Francusko-niemiecka inicjatywa: obiecujący początek

Przed szczytem UE przewidzianym na 27 maja, francusko-niemiecki tandem ogłosił wczoraj wieczorem swój plan na okres po pandemii, obejmujący m.in. wydatki z unijnego budżetu w wysokości 500 mld EUR, finansowane de facto emisją na poziomie federalnym w ramach wieloletnich ram finansowych (na lata 2021-2027), nową unijną strategię zdrowotną opartą na działaniach badawczo-rozwojowych i wspólne zapasy leków i wyrobów medycznych, przyspieszenie wdrożenia unijnego Zielonego Nowego Ładu poprzez wzmocnienie unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (np. ustalenie ceny minimalnej CO2 i przyjęcie dalszych zachęt finansowych dla sektora prywatnego w zakresie dekarbonizacji), a także mocny apel na rzecz suwerenności gospodarki sugerujący w szczególności realizację nowej strategii przemysłowej i pogłębienie wspólnego rynku.

To nie pierwszy raz, gdy UE planuje emisję wspólnego długu. W przeszłości Unia emitowała dług na potrzeby wsparcia makrofinansowego lub w zakresie bilansu płatniczego, wówczas jednak dotyczyło to znacznie mniejszych kwot. Obecna propozycja wyróżnia się w dwojaki sposób: wysokością rozważanych kwot (500 mld EUR) oraz wolą polityczną leżącą u podstaw tej inicjatywy, która może utorować drogę do dalszej integracji fiskalnej i bardziej trwałych transferów solidarnościowych pomiędzy Północą a Południem w dłuższej perspektywie. Można sobie nawet wyobrazić, że przywódcy polityczni w najbliższej przyszłości wykorzystają wspólny dług unijny do rozwiązywania innych istotnych problemów, takich jak zmiany klimatu czy kryzys uchodźczy. Nadal nie wiadomo, czy roli w decyzji kanclerz Merkel nie odegrał wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, jednak konsensus francusko-niemiecki to niewątpliwie obiecujący krok.

Zanim jednak fundusz w wysokości 500 mld EUR stanie się rzeczywistością, czeka nas jeszcze długa droga. Zasadnicze pytanie brzmi: czy Francja i Niemcy są gotowe pójść na całość i przekonać pozostałe państwa członkowskie, w szczególności „oszczędnych”, że to właściwy kierunek. Iluzoryczne jest założenie, że do 27 maja (data najbliższego szczytu UE), czy nawet do początku czerwca, możliwe będzie dojście do porozumienia. Zasada jednomyślności, którą już dawno należało zastąpić zasadą większości, stanowi, że do kompromisu można dojść wyłącznie w drodze długich i intensywnych negocjacji i nie możemy wykluczyć, że mniejszość w postaci jednego czy dwóch krajów zablokuje cały proces w ostatniej chwili.

W nadchodzących tygodniach będziemy świadkami intensywnych targów politycznych pomiędzy francusko-niemieckim tandemem a pozostałymi państwami członkowskimi. Z procesem tym wiążą się w naszej opinii dwa zasadnicze zagrożenia. Po pierwsze, może dojść do modyfikacji istoty projektu (np. nowe wydatki niekonieczne zostaną skierowane do krajów, które najbardziej ich potrzebują). Po drugie, w zamian za uzyskanie poparcia Niemcy i Francja mogą być skłonne do zaakceptowania niechlubnego kompromisu z niektórymi krajami z Europy Wschodniej. Można sobie wyobrazić, że Węgry czy Polska mogą poprzeć francusko-niemiecką inicjatywę tylko pod warunkiem zmniejszenia ingerencji UE w kwestię demokratycznych rządów w tych krajach.

Jak już powiedzieliśmy, inicjatywa Francji i Niemiec to doskonała wiadomość, na świętowanie jest jednak jeszcze za wcześnie.

Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku