknąć poprzez zawarcie porozumienia politycznego
typu Plaza Accord).
Jednak w dłuższej perspektywie USD jest
wyjątkowo przewartościowany. Nie jesteśmy w stanie wycenić opcji w
hipotetycznym punkcie czasowym w przyszłości, jednak jakiekolwiek gwałtowne
umocnienie USD stanowi miecz obosieczny, ponieważ mocny USD jest niekorzystny
dla wzrostu gospodarczego i rynków i doprowadzi do zdecydowanej reakcji. W
przypadku scenariusza mocnego USD, w ramach którego para GBP/USD powróciłaby w
okolice np. 1,2000, można by podjąć ryzyko długoterminowe (do 2020 r.
włącznie) w odniesieniu do opcji kupna poza pieniądzem.
Ryzyko:
– Główne ryzyko związane z jakąkolwiek transakcją przy dłuższej zmienności polega na tym, że całość ryzyka alokowanego do tej transakcji (premia opcyjna) może zostać utracona, a zatem inwestorzy powinni dokonywać alokacji wyłącznie kwot, których strata jest dla nich akceptowalna. Para EUR/GBP może znaleźć się znacznie wyżej w przypadku realizacji całkowicie odmiennego od naszego scenariusza, w efekcie którego Wielka Brytania znalazłaby się w dołku ze słabnącą gospodarką i odpływem kapitału. – Od referendum brytyjski wzrost gospodarczy jest stosunkowo słaby i nasza analiza impulsu kredytowego w Zjednoczonym Królestwie sugeruje, że w nadchodzących dwóch – trzech kwartałach kraj ten będzie się zmagać z problemami. Oznacza to, że jakikolwiek impuls umacniający funta szterlinga będzie musiał bazować na stopniowym wzroście zaufania i powrocie kapitału do Zjednoczonego Królestwa w perspektywie długoterminowej, nie może zaś opierać się na przekonaniu, że spowoduje to natychmiastową poprawę stanu brytyjskiej gospodarki.
John J. Hardy, dyrektor ds. strategii rynków walutowych w
Saxo Banku
Po raz pierwszy od czterech tygodni indeks towarowy Bloomberg odnotował
wzrost. Podczas gdy zależne od wzrostu gospodarczego surowce, takie jak ropa naftowa,
poszły w dół pomimo kolejnych obaw o stabilizację sytuacji na Bliskim
Wschodzie, liderem ponownie okazał się sektor rolny.
Wśród metali złoto zyskało na wartości, dążąc do kluczowego obszaru
oporu, natomiast ze względu na zagrożenie strajkiem pallad osiągnął największy
zysk w ujęciu tygodniowym od niemal roku.
Indeks produktów rolnych BCOM, który niecałe pięć tygodni temu spadł do
rekordowego minimum, od tego czasu zyskał ponad 22%, osiągając najwyższy poziom
od sześciu miesięcy. Na +5% zysku w ubiegłym tygodniu wpłynęły przede wszystkim
trzy główne uprawy: kukurydza, pszenica i soja. Utrzymujące się przez całe
miesiące opady i powodzie spowodowały opóźnienie lub wręcz rezygnację z
zasiewów na obszarach upraw w Stanach Zjednoczonych, dzięki czemu mieliśmy do
czynienia z jednym z najbardziej spektakularnych przypadków pokrywania krótkich
pozycji w historii.
Miesięczny raport amerykańskiego Departamentu Rolnictwa w sprawie
popytu i podaży potwierdził ten wpływ w ubiegłym tygodniu; na prowadzenie wysunęła
się kukurydza po większej, niż przewidywano redukcji produkcji i zapasów. Co
gorsza, kolejne prognozy opadów na całym Środkowym Zachodzie w przyszłym
tygodniu zniwelowały nadzieje na terminowy obsiew leżących dotychczas odłogiem
pól.
Na rynku ropy miało miejsce przeciąganie liny: napięcia na Bliskim
Wschodzie jedynie częściowo zrównoważyły dalsze obawy o globalny popyt i wzrost
notowań akcji amerykańskich spółek. Ponieważ na horyzoncie nie widać żadnego
rozwiązania kwestii chińsko-amerykańskiej wojny handlowej, jej implikacje dla
światowego wzrostu gospodarczego nadal negatywnie wpływają na prognozy dla ropy
naftowej, która w ubiegłym tygodniu osiągnęła najniższy poziom od czterech
miesięcy.
Niezdolność do wygenerowania premii za ryzyko geopolityczne po atakach
na tankowce w Zatoce Omańskiej może wskazywać, że albo rynek sceptycznie
podchodzi do bieżącej narracji w odniesieniu do tożsamości sprawców, albo obawy
o popyt na tym etapie po prostu przeważyły szalę.
Comiesięczne raporty amerykańskiej Administracji Informacji
Energetycznej (EIA), OPEC i Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE)
wykazały kolejny spadek światowego popytu na ropę, natomiast wzrost podaży
spoza OPEC utrzymał się na stabilnym poziomie, przekraczając popyt o prawie
milion baryłek dziennie. MAE stwierdziła, iż podaż spoza OPEC, pomijając
ewentualny wstrząs o charakterze geopolitycznym, w 2020 r. „zaleje” rynek,
nie pozostawiając OPEC innej możliwości niż walka o odzyskanie utraconego
udziału w rynku.
Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, a także napiętą sytuację w
Iranie, najbliższe szczyty OPEC i OPEC+, których termin zaplanowano, ale
jeszcze nie potwierdzono na koniec czerwca, z dużym prawdopodobieństwem będą
stanowić wyzwanie. Plany Arabii Saudyjskiej, aby utrzymać poparcie Rosji dla
cięć produkcji po drugim półroczu, nie mówiąc już o 2020 r., mogą okazać
się utrudnione.
Innym istotnym wyzwaniem dla rynku ropy w ciągu ostatnich czterech
tygodni był stały wzrost zapasów amerykańskiej ropy naftowej. Ze względu na
rekordową produkcję i gorszy niż zwykle popyt nastąpił nietypowy, sprzeczny z
trendem sezonowym wzrost zapasów ropy naftowej do niemal dwuletniego maksimum.
W trakcie tych czterech tygodni łączny dzienny spadek cen na dzień publikacji
przekraczał 8 USD/b, co zaznaczono strzałkami na wykresie poniżej.
Prognoza krótkoterminowa jest nadal niekorzystna; wybicie poniżej
poziomu ostatnich minimów może spowodować kolejne przedłużenie spadku do
rejonów 5 USD/b. Jednak mimo iż trwa redukcja długich pozycji, liczba
nowych krótkich pozycji raczej nie wzrośnie, dopóki sytuacja na Bliskim
Wschodzie pozostanie niepewna.
Te same obawy o popyt i podaż, które doprowadziły do spadku cen ropy,
przyczyniły się do umocnienia złota, które odnotowało czternastomiesięczne
maksimum, a w efekcie zbliżyło się do ściany oporu stanowiącej granicę dla
wzrostu od 2014 r. Słabe dane ekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych i z Chin
wzmocniły przekonanie, że banki centralne, przede wszystkim amerykańska Rezerwa
Federalna, już wkrótce rozpoczną kolejną rundę luzowania.
Liczne nieudane próby wybicia od 2014 r. stanowiły źródło
frustracji zarówno dla traderów, jak i dla inwestorów. Jednak w efekcie napięć
na Bliskim Wschodzie i w Hongkongu, jak również oczekiwań dotyczących cięć stóp
procentowych i obaw przed recesją, złoto nabrało nieco wiatru w żagle. Dalsze
wsparcie pojawiło się ze strony funduszy hedgingowych, które w ostatnich
tygodniach nabywały rekordowe ilości złota.
Wykres poniżej wyraźnie prezentuje utrzymujące się problemy techniczne
dla złota. Biorąc pod uwagę prognozowane rozszerzenie rynków, jesteśmy
przekonani, że złoto ostatecznie wybije się wyżej. Z czysto technicznego punktu
widzenia wybicie takie mogłoby oznaczać, że kolejnym celem będzie
1 480 USD/oz.
Największe ryzyko krótkoterminowe wiąże się z możliwością, że
amerykański Federalny Komitet Otwartego Rynku nie odpowie na oczekiwania w
zakresie agresywnych cięć stóp i/lub że spotkanie Trumpa z Xi na szczycie G20 w
Osace w dniach 28-29 czerwca nieoczekiwanie doprowadzi do porozumienia w
sprawie handlu. Ponadto, mimo iż fundusze hedgingowe wspierały ostatnią hossę,
jakiekolwiek odwrócenie cen na tym etapie mogłoby spowodować istotną likwidację
najnowszych długich pozycji.
Ole Hansen,
szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank
Ubiegłotygodniowe
posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego wyraźnie wykazało, że odejście od
luzowania ilościowego nie rozpocznie się, dopóki gospodarka się nie ustabilizuje.
EBC zakomunikował również, że pozostaje otwarty na możliwość dalszego luzowania
ilościowego w przypadku dalszego poważnego pogorszenia warunków
makroekonomicznych. Wiadomość ta spowodowała hossę na rynku obligacji strefy
euro, przede wszystkim papierów o długich terminach wykupu. Krzywa dochodowości
w strefie euro uległa spłaszczeniu w miarę spadku rentowności obligacji
długoterminowych.
Jak gdyby kłopotów w
strefie euro było mało, rosną obawy dotyczące chińsko-amerykańskiej wojny
handlowej, przez co wielu inwestorów uważa, że po zmianie kierunku gospodarki
amerykańskiej Rezerwa Federalna nie będzie miała innej możliwości niż
złagodzenie polityki, aby uniknąć znacznej przeceny akcji.
W tym momencie rynek
uwzględnia w wycenach trzy cięcia stóp Fed nawet od przyszłego miesiąca.
Oczekiwania rynku przyczyniły się do mocnej hossy obligacji skarbowych i
korporacyjnych, czy jednak istnieje powód do optymizmu co do dalszego obniżania
wycen tych walorów?
Prawda jest taka, że
obecna hossa nie wydaje się uwzględniać żadnych innych okoliczności niż
oczekiwania dotyczące polityki banków centralnych. To niebezpieczne podejście,
ponieważ rynki mogą równie szybko się załamać, jeżeli oczekiwania te się nie
spełnią lub jeżeli dojdą do głosu inne czynniki, które skomplikują sytuację.
Przykład? Włochy.
Jak widać na wykresie
powyżej, od początku miesiąca do dziś rentowność dziesięcioletnich BTP spadła o
32 punktów bazowych. Rentowność ta osiągnęła 2,34% — najniższy
poziom od końca maja 2018 r., zanim wybory nie doprowadziły do
nieoczekiwanego wzrostu. Mimo iż hossa włoskich obligacji skarbowych wydaje się
sugerować, że sytuacja w tym kraju powoli stabilizuje się pod względem
politycznym i gospodarczym, w rzeczywistości fakty wyglądają odwrotnie.
W ubiegłym tygodniu
Komisja Europejska rozpoczęła śledztwo w sprawie rzekomego naruszenia przez
Rzym warunków ekonomicznych uzgodnionych jesienią ubiegłego roku. Włochy nie
tylko nie osiągnęły wartości docelowych długu publicznego i wydatków, ale
również według szacunków Komisji deficyt tego państwa do 2020 r. wzrośnie
do poziomu 3,5%. Dług publiczny Włoch w 2018 r. osiągnął poziom
132,2% PKB i przewiduje się, że w tym roku wzrośnie do 135%. Wzrost PKB
Włoch również zahamował niemal do zera, nie pozostawiając jakichkolwiek nadziei
na szybkie ożywienie.
Tymczasem
populistyczny rząd w Rzymie nadal zapowiada, że podtrzyma plany dotyczące
wydatków. Szczery do bólu lider Ligi wyraźnie dał do zrozumienia, że
jakiekolwiek wzmianki na temat oszczędności nie będą mile widziane i w dalszym
ciągu postrzega wydatki jako preferowane narzędzie stymulacji wzrostu
gospodarczego. Ponadto w ubiegłym tygodniu włoski parlament przegłosował
projekt zawierający informacje na temat planów rządu dotyczących wprowadzenia
„mini-BOTów”, nowego rodzaju bonów skarbowych, które rząd będzie mógł
wykorzystywać do spłaty długu wobec przedsiębiorstw komercyjnych, a obywatele –
do płatności podatków.
Wiele osób uznało to
za metodę wprowadzenia równoległej waluty państwowej, która może zagrozić euro.
Mimo iż projekt ten nie jest wiążący i ma niewielką wagę ustawodawczą, dla
inwestorów jest to wystarczające do odgadnięcia rzeczywistych zamiarów Rzymu i
przyjęcia bardziej ostrożnej postawy wobec obecnych wycen obligacji skarbowych.
Największe ryzyko
związane z włoskimi obligacjami skarbowymi i korporacyjnymi dotyczy obecnie
następujących kwestii:
Nałożenie sankcji przez Komisję Europejską Mimo iż ich nałożenie może nastąpić dopiero za wiele miesięcy, z opublikowanego w ubiegłym tygodniu raportu Komisji Europejskiej wyraźnie wynika, że Włochy kwalifikują się już do podjęcia działań dyscyplinarnych. W przypadku nałożenia sankcji Włochy mogą być zmuszone do wniesienia nieoprocentowanego depozytu w wysokości 0,2% PKB, stanowiącego gwarancję podjęcia działań naprawczych.
Wyższe koszty zaciągania kredytów niwelują skutki rozluźnienia fiskalnego Nawet jeżeli Włochy uzyskają zgodę na rozluźnienie polityki fiskalnej, niekoniecznie doprowadzi to do pożądanego tempa wzrostu ze względu na stopniowy wzrost kosztów zaciągania kredytów.
Możliwe obniżenie ratingów W ubiegłym tygodniu agencja Moody’s bardzo jasno wyraziła się na temat możliwości spadku zaufania inwestorów w związku z wprowadzeniem mini-BOTów. Agencja ratingowa pesymistycznie podeszła również do prognozowanego wzrostu gospodarczego Włoch zauważając, że oba te zjawiska są niekorzystne dla akcji kredytowej w tym kraju.
Polityka banków centralnych może się okazać nie tak łagodna, jak oczekiwano Nawet jeżeli spełni oczekiwania rynku, może nie wystarczyć do wsparcia wycen obligacji w kontekście problemów natury polityczno-gospodarczej.
Wszystkie te czynniki
powodują, że naszym zdaniem hossa włoskich obligacji skarbowych zaszła za
daleko w zbyt szybkim tempie i BTP podlegają ryzyku istotnej korekty. Kluczowe
znaczenie ma jednak czas i przewidujemy, że zmienność na rynku włoskich obligacji
skarbowych wzrośnie pod koniec sierpnia ze względu na fakt, iż głównym tematem
rozmów w Brukseli stanie się budżet Włoch na 2020 r.
Rentowność
dziesięcioletnich BTP może wzrosnąć w okolice 3,6%, czyli poziomu odnotowanego
ostatnio w ubiegłym roku; będzie to wówczas okazja do kupna. Uważamy jednak, że
włoskie obligacje skarbowe zasługują na więcej uwagi w perspektywie
krótkoterminowej, ponieważ mogą to być jedne z pierwszych aktywów, które pójdą
w dół po ujawnieniu się ograniczeń ekonomicznych. Rynek może zacząć się
obawiać, że spłata długu krótkoterminowego stanowi większe ryzyko niż dług
długoterminowy.
Trudność poruszania się po rynku, na który
oddziałuje kilka istotnych, a przy tym sprzecznych sił, została udowodniona w
ubiegłym tygodniu, kiedy to po tygodniowym utrzymywaniu się w granicach
przedziału cena ropy Brent nieoczekiwanie gwałtownie poszła w dół. Mocny spadek
w kierunku kluczowego wsparcia na poziomie 60 USD za baryłkę
spowodowała decyzja prezydenta Donalda Trumpa o wkroczeniu na nowy front
eskalującej już wojny handlowej z Chinami. Jednak jego decyzja o zastosowaniu
broni taryfowej wobec Meksyku, aby wymusić ograniczenie napływu migrantów z
Ameryki Środkowej, została przez środowiska biznesowe uznana za potencjalnie
przyspieszającą widoczne już spowolnienie gospodarcze.
Naszym zdaniem przecena związana z recesją
mogła już się zakończyć po tym, jak ropa Brent znalazła wsparcie przed poziomem
kluczowym (60 USD/b). Spadek poniżej tego poziomu stanowiłby sygnał, że
cena ropy może powrócić do minimum z grudnia, czego nie potwierdzają obecne
fundamenty. Jednak prognoza krótkoterminowa jest zależna od wyników akcji
amerykańskich spółek i od tego, czy spekulacyjne długie pozycje są zmuszone
jeszcze bardziej zredukować grę na zwyżkę.
Miesiąc rozpoczął się przy przewadze
spekulacyjnych długich pozycji zakładających, że rynek wspierać będzie
ograniczona podaż i napięcia na Bliskim Wschodzie, jednak sytuacja zmieniła się
o 180 stopni, a nowojorskie kontrakty terminowe na ropę WTI odnotowały
najgorsze miesięczne wyniki od siedmiu lat. Według ostatniego raportu Commitments
of Traders obejmującego tydzień kończący się 28 maja, spekulacyjni
gracze zredukowali łączną pozycję netto w ropie WTI i Brent do poziomu
trzymiesięcznego minimum.
Po raz pierwszy od rozpoczęcia tej redukcji
cena ropy Brent zareagowała na przeniesienie uwagi przez inwestorów z
ograniczonej podaży na podwyższone ryzyko wolniejszego wzrostu gospodarczego i
popytu. Zmniejszenie ogólnej pozycji w ropie Brent o 41 tys. lotów do
poziomu 353 tys. stanowiło największą redukcję od listopada ubiegłego
roku, a wzrost krótkiej pozycji brutto o 53% do poziomu 50 tys. lotów
był największy od października.
OPEC pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej
najprawdopodobniej utwierdzi się teraz w przekonaniu o słuszności decyzji o
kontynuacji korzystnego dla cen ograniczania produkcji po przewidzianym okresie
sześciu miesięcy. Pod koniec miesiąca odbędzie się szczyt OPEC, a biorąc pod
uwagę, że Arabia Saudyjska i inni dążą do przejęcia irańskiego udziału w rynku,
można się spodziewać, że spotkanie będzie burzliwe. Przyczyniła się do tego
również wiadomość, że po raz pierwszy od ostatniego porozumienia o ograniczeniu
podaży produkcja ropy przez Rosję była poniżej wartości docelowej. Jednak
produkcja w wysokości 11 114 mln baryłek dziennie, czyli
76 000 b/d poniżej górnego limitu, była wynikiem zanieczyszczenia
rurociągu „Przyjaźń”, co doprowadziło do spadku eksportu do Europy w ostatnim
miesiącu.
Opublikowane w tym tygodniu przez agencję
Bloomberg miesięczne badanie produkcji ropy przez OPEC wykazało, że w maju
ogólna produkcja pozostawała bez zmian, a ograniczenia wprowadzone przez Kuwejt
(-40 tys. b/d) i przede wszystkim przez zmagający się z sankcjami
Iran (-230 tys. b/d) zrównoważył wzrost produkcji w Arabii
Saudyjskiej (+170 tys. b/d), Libii (+60 tys. b/d) i Iraku
(+50 tys. b/d).
Ole Hansen,
szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank
Rynki rozwinięte – w szczególności rynek amerykański – wykazywały
większą odporność i często pełniły rolę bezpiecznych przystani, podczas gdy
rynki wschodzące ucierpiały na skutek niskich wolumenów transakcji, awersji do
ryzyka i mocnego USD. W ostatnim miesiącu indeks rynków wschodzących MSCI
stracił na wartości 9%, przy czym dla giełdy południowokoreańskiej spadek ten
wyniósł 14% i tyle samo dla giełdy johannesburskiej. Inwestorzy korygują swoje
oczekiwania dotyczące wzrostu, co najprawdopodobniej wywrze większą presję na
banki centralne, aby zrównoważyły swoje stanowisko w sprawie polityki
pieniężnej pod bardziej akomodacyjnym kątem.
W Chinach korekta nowych kredytów w dół
Biorąc pod uwagę najnowsze dane z Chin nadal spodziewamy się ożywienia
wzrostu gospodarczego. Kwietniowe dane dotyczące nowych kredytów były nieco za
niskie, jednak wiadomo, że miesięczne przepływy kredytów zawsze charakteryzuje
duża zmienność, nawet w okresie polityki bardziej intensywnych bodźców
gospodarczych. Ponadto korekta w dół nie jest zaskoczeniem po tak dużej liczbie
nowych kredytów w I kwartale (odpowiadających około 9% PKB).
Ponadto, podobnie jak w 2016 r., sektor państwowy zaczął ostatnio
pełnić funkcję amortyzatora: wzrost inwestycji państwowych równoważy spadek
inwestycji prywatnych. Trend ten prawdopodobnie będzie stawać się bardziej
czytelny w miarę eskalacji wojny handlowej. W ujęciu ogólnym obecny konflikt na
linii Pekin – Waszyngton może okazać się korzystny dla wzrostu gospodarczego w
Chinach, ponieważ rząd zmuszony jest do odkręcenia kurka z kredytami i
podejmowania interwencji w gospodarkę w celu pobudzenia sektorów najbardziej
narażonych na skutki amerykańskich taryf celnych, takich jak sektor usług
komunikacyjnych.
Reszta świata: nie widać ożywienia w kształcie litery V
W przeciwieństwie do oczekiwań z początku tego roku, chińskie bodźce
gospodarcze dotychczas nie wpłynęły w zauważalny sposób na sąsiednie gospodarki
ani na resztę świata. Zasadniczo w większości azjatyckich gospodarek eksport
spada, z wyjątkiem Wietnamu ze względu na wzrost eksportu do Stanów
Zjednoczonych, wynoszący 28% r/r w pierwszych pięciu miesiącach
2019 r.
W kwietniu eksport Chin spadł o 2,7% r/r, Japonii – o
2,4% r/r, a Tajlandii – 2,6% r/r, przy czym w przypadku tego kraju
był to już drugi miesiąc spadku z rzędu. Sytuacja w dalszym ciągu będzie się
pogarszać, przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej. W pierwszych
20 dniach maja eksport Korei Południowej spadł o 11,7%, a ministerstwo
spraw gospodarczych Tajwanu ostrzega, że w maju eksport w ujęciu rok do roku
może być niższy o 7,6%-10%.
W Stanach Zjednoczonych prognoza jest bardziej negatywna niż w przypadku
I kwartału. Liczne dane ekonomiczne nadal wskazują na siłę gospodarki,
jednak gdzieniegdzie pojawiają się sygnały ostrzegawcze, które zaczynają
niepokoić inwestorów. Amerykańskie dane za II kwartał były słabe:
działalność produkcyjna spadła poniżej dziewięcioletniego minimum, spadła
liczba zamówień na dobra trwałe, co sugeruje hamowanie działalności
przemysłowej, a jeden z naszych ulubionych wskaźników monitorujący ogólnie
pojęty stan gospodarki, indeks działalności narodowej Chicago Fed (NAI), powrócił
do poziomu z wiosny 2016 r., tj. do -0,32.
Ponadto wskaźnik PKB (GDP Now) Rezerwy Federalnej z Atlanty szacuje
wzrost PKB w II kwartale na 1,2%, co znacznie odbiega od 3,2% odnotowanych
w I kwartale. Ze względu na negatywny wpływ wojny handlowej i na fakt, iż
gospodarka nie jest już pobudzana dużymi obniżkami podatków, wzrost gospodarczy
w II kwartale najprawdopodobniej będzie rozczarowujący i wyniesie około
1%, co potwierdza nasz pogląd, że kolejnym krokiem Fed będą cięcia stóp
procentowych. Zakładając wyłącznie porażkę rozmów na linii Pekin – Waszyngton,
istnieje duże prawdopodobieństwo, że w drugim półroczu nastąpi co najmniej
jedna obniżka stóp, a kolejne zależeć będą od pogorszenia danych ekonomicznych
w nadchodzących miesiącach, w szczególności tych dotyczących otoczenia
finansowego, konsumpcji i inflacji.
Program na czerwiec: G20, ryzyko polityczne i banki centralne
Czerwiec będzie bardzo pracowitym miesiącem dla inwestorów. W
Europie odbędą się kolejne wybory: pod koniec czerwca będą mieć miejsce
przedterminowe wybory w Grecji, we wrześniu – w Austrii, a 10 czerwca
rozpocznie się kampania w Wielkiej Brytanii po dymisji Theresy May
7 czerwca.
Naszym zdaniem bieżące procedury polityczne w Zjednoczonym Królestwie
wskazują na mniejsze prawdopodobieństwo Brexitu pod koniec października. Nowy
przywódca torysów zostanie wybrany pod koniec czerwca i może zaapelować o
rozpisanie przedterminowych wyborów we wrześniu/październiku, ponieważ będzie
dążyć do uzyskania mandatu społecznego. Coraz bardziej staje się jasne, że będą
konieczne negocjacje z UE w sprawie nowego terminu Brexitu.
W pozostałych rejonach Europy, po sukcesie w wyborach do
europarlamentu, włoska Liga Północna może skorzystać z okazji do ogłoszenia
przedterminowych wyborów, aby pozbyć się uciążliwego koalicjanta – Ruch Pięciu
Gwiazd. Wzrosną również napięcia pomiędzy Brukselą a Rzymem w związku z paktem
na rzecz stabilności, ponieważ Komisja Europejska najprawdopodobniej podejmie
kroki dyscyplinarne wobec Włoch 5 czerwca. Naszym zdaniem spready
rentowności dziesięcioletnich obligacji włoskich i niemieckich wzrosną do około
3% w perspektywie krótkoterminowej.
Inny skutek wyborów do europarlamentu wiąże się z faktem, iż w
nadchodzących tygodniach unijni przywódcy ogłoszą nazwisko następcy Mario
Draghiego jako prezesa Europejskiego Banku Centralnego. W idealnym świecie
najlepszym kandydatem na to stanowisko, biorąc pod uwagę wiedzę na temat
polityki pieniężnej, doświadczenie w zakresie pracy naukowej i politycznej oraz
charyzmę, byłby Benoit Coeuré, jednak brakuje mu poparcia własnego kraju –
Francji.
Bardziej realnym i mniej kontrowersyjnym wyborem byłby Fin Olli Rehn,
którego poglądy są dość zgodne z łagodnym stanowiskiem Mario Draghiego. Jednak
wiedza i doświadczenie nie będą jedynym ani nawet głównym kryterium wyboru i w
grę nadal wchodzą również inne możliwości, np. Jens Weidmann czy Klaus Regling.
Nie jest pewne, czy poznamy nazwisko następcy Draghiego podczas kolejnego
posiedzenia EBC 6 czerwca.
Nie ma natomiast żadnych wątpliwości co do wyniku tego posiedzenia w
kontekście polityki pieniężnej: EBC nie ma innej możliwości, niż tylko przyjąć
łagodne podejście, ponieważ gospodarka hamuje, obawy spadku działalności
dotyczą już również niemieckiego sektora usługowego (jak stwierdza badanie
Markit: „badania podkreślają, że obawy dotyczące spowolnienia mogą obecnie
rozciągać się również na sektor usług, gdzie poziom zaufania jest obecnie
najniższy od 2014 r.”), a oczekiwania inflacyjne oparte na kondycji rynku
są stanowczo zbyt niskie. Europejski swap inflacyjny w perspektywie
5/5 lat po raz pierwszy od września 2016 r. wynosi nieco powyżej
1,30%, a inflacja bazowa, która zostanie opublikowana 4 czerwca, według
powszechnych ocen spadnie do 0,8%.
Jedynym możliwym kierunkiem dla EBC jest złagodzenie polityki i bez
względu na osobę kolejnego prezesa EBC, będzie on musiał trzymać się realiów
gospodarczych i zapewnić wsparcie ze strony banku centralnego.
Wreszcie, w odniesieniu do wojny handlowej, przewidujemy, że
ostatecznie osiągnięte zostanie porozumienie, jednak na razie po obydwu
stronach istnieje zbyt wiele nierozwiązanych problemów. Nadchodzący szczyt G20
w Osace, podczas którego prezydenci Trump i Xi powinni omówić obecne napięcia
polityczne, raczej nie doprowadzi do podjęcia jakichkolwiek znaczących działań
w tym zakresie.
W przeciwieństwie do niektórych opinii, prawdopodobieństwo, że Chiny
zaczną masowo wyprzedawać obligacje skarbowe jest bliskie zeru, ponieważ taka
nuklearna opcja zaszkodziłaby Państwu Środka w równym stopniu, co Stanom
Zjednoczonym, obniżając wartość obecnych obligacji w posiadaniu Chin. Jednak
nadal możliwe są działania odwetowe dotyczące eksportu pierwiastków ziem
rzadkich (np. zakaz eksportu do Stanów Zjednoczonych) lub dalsza deprecjacja
CNY, jeżeli relacje na linii Pekin – Waszyngton jeszcze bardziej się
pogorszą.
Christopher
Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku