Analiza Ichimoku WIG20 i S&P500

Pozytywny trend na giełdzie amerykańskiej trwa w najlepsze. Po najlepszym styczniu od 32 lat w lutym, na jedną sesję przed końcem miesiąca, indeks S&P500 rośnie 3.24%. Wydźwięk ostatnich sesji jednoznacznie wskazuje jednak na ochłodzenie nastrojów. Rynek utrzymuje się tuż poniżej listopadowych szczytów, które wyznaczają opór na poziomie 2817 punktów.

Z drugiej strony kontrakty futures na S&P500 testują dzisiaj wsparcie Ichimoku tenkan sen na poziomie 2789. Wsparcie to działa najskuteczniej w silnych trendach wzrostowych. Warto nadmienić, iż od 22 stycznia S&P500 testował linię tenkan sen już ośmiokrotnie i każdorazowo skutkowało to wyraźnym odbiciem i kontynuacją zwyżki.

Z perspektywy Ichimoku, potencjalne odbicie od tenkan sen powinno wynieść indeksy powyżej listopadowych szczytów. Ewentualne przebicie wsparcia 2789 otwiera drogę do poziomu 2719, gdzie znajduje się kolejne wsparcie Ichimoku, linia kinjun sen.

Indeks największych polskich spółek jest w tym miesiącu odwrotnie skorelowany z S&P500. Indeks od szczytu osiągniętego w lutym traci już blisko 4%.

Dzisiaj rynek testuje wsparcie w postaci chmury Ichimoku. Ewentualne zamknięcie poniżej 2342 spowoduje wejście w jej obszar, co będzie wskazywać na konsolidację i niepewność wśród uczestników rynku. Linia tenkan sen znajduje się poniżej linii kinjun sen co wskazuje na przewagę strony podażowej w krótkim okresie. Dodatkowo, WIG20 w połowie miesiąca wybił się poniżej linii trendu wzrostowego. Patrząc na kształt chmury Ichimoku, rynek w średnim terminie może najprawdopodobniej pozostać w konsolidacji.

Kamil Oziemczuk, analityk Saxo Banku

Negocjacje w sprawie handlu wywindowały ceny surowców

W ostatnich tygodniach światowe rynki, od rynków akcji po rynki obligacji korporacyjnych, odnotowały solidne wyniki w związku z optymistycznymi uwagami chińskich i amerykańskich przedstawicieli prowadzących rozmowy w sprawie relacji handlowych. Negocjacje przyciągnęły uwagę inwestorów na tyle, że jeszcze słabsze odczyty danych ekonomicznych przeszły niemal bez echa.

Ostatnia runda rozmów w sprawie handlu zwiększyła nadzieje na korzystne dla rynku porozumienie pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem, jednak zastanawiamy się, czy kiedy zostanie ono osiągnięte, rynek będzie jeszcze w stanie wykrzesać z siebie jakąkolwiek reakcję, biorąc pod uwagę, jak bardzo poprawa nastrojów oddaliła nas od grudniowych minimów.

Na hossę na rynku towarowym najbardziej wpłynął wzrost cen metali przemysłowych – obawy o podaż przyczyniły się do umocnienia zarówno niklu, jak i miedzi. Nowy rekord odnotował pallad, ponieważ popyt ze strony branży motoryzacyjnej w dalszym ciągu przewyższał podaż. Złoto osiągnęło wartość docelową na koniec roku, która wkrótce zostanie skorygowana, a następnie rozpoczęła się kolejna runda realizacji zysków. Solidne wyniki wykazywał nadal sektor energetyczny w kontekście dalszego ograniczania produkcji przez OPEC+ i wspomnianych powyżej negocjacji handlowych.

Miedź HG wybiła się po kilku miesiącach sytuacji, gdy obawy o podaż równoważyły ryzyko związane z chińsko-amerykańską wojną handlową i słabszymi danymi ekonomicznymi. Podczas prezentowania wyników kwartalnych Glencore, podobnie jak inne spółki wydobywcze, podkreśliła obawy o podaż z Indii, Peru i Afryki. Na dobre wyniki wpłynęły również Chiny – stabilny, a niekiedy mocny kurs juana i bardziej elastyczne warunki kredytowe przyczyniły się do poprawy nastrojów na rynku.

Nacisk na coraz mniejszą podaż spowodował także, że kupujący na rynku miedzi do pewnego stopnia zainspirowali się palladem, którego cena gwałtownie wzrosła pomimo gorszych wyników sprzedaży samochodów. W ubiegłym tygodniu metal ten osiągnął rekordową cenę 1 500 USD/uncja ze względu na tegoroczne prognozy, w ramach których silny popyt w wyniku zaostrzenia norm emisji przekroczyłby podaż. Poprawa sytuacji metali z grupy platynowców po skandalu dieslowskim z 2014 r. spowodowała, że cena palladu z dyskonta względem platyny w wysokości 700 USD/uncja doszła do poziomu rekordowej premii wynoszącej 650 USD/uncja.

W odniesieniu do miedzi, najnowszy (choć nadal opóźniony) raport CFTC Commitments of Traders obejmujący tydzień kończący się 29 stycznia wykazał krótką pozycję pieniędzy zarządzanych przez fundusze (managed money) na poziomie 40 300 lotów, a zatem zbliżoną do rekordowej pozycji z czerwca 2016 r. wynoszącej 47 100 lotów. Fakt, iż od tego czasu cena wzrosła o 6% najprawdopodobniej spowodował masowe pokrywanie krótkich pozycji. Nie wiadomo jeszcze jednak, czy w tygodniu przed wybiciem ustalono długą pozycję. CFTC nie zaktualizuje danych do dnia 8 marca, kiedy opublikowane zostaną dane za tydzień kończący się 5 marca.

Ceny ropy naftowej wzrosły w efekcie optymizmu w sprawie handlu oraz zarówno dobrowolnych, jak i przymusowych cięć podaży ze strony OPEC i Rosji. Równoczesny wzrost produkcji amerykańskiej do poziomu 12 mln baryłek dziennie wywołał medialne poruszenie, któremu nie towarzyszyły jednak istotne reakcje rynku. Mimo iż OPEC+ w dalszym ciągu zamierza ograniczać podaż i wspierać rynek, istnieje ryzyko, że rynek uwzględnił już w wycenach pozytywny wynik rozmów w sprawie handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami.

Najnowsze dane ekonomiczne w dalszym ciągu wskazują na pogorszenie koniunktury; w tym momencie porozumienie handlowe nie zdołałoby zatrzymać tego procesu. Po słabych danych z Niemiec i Japonii wyjątkowo negatywnym zaskoczeniem były wyniki badania filadelfijskiej Rezerwy Federalnej za luty. Były one najgorsze od maja 2016 r. i obejmowały m.in. największy spadek liczby nowych zamówień od 2008 r. Słabe były również amerykańskie dane dotyczące zamówień na podstawowe dobra trwałe w grudniu, a także dane dotyczące sprzedaży istniejących domów w styczniu.

Zarówno ropa Brent, jak i WTI wybiły się do poziomu trzymiesięcznych maksimów, nadrabiając niemal wszystkie straty z wyprzedaży w okresie od października do grudnia. W odniesieniu do ropy Brent inwestorzy spekulacyjni zwiększyli wolumen pozycji zwyżkowych do 266 057 lotów, co stanowi najwyższy poziom od 15 tygodni. Pokrywanie krótkich pozycji w grudniu i styczniu wyparła obecnie zauważalna fala nowych zleceń kupna. Dane dotyczące pozycjonowania ropy WTI nie zostaną zaktualizowane jeszcze przez dwa tygodnie.

Na tym etapie potencjał wzrostu jest ograniczony ze względu na nadal słabe dane ekonomiczne i ryzyko „zmęczenia materiału” w odniesieniu do kupujących, ponieważ porozumienie w sprawie handlu zostało już uwzględnione w wycenach.

Złoto niemal osiągnęło wartość docelową na koniec 2019 r., tj. 1 350 USD/uncja, zanim rozpoczęła się realizacja zysków. Krótkoterminowa korekta może spowodować odwrót tego metalu i potencjalny test wsparcia na poziomie 1 300 USD/uncja. W ujęciu ogólnym podtrzymujemy jednak pozytywną prognozę dla złota ze względu na możliwość osłabienia dolara, nadmierną hossę na giełdach i rentowności obligacji, które wskazują, że niekoniecznie dobrze się dzieje w największych światowych gospodarkach.

Największe ryzyko w odniesieniu do tego założenia, pomijając umocnienie waluty amerykańskiej, wiąże się z kolejnym zwrotem podejścia FOMC, którego łagodniejsza retoryka spowodowała ostatnio wzrost prawdopodobieństwa braku zmian stóp procentowych w bieżącym roku do 87%.

Ewentualny wzrost dotyczy głównego obszaru oporu pomiędzy 1 365 USD/uncja a 1 380 USD/uncja, w którym od 2016 r. złoto wielokrotnie osiągało wartość szczytową.

Inwestorzy szukający alternatywy dla złota i palladu mogą wziąć pod uwagę platynę, której dyskonto wobec palladu osiągnęło rekordową wartość 650 USD/uncja. Możliwość zmiany metalu wykorzystywanego do produkcji przez producentów samochodów może zapewnić platynie niezbędne wsparcie do wybicia.

Traderzy szukający wartości względnej również mogą rozważyć inwestycję w platynę jako alternatywę dla złota. Obecne dyskonto względem złota wynoszące 500 USD/uncja oraz wspomniane powyżej wzmianki o zmianie metalu wykorzystywanego do produkcji może ponownie przyciągnąć inwestorów do tego metalu, który w ubiegłym roku odnotowywał gorsze wyniki.

Największe ryzyko krótkoterminowe wiąże się z możliwością gwałtownego spadku ceny palladu, która w ubiegłym tygodniu osiągnęła rekordowy poziom 1 500 USD/uncja. Jednak duży popyt ze strony producentów samochodów wynikający z konieczności spełnienia ostrzejszych norm emisji oraz ze spadku podaży raczej nie przyczyni się do odwrócenia trendu w najbliższym czasie.

Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank

Jak uniknąć rozczarowania po hossie?

Nikt, kto w Europie obchodził walentynki nie może z ręką na sercu powiedzieć, że sytuacja gospodarcza wygląda źle. W sklepach pełno było zakochanych kupujących róże i czekoladki, a kolejki do restauracji ciągnęły się aż na ulicę, kiedy to kolejne pary realizowały swoją wersję niezapomnianego wieczora na mieście.

Tego rodzaju nadzieje mogą oczywiście wydawać się lekko naiwne, kiedy walentynkowe menu przestanie obowiązywać, a w skrzynce pojawi się wyciąg z karty kredytowej. Biorąc pod uwagę pesymistyczny charakter najnowszych danych makroekonomicznych, inwestorów posiadających obecnie liczne ryzykowne aktywa już wkrótce może czekać bolesne rozczarowanie.

Mimo iż wydawało się, że w ostatnim kwartale 2018 r., kiedy to na giełdzie nastąpiła wyprzedaż niemal o 20%, znaleźliśmy się na granicy kryzysu, negatywne nastroje szybko poprawiła styczniowa hossa. Jednak czy faktycznie najgorsze już za nami? Pomimo sygnałów zwyżkowych z rynku akcji i obligacji dane wskazują, że może być inaczej.

Problem jest następujący: prędzej czy później na rynku będzie mieć miejsce kolejne załamanie ze znacznie bardziej negatywnym skutkiem dla inwestorów europejskich przyzwyczajonych do środowiska niskich rentowności, które skierowało ich w stronę bardziej ryzykownych aktywów. Inwestorzy ci posiadają obecnie liczne aktywa podwyższonego ryzyka, których nie mieliby w swoich portfelach w zwykłych okolicznościach. Nie tylko są oni bardziej narażeni na skutki korekt i niewypłacalności, ale także mają bardzo niewielkie pole manewru do wejścia w obszar ratingu inwestycyjnego po umiarkowanych cenach, ponieważ rajd z początku 2019 r. przyczynił się do podwyższenia wartości i obniżenia relacji zysku do ryzyka dla aktywów o ratingu inwestycyjnym.

Sytuację tę bardzo dobrze ilustruje wykres poniżej. Jak widzimy, indeks niespodzianek ekonomicznych Citi dla strefy euro we wrześniu ubiegłego roku zaczął spadać. Za tym indeksem podążył indeks Dax i rentowności dziesięcioletnich niemieckich obligacji skarbowych. Po nowym roku nastąpiła jednak dziwna rzecz: indeks Dax poszedł w górę pomimo coraz niższych oczekiwań ekonomicznych i rentowności. Ryzykowne i bezpieczne aktywa równocześnie zyskują na wartości, odzwierciedlając podział dotyczący nastrojów inwestorów. Uczestnicy rynku najwyraźniej przygotowują portfele na spowolnienie gospodarcze nawet pomimo nabywania kolejnych ryzykownych aktywów w celu poprawy zysków.

Wydaje się to paradoksem, jednak w istocie inwestorzy nie odczuwają jeszcze efektów spowolnienia, w szczególności w takich krajach, jak Niemcy, gdzie popyt krajowy wspierany jest zarówno przez wzrost płac, jak i konsumpcję gospodarstw domowych. Do tego optymizmu przyczyniają się również banki centralne, ponieważ inwestorzy są przekonani, że będą one w dalszym ciągu zapewniać wsparcie, płynność i umożliwiać uniknięcie wyprzedaży.

Mimo to jesteśmy obecnie na późnym etapie cyklu koniunkturalnego i nie mamy wielkiego pola manewru. Ryzyko recesji oznacza, że inwestorzy nie mają zbyt wielu alternatyw w kontekście realokacji ryzyka.

Ponieważ na wyceny obligacji korporacyjnych nadal wpływa apetyt na ryzyko, może to być dobry moment na pozbycie się tych inwestycji na rzecz bezpieczniejszego długu. Inwestorom trudno będzie jednak znaleźć bezpieczniejsze lokaty o solidnej wartości, ponieważ w efekcie hossy rentowności w obszarze ratingu inwestycyjnego utrzymują się na niskim poziomie. O ile inwestorzy nie chcą przedłużyć czasu trwania swoich portfeli, mają do czynienia z zyskami z obligacji wynoszącymi niekiedy mniej niż 1%, przez co większość tych instrumentów traci na atrakcyjności, w szczególności w czasach opodatkowania zysku netto.

Co zatem może zrobić inwestor z końcówki cyklu?

Nie uważamy, że wszystkie denominowane w euro obligacje korporacyjne o wysokiej rentowności to zła inwestycja – podobnie jak w przypadku wszelkich innych produktów wszystko zależy od punktu widzenia. Po pierwsze, inwestorzy powinni przemyśleć okres inwestycji. Jeżeli dany inwestor chce trzymać obligacje do wykupu, na rynku istnieją pewne okazje. W perspektywie średnioterminowej inwestorzy powinni jednak mieć świadomość, że spready obligacji korporacyjnych o wysokiej rentowności w okresie spowolnienia gospodarczego ulegną rozszerzeniu, co może oznaczać stratę w ramach rozliczenia rynkowego (mark-to-market), jeżeli inwestor chce sprzedać obligacje przed terminem wykupu.

Po drugie, spowolnienie gospodarcze prowadzące do recesji może zapoczątkować falę upadłości na skalę, do jakiej inwestorzy ze strefy euro nie są przyzwyczajeni. Inwestorzy powinni się upewnić, że nic nie wskazuje na możliwość zajęcia obciążonego mienia przez wierzycieli emitenta; podczas gdy obligacje korporacyjne o wysokiej rentowności i wyższym ratingu mogą zapewnić nieco lepszą rentowność niż obligacje korporacyjne o ratingu inwestycyjnym, będąc równocześnie stosunkowo bezpieczną opcją, obligacje śmieciowe o niższym ratingu już wkrótce mogą okazać się pułapką dla inwestorów.

W tym momencie spółki, które najmniej nam się podobają, to te najbardziej narażone na ryzyko związane z wojną handlową, takie jak firmy z sektora motoryzacyjnego, jak również spółki narażone na ryzyko związane z Brexitem, które nie mają planu na wypadek „twardego wyjścia”. Nie podobają nam się obligacje podporządkowane ani warunkowe obligacje zamienne, uważamy też, że decyzja spółki Santander o nieodkupywaniu swoich wieczystych warunkowych obligacji zamiennych i zmianie stałego kuponu w wysokości 6,25% na zmienny kupon w wysokości 541 punktów bazowych w ramach pięcioletnich stóp mid-swap (XS1043535092) to wyraźny sygnał, że instrumenty te stały się o wiele za drogie.

Oznacza to również, że w przypadku, gdy obligacja obniża kupon, jej posiadacz znajdzie się w pułapce obligacji o niższej rentowności, ponieważ emitent wykorzysta tę sytuację do utrzymania obligacji w obiegu, ponieważ emisja nowych papierów wiązałaby się prawdopodobnie z wyższymi odsetkami.

Gdzie zatem inwestorzy mogą ulokować środki bez nadmiernej ekspozycji na zmienność rynkową i spowolnienie gospodarcze?

Naszym zdaniem bardzo interesująco wyglądają niezabezpieczone obligacje uprzywilejowane banków: zapewniają średnio przewagę 140 punktów bazowych nad niemieckimi obligacjami skarbowymi, a sektor ten jako taki jest lepiej skapitalizowany po restrukturyzacji, która miała miejsce po światowym kryzysie finansowym (i kryzysie państw peryferyjnych z 2012 r.).

W obszarze tym można znaleźć obligacje o różnych ratingach i terminach wykupu, przy czym banki z państw peryferyjnych wydają się oferować lepszą relację zysku do ryzyka. We Włoszech dotyczy to m.in. niezabezpieczonych obligacji uprzywilejowanych UniCredit z kuponem w wysokości 1% i terminem wykupu w styczniu 2023 r. (XS1754213947), oferujących rentowność wynoszącą około 2,57%. Jeżeli inwestora odstrasza jednak zmienność polityczna we Włoszech, może wybrać Hiszpanię i niezabezpieczone obligacje uprzywilejowane BBVA z kuponem w wysokości 1,375% i terminem wykupu w maju 2025 r. (XS1820037270), oferujące rentowność wynoszącą 1,45%. Można również wybrać obligacje Caixa Bank z kuponem w wysokości 2,375% i terminem wykupu w lutym 2024 r. (XS1936805776), oferujące rentowność wynoszącą 2%.

Banki o lepszym ratingu, takie jak ING, mogą również zaoferować większą przewagę nad niemieckimi obligacjami skarbowymi, m.in. niezabezpieczone obligacje uprzywilejowane ING z kuponem w wysokości 2,125% i terminem wykupu w styczniu 2026 r., oferujące 130 punktów bazowych przewagi nad niemieckimi obligacjami skarbowymi.

Althea Spinozzi, manager ds. obrotu, Saxo Bank

Monitor recesji: Rzut oka na amerykańską krzywą dochodowości

Preferowany na rynku wskaźnik, krzywa dochodowości, sugeruje, że ryzyko recesji w Stanach Zjednoczonych staje się coraz bardziej realne. Nadzieje na poprawę wzrostu mogą się szybko rozwiać, o ile twórcy polityki pieniężnej nie podejmą działań stymulujących gospodarkę.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy ryzyko recesji wzrosło

Modele prawdopodobieństwa recesji dla Stanów Zjednoczonych ostatnio wykazywały zróżnicowane wyniki. Saxo Bank wykorzystuje wskaźnik prawdopodobieństwa recesji stosowany przez nowojorski Bank Rezerwy Federalnej, monitorujący różnicę pomiędzy rentownością dziesięcioletnich i trzymiesięcznych amerykańskich obligacji skarbowych w celu oszacowania prawdopodobieństwa pogorszenia koniunktury. Wskaźnik ten został niedawno zaktualizowany i na styczeń 2019 r. wynosi on 23,62%.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy ryzyko recesji znacznie wzrosło ze względu na panikę na rynku związaną ze ścieżką polityki Fed. W październiku 2018 r. wskaźnik ten wyniósł 14,1%, w listopadzie osiągnął 15,8%, natomiast w grudniu, podczas zawirowań na rynku, podskoczył aż do 21,4%. Nadal znajduje się on poniżej wartości progowej (28%), którą przez ostatnie 50 lat wiązano z recesją, jednak szybko zmierza w jej kierunku.

Aby przewidzieć ryzyko recesji inwestorzy zwykle uważnie obserwują spread pomiędzy dwuletnimi a dziesięcioletnimi obligacjami, który jest najczęściej stosowanym wskaźnikiem. Jednak w oparciu o najnowsze badania opublikowane przez Fed skłaniamy się ku spreadowi pomiędzy papierami rocznymi a dziesięcioletnimi, który uważamy za bardziej odpowiedni.

W zwykłych warunkach rynkowych krzywa dochodowości szła w górę, a amerykańskie dziesięcioletnie obligacje skarbowe generowały większe zyski, niż obligacje roczne. Jednak w okresach spowolnienia gospodarczego dług krótkoterminowy miał większą rentowność niż dług długoterminowy ze względu na awersję do ryzyka.

Od 1970 roku każdą recesję w Stanach Zjednoczonych poprzedzało odwrócenie (inwersja) krzywej dochodowości. Dane na temat tego wskaźnika są dość imponujące, a fałszywe sygnały były nieliczne (kryzys kredytowy w połowie lat 60. oraz krótkoterminowa inwersja podczas krachu na giełdzie w 1998 r.).

Biorąc pod uwagę spread pomiędzy rocznymi a dziesięcioletnimi obligacjami, do odwrócenia krzywej jeszcze nie doszło. Na dziś spread ten wynosi +6 punktów bazowych, jednak trend jest wyraźnie spadkowy. Oznacza to, że ryzyko recesji jest realne, jednak w oparciu o wcześniejsze dekady można stwierdzić, że od pogorszenia koniunktury dzieli nas jeszcze kilka kwartałów. W ujęciu historycznym opóźnienie pomiędzy inwersją krzywej dochodowości a recesją wynosi średnio 22 miesięcy. Jeżeli historia się powtórzy – co nie jest pewne – prawdopodobieństwo, że recesja nastąpi w 2020 r. jest bardzo wysokie.

Tym razem sytuacja nie wygląda inaczej

Zapytany w lipcu 2018 r. o proces spłaszczania się krzywej dochodowości prezes Fed, podobnie jak jego poprzednicy, Bernanke i Yellen, przyjął retorykę „tym razem sytuacja wygląda inaczej” w związku z sygnałami z rynku obligacji, sugerując, że kształt krzywej dochodowości nie wpłynie na normalizację stóp procentowych i bilansu. Potwierdził wówczas, że „realne znaczenie ma to, czym jest neutralna stopa oprocentowania”.

W ostatnich latach wśród amerykańskich twórców polityki pieniężnej zapanowała moda na deprecjonowanie znaczenia krzywej dochodowości, zarówno ze względu na fakt, iż luzowanie ilościowe negatywnie wpłynęło na premię terminową, tym samym sztucznie spłaszczając krzywą dochodowości, jak i na występowanie zakłóceń spowodowanych wybieraniem bezpiecznych aktywów, w szczególności amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych (ujemna premia za ryzyko).

Nie należy ignorować wpływu obydwu tych czynników, jednak bardzo nierozważne byłoby pominięcie obecnych sygnałów, biorąc pod uwagę wiarygodność amerykańskiej krzywej dochodowości w odniesieniu do prognozowania recesji. W ujęciu historycznym odwrócona krzywa dochodowości to znak, że:

– Rynki przewidują pogorszenie koniunktury, podobnie jak ma to miejsce obecnie (najnowsze niekorzystne dane ze Stanów Zjednoczonych, m.in. dotyczące sprzedaży detalicznej w grudniu, potwierdzają, że gospodarka gwałtownie hamuje). Odwrócona krzywa dochodowości negatywnie wpływa na realną gospodarkę za pośrednictwem sektora bankowego, ponieważ obniża rentowność banków, co prowadzi do zaostrzenia warunków udzielania kredytów.

– W niektórych przypadkach może również sygnalizować, że polityka pieniężna jest zbyt sztywna, przez co neutralna stopa jest niższa od stopy zakładanej przez Rezerwę Federalną. Tego rodzaju krytyka zaczyna się pojawiać na rynku i wspiera ją nasz prosty indeks restrykcyjności amerykańskiej polityki pieniężnej, który wskazuje na zaostrzanie polityki pieniężnej od początku 2018 r.

Co dalej?

Ponieważ jesteśmy przekonani, że krzywa dochodowości to nadal jeden z najważniejszych wskaźników ryzyka recesji, spodziewamy się, że rynek będzie się musiał zmierzyć ze wzmożoną presją w nadchodzących miesiącach w wyniku obniżenia oczekiwań dotyczących wzrostu oraz spłaszczenia/odwrócenia krzywej dochodowości. Na wykresie poniżej zaznaczyliśmy indeks VIX i spread pomiędzy rocznymi i dziesięcioletnimi obligacjami.

Chwilowy spokój związany ze wstrzymaniem działań Fed raczej nie potrwa długo. Presja powróci, na co wskazuje fakt, iż spread rocznych i dziesięcioletnich obligacji wyprzedza VIX o około trzy lata. W ciągu ostatnich trzydziestu lat pogłębianie się krzywej dochodowości regularnie przyczyniało się do wzrostu presji finansowej ze względu na obawy dotyczące wzrostu gospodarczego. Innymi słowy, najgorsze dopiero przed nami.

Czy nam się to podoba, czy nie, odwrócenie krzywej dochodowości szybko stanie się kolejnym problemem Fed. Zwykle jest to odpowiedni moment, aby twórcy polityki podjęli działania na rzecz stymulacji gospodarki i przywrócenia zaufania inwestorów, jednak scenariusz taki jest mało prawdopodobny ze względu na ograniczenia o charakterze pieniężnym, fiskalnym i politycznym. Z wyjątkiem Ludowego Banku Chin, który może zaoferować nowe rozwiązania, banki centralne grupy G4 prawdopodobnie w dalszym ciągu będą wstrzymywać się od działań, co oznacza, że globalna płynność w grupie G4 będzie nadal spadać w miarę, jak powoli, ale konsekwentnie będziemy wkraczali w nowy i bardziej niebezpieczny okres gospodarczy.

Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku

Dlaczego RPA to gra w przeczekiwanie?

Styczniowy rajd wyeliminował większość najbardziej interesujących okazji w zakresie inwestycji o stałym dochodzie, o których mówiliśmy na początku roku. Przykładowo, w Europie, po tym jak indeks Itraxx Crossover na początku roku odnotował trzyletnie maksimum na poziomie 373 punktów bazowych, zaledwie miesiąc później powrócił do poziomu 309 punktów bazowych. Podobnie w Stanach Zjednoczonych: indeks swapów ryzyka kredytowego o wysokiej rentowności pod koniec grudnia również osiągnął trzyletnie maksimum na poziomie 484 punktów bazowych, po czym po określeniu kierunku polityki Fed w styczniu szybko wycofał się do poziomu 362 punktów bazowych.

Rajd ten nie dotyczył wyłącznie obligacji korporacyjnych o wysokiej rentowności – wielu inwestorów wykorzystało okazje w obszarze papierów o ratingu inwestycyjnym, jak również w obszarze rynków wschodzących. Ci, którzy nie byli w stanie wykorzystać wyższych spreadów obligacji korporacyjnych na początku roku, pozostali bez niczego i zastanawiają się obecnie, czy pozostaje im zaakceptowanie bieżących cen, czy też warto zaczekać na kolejny okres wzmożonej zmienności, który doprowadziłby do przeszacowania niektórych aktywów.

Ponieważ przewidywanie przyszłości jest trudną i nieprecyzyjną nauką, jedyną możliwością dla inwestorów jest szukanie wyższych rentowności, być może z uwzględnieniem wybranych bardziej spekulacyjnych okazji. W tym kontekście ryzykownym, ale potencjalnie rentownym wyjściem mogą być obligacje skarbowe RPA.

Obligacje skarbowe RPA oferują jedną z najwyższych rentowności na świecie. Benchmarkowe obligacje południowoafrykańskie z terminem wykupu w grudniu 2026 r. (ZAG000016320) zapewniają rentowność wynoszącą około 8,7%. Równocześnie rand południowoafrykański jest wyjątkowo słaby w porównaniu ze średnią historyczną i pewne sygnały wskazują, że niepewność polityczna i zmienność odnotowane za prezydentury Zumy szybko się zakończą ze względu na fakt, iż nowy rząd jest bardziej świadomy wyzwań, które stoją przed RPA.

W grudniu 2017 r. stanowisko prezesa Afrykańskiego Kongresu Narodowego, najsilniejszego bloku politycznego w RPA, objął Cyril Ramaphosa, który następnie po dymisji Zumy został jednogłośnie wybrany na prezydenta.

Ramaphosa będzie liderem kampanii wyborczej Afrykańskiego Kongresu Narodowego w maju tego roku, dążąc do skonsolidowania swojej władzy i wiodącej pozycji swojej partii. Mimo iż wybory stanowią źródło niepewności dla inwestorów, wydaje się, że Afrykański Kongres Narodowy dokłada wszelkich starań, aby doprowadzić do reelekcji swojego kandydata.

W ubiegłym tygodniu Ramaphosa wykorzystał orędzie do narodu jako narzędzie propagandowe i możliwość zaprezentowania całemu światu, że rozumie, gdzie kryją się zagrożenia, a z czym wiążą się szanse, poruszając najbardziej newralgiczne bieżące kwestie polityczne. Po pierwsze, zaznaczył, że ma plan poprawy kondycji południowoafrykańskiej gospodarki: chce skupić się na promowaniu przyjaznego dla przedsiębiorców otoczenia i przeprowadzić restrukturyzację spółek skarbu państwa, w szczególności dostawcy energii – spółki Eskom, aby uniknąć problemów gospodarczych o charakterze systemowym. Prezydent podkreślił również, że nie zamierza chronić własnej partii przed zarzutami o korupcję i że będzie dążyć do całkowitej eliminacji korupcji z polityki.

W swoim orędziu Ramaphosa wyraźnie zaznacza, że planuje rozwiązać problemy i wyeliminować nierówności z okresu prezydentury Zumy. W kontekście zwycięstwa w wyborach orędzie narzuca jednak kilka pytań:

1: W odniesieniu do Eskom – czy prezydent będzie w stanie przeprowadzić niezbędne reformy w celu restrukturyzacji spółki bez utraty poparcia Cosatu, południowoafrykańskiej federacji związków zawodowych? Trudno ocenić popularność związków zawodowych w społeczeństwie, jednak w przeszłości okazywały się one decydującym czynnikiem politycznym i Ramaphosa może potrzebować ich poparcia podczas wyborów.

2: Czy Afrykański Kongres Narodowy przetrwa skandal korupcyjny? Angelo Agrizzi, były prezes spółki Bosasa, zeznał, że spółka przez szereg lat wypłacała członkom partii olbrzymie łapówki.

Mimo iż wyniki wyborów nie są bynajmniej przesądzone, a partie opozycyjne, takie jak Sojusz Demokratyczny czy Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą, zmagają się z własnymi problemami związanymi z kampanią, wydaje się, że Afrykański Kongres Narodowy rozgrywa swoje karty w najlepszy z możliwych sposobów.

Jeżeli w maju Afrykański Kongres Narodowy wygra wybory, można się spodziewać rajdu obligacji RPA, a także randa południowoafrykańskiego, ponieważ wydaje się, że prezydentura Ramaphosa sprawi, że zmiany w RPA staną możliwe i konkretne. Należy pamiętać, że większość południowoafrykańskich obligacji skarbowych znajduje się w posiadaniu inwestorów międzynarodowych. Ponieważ Afrykański Kongres Narodowy pod przewodnictwem Ramaphosy postrzegany jest jako partia świadoma problemów gospodarczych i dążąca do sprostania tym wyzwaniom, ponowna wygrana może pobudzić popyt wśród inwestorów zagranicznych.

Reelekcja Ramaphosy nie rozwiązuje jednak problemów strukturalnych RPA związanych z olbrzymim zadłużeniem Eskom. Ponad 60% jego długu objęte jest gwarancją skarbu państwa, a ponieważ koszty obsługi długu spółki niemal dwukrotnie przekraczają jej wskaźnik EBITDA, a na odsetki od zadłużenia przeznaczane są niemal całe zyski, wszystko wskazuje na to, że spółka znajduje się na skraju upadłości. Rządowi RPA pozostawia to niewielkie pole manewru w odniesieniu do restrukturyzacji poza odpisaniem długu jako nieściągalnego lub obniżeniem wysokości odsetek. Działania takie negatywnie wpłynęłyby jednak na koszty finansowania rządu i mogłyby spowodować dalsze obniżenie ratingu, w szczególności ze strony agencji Moody’s, która jako jedyna podtrzymała rating inwestycyjny RPA.

Dlatego jesteśmy przekonani, że mimo iż południowoafrykańskie obligacje skarbowe mogą stanowić okazję w kontekście majowych wyborów, należy zaczekać na dalsze informacje ze strony obecnego rządu dotyczące restrukturyzacji spółki Eskom. Dopóki sytuacja się nie wyjaśni, nie jest możliwe ustalenie, czy rząd ma konkretny plan oddzielenia problemów Eskom od rentowności obligacji skarbowych.

Ponadto doświadczenie pokazuje, że bardziej opłaca się zachowanie cierpliwości i wejście na rynek we właściwym momencie niż pośpiech i zbyt późne uświadomienie sobie, że wyższa rentowność oznacza również wyższe ryzyko.

Althea Spinozzi, manager ds. obrotu, Saxo Bank

Czy złoto to naprawdę dobre zabezpieczenie?

Hedging, czyli strategię zabezpieczania kapitału w okresach stagnacji lub zapaści ekonomicznej, najlepiej porównać do wykupywania polisy ubezpieczeniowej, aby zrównoważyć albo – co bardziej prawdopodobne – próbować zminimalizować niekorzystne zjawiska na rynku w odniesieniu do bardziej ryzykownych aktywów, takich jak akcje, obligacje korporacyjne czy nieruchomości.  

Hedging wiąże się jednak również z ryzykiem, ponieważ zarówno wybór odpowiedniego produktu, jak i terminu zawarcia transakcji, istotnie wpływa na potencjalny sukces. 

Dobre zabezpieczenie polega na znalezieniu aktywa, którego korelacje z pozostałymi klasami aktywów słabną w okresach spowolnienia gospodarczego. Badania potwierdzają, że korelacja złota z akcjami podczas recesji spada. Oznacza to, że w ujęciu historycznym w okresach takich złoto często porusza się w kierunku przeciwnym do akcji. Jednak sam fakt, iż gospodarka hamuje, nie zawsze powoduje wzrost ceny złota. Zależy ona również od zjawisk zachodzących na innych rynkach. 

Co do zasady można jednak stwierdzić, że w okresie recesji stopy procentowe zwykle spadają, natomiast na kursy akcji negatywny wpływ ma spadek zarobków, ponieważ konsumenci obawiają się utraty pracy, przez co są bardziej skłonni do oszczędzania zamiast do wydawania pieniędzy. Mimo iż oba te zjawiska mogą zapewnić wsparcie, awersja do ryzyka związana ze spowolnieniem gospodarczym może zmusić inwestorów do zmniejszenia zaangażowania w aktywa jako takie. W związku z tym i tak już podwyższone zaangażowanie spekulacyjne funduszy hedgingowych może wywołać falę sprzedaży złota wyłącznie z konieczności zmniejszenia ekspozycji. 

Od 1965 roku miało miejsce siedem recesji; w pięciu z tych przypadków złoto zyskiwało na wartości, podczas gdy znaczący spadek odnotowało zaledwie w jednym.  

Istotnym aspektem, który należy wziąć pod uwagę w kontekście nadchodzącej recesji jest możliwa reakcja polityczna, która powinna wspierać cenę nominalną złota. Jeżeli przyjrzymy się reakcji po światowym kryzysie finansowym i licznym wariantom luzowania ilościowego wdrażanym przez amerykańską Rezerwę Federalną, wyraźnie widać, że złoto zyskiwało na wartości, kiedy tylko stawało się jasne, że Fed zamierzała ponownie uelastycznić politykę pieniężną. Najbardziej znanym przypadkiem była sytuacja z sierpnia 2010 r., kiedy to prezes Fed na sympozjum w Jackson Hole dał rynkom do zrozumienia, że planuje rozpocząć drugą rundę luzowania ilościowego. 

W tygodniach po konferencji złoto odnotowało nowe maksima, przekraczając cenę 1 265 USD/uncja, aby pod koniec 2011 r. osiągnąć historyczne maksimum denominowane w USD. Następnie złoto zaczęło powoli zmieniać zachowanie w miarę, jak rynek zdał sobie sprawę, że polityka banku centralnego nie generowała takiej inflacji, na jaką liczyły byki na rynku złota. Do początku 2012 r. kurs USD zmienił kierunek, pod koniec 2012 r. relacja złota do euro osiągnęła wartość szczytową, a w kwietniu 2013 r., w tym samym tygodniu, kiedy prezes Banku Japonii uruchomił „wielką bazookę” luzowania ilościowego, maksimum osiągnęła również relacja złota do jena. 

Nie oznacza to jednak, że złoto jest skazane na porażkę, ani że twórcy polityki pieniężnej nie są w stanie sterować inflacją, jeżeli tylko zechcą. Należy wziąć pod uwagę, że jeżeli świat istotnie wkracza w okres kolejnej recesji, tym razem będzie przy tym obciążony rekordowym długiem przy niskich, a w niektórych przypadkach nawet ujemnych stopach procentowych. 

Ponieważ pod względem politycznym pole manewru jest niewielkie, a stało się jasne, że „dawne niekonwencjonalne” narzędzia w postaci luzowania ilościowego, zerowych i ujemnych stóp procentowych nie działają, twórcy polityki niewątpliwie sięgną po nowe rozwiązania. Mogą one obejmować coś w rodzaju sterowania PKB nominalnym czy wywierania presji fiskalnej na gospodarkę, działań, które mogłyby mieć bardziej inflacjogenny charakter, jeżeli ich celem byłby zastrzyk pieniędzy do gospodarki, który zostałby przeznaczony na wydatki zamiast na podwyższenie cen aktywów, co było głównym rezultatem luzowania ilościowego i niskich stóp procentowych. 

W ramach takiego scenariusza presji fiskalnej czy monetyzacji długu, którego celem byłoby obniżenie zadłużenia gospodarki przy równoczesnym utrzymaniu niskiego bezrobocia, złoto mogłoby szybko okazać się inwestycją, która zachowuje swoją wartość w przeciwieństwie do innych aktywów. Naturalnie ryzyko związane z możliwą reakcją polityczną wydaje się asymetryczne i raczej wzrostowe.

Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank

Tygodniowy Przegląd Rynku Surowców: Problemy makroekonomiczne negatywnie wpływają na rynki towarowe

Dolar amerykański, który od czasu złagodzenia retoryki 30 stycznia przez Federalny Komitet Otwartego Rynku codziennie się umacnia, jedynie nasilił obawy na rynku.

Indeks, który monitoruje koszyk 22 kluczowych surowców, traci na wartości w efekcie dalszych strat gazu ziemnego i nowego spadku cen ropy naftowej. Pomimo coraz gorszych prognoz dla wzrostu gospodarczego metale przemysłowe zdołały utrzymać swoją pozycję dzięki metalom o umiarkowanej prognozowanej podaży, takim jak miedź czy nikiel.

Pallad, kolejny metal, którego podaż jest ograniczona, utrzymał wsparcie pomimo pewnej realizacji zysków przez inwestujących w złoto, a także w platynę. Po rajdzie do poziomu 1 326 USD/uncja, który zapoczątkowało posiedzenie FOMC, złoto straciło na wartości w odpowiedzi na aprecjację dolara, a następnie ponownie znalazło wsparcie ze względu na redukcję zapasów w wyniku obaw, że Stany Zjednoczone i Chiny nie zdołają dojść do porozumienia w sprawie handlu przed 1 marca, kiedy wejdą w życie kolejne taryfy celne.

Na rynku zbóż przed publikacją licznych kluczowych raportów w sprawie rolnictwa w piątek 2 lutego sytuacja była zróżnicowana; raporty te dotyczyły m.in. światowej podaży i popytu (WASDE), kwartalnych zapasów w Stanach Zjednoczonych oraz areału upraw pszenicy ozimej w 2019 r. Trwający aż 35 dni paraliż administracji amerykańskiej spowodował, że rolnicy, fundusze hedgingowe i spekulacyjne nie miały dostępu do informacji niezbędnych dla ich działalności inwestycyjnej w obszarze głównych upraw, w tym soi, kukurydzy i pszenicy.

Łagodna zima zwiększa presję na światowe ceny gazu ziemnego

„Stare, dobre globalne ocieplenie nie wydaje się teraz takie złe, prawda?”. Tak brzmiała niedawna uwaga prezydenta Stanów Zjednoczonych w reakcji na wyjątkowo niskie temperatury w centralnym rejonie kraju; Trump kolejny raz pomylił krótkoterminowe zjawiska atmosferyczne z długoterminowymi zmianami klimatycznymi. W ubiegłym tygodniu naukowcy z NASA poinformowali, że średnia temperatura powierzchni Ziemi w 2018 r., podobnie jak w ciągu czterech poprzednich lat, była jedną z pięciu najwyższych średnich rocznych temperatur w historii.

Mimo iż długoterminowy wpływ zmian klimatycznych na ceny surowców jest niekiedy mało zauważalny, światowy rynek gazu ziemnego odnotował duże wahania cen w okresie zimowym na półkuli północnej. Jeszcze w listopadzie kontrakty terminowe na amerykański gaz ziemny na bieżący miesiąc wyceniane w centrum dostaw Henry Hub w Luizjanie wzrosły do prawie 5 USD/therm w związku z obawami, iż wyjątkowo mroźna zima może przyczynić się do redukcji zapasów. Od tego czasu cena spadła niemal o połowę i ponownie dociera do poziomu kluczowego wsparcia, tj. do 2,5 USD/therm. Jest to spowodowane łagodniejszą od przewidywanej pogodą oraz rekordową produkcją.

Podobną sytuację można było zaobserwować w Azji, gdzie rekordowy wolumen transakcji kupna ze strony Chin przyczynił się do wzrostu cen LNG w grudniu. W efekcie łagodnej zimy na rynku miała miejsce nadpodaż, a cena benchmarku Japan/Korea Marker (JKM) spadła do najniższego poziomu od 17 miesięcy (7,3 USD/therm). Spowodowało to przekierowanie dostaw LNG do Europy, co przełożyło się na obniżenie cen również i tam. Holenderski benchmarkowy kontrakt terminowy na gaz ziemny na następny miesiąc spadł niemal o jedną trzecią od rozpoczęcia sezonu zimowego 1 października. Wynosi obecnie 18,5 EUR/MWh, co stanowi równowartość 6,1 USD/therm.

Zwiększona globalna podaż LNG dostarczanego drogą morską ze Stanów Zjednoczonych, Australii i Kataru najprawdopodobniej w dalszym ciągu będzie niwelować największe różnice w cenach pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Europą i Azją.

Ruda żelaza idzie w górę w związku z rosnącymi obawami o podaż

W dalszym ciągu odczuwalne są konsekwencje katastrofy tamy w Brazylii i związanego z tym kryzysu w Vale SA, właściciela tamy i czołowego światowego producenta rudy żelaza. Kontrakty terminowe na rudę żelaza na giełdzie singapurskiej w tym tygodniu osiągnęły cenę 91 USD/t w związku z dalszym pogorszeniem prognoz dla podaży po tym, jak spółka Vale zmuszona była do powołania się na siłę wyższą w odniesieniu do kolejnych 30 mln t rocznej produkcji z ponad 40 mln t już straconych w wyniku katastrofy tamy.

Spółka pozostaje pod kontrolą brazylijskich organów nadzoru; według nich sytuacja ta może wpłynąć na dostawy nie tylko z kopalni obsługiwanych przez Vale, ale także z tych obsługiwanych przez inne spółki wydobywcze. Dopóki najnowsze doniesienia koncentrować się będą na dalszym obniżeniu podaży, ignorowane będzie potencjalne ryzyko spadkowe związane ze spowolnieniem działalności gospodarczej.

W związku z powyższym rynek żelaza zachowuje się obecnie podobnie jak rynek ropy na początku października, kiedy przewidywana utrata dostaw z Iranu doprowadziła do spekulacji, że cena ropy przed końcem roku może osiągnąć 100 USD za baryłkę (2018 r.). Wiemy, co się stało po doprecyzowaniu prognozowanej podaży i nie da się wykluczyć podobnej sytuacji również i w tym przypadku.  Na razie jednak rynek obawia się spadku dostaw, a reakcja nabywców z Chin po zakończeniu obchodów chińskiego Nowego Roku nada ton i kierunek przyszłych zmian na rynku.

Ceny ropy idą w dół pomimo spadku podaży i problemów geopolitycznych

Zarówno ceny ropy WTI, jak i ropy Brent utrzymywały się w granicach przedziału po nieudanej próbie rajdu. W obu przypadkach udało się znaleźć techniczny opór po korekcie o 38,2% poziomu wyprzedaży z okresu październik-grudzień. Cena ropy WTI wynosi 55,5 USD/b i przyciągnęła wystarczająco dużo sprzedających, aby uniknąć wybicia w kierunku potencjalnego kolejnego docelowego poziomu, tj. 59,6 USD/b. Fundamenty podaży w coraz większym stopniu zapewniały wsparcie w ostatnich tygodniach, jednak rynek nadal obawia się przyszłego potencjalnego wpływu gorszych fundamentów makroekonomicznych na popyt.

Starania OPEC+ mające na celu ograniczenie produkcji i wsparcie cen na razie przynoszą efekty. Pomimo niepewności dotyczącej działań Rosji, OPEC, a przede wszystkim Arabia Saudyjska, nadaje ton na rynku, a dane agencji Bloomberg wykazały spadek produkcji o 2,1 mln b/d w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.

Wsparcie zapewnia również kryzys polityczny w Wenezueli, który zadecyduje o przyszłości prezydenta Nicolasa Maduro. Nawet Rosjanie dostrzegają, że poparcie dla Maduro spada w wyniku jego wieloletniej niegospodarności. Tymczasem największe libijskie pole naftowe od grudnia jest zamknięte ze względu na konflikt zbrojny pomiędzy dowódcą wschodnich bojówek Haftarem a popieranymi przez ONZ władzami w Trypolisie.

Pomimo tych korzystnych dla cen wydarzeń, ropa naftowa traciła na wartości, ponieważ po nieudanej próbie wybicia nastąpił odwrót rozczarowanych właścicieli długich pozycji. Na podstawie bieżących fundamentów wydaje się, że potencjał wzrostu jest największy, jednak rynek wyraźnie nadal obawia się potencjalnego negatywnego wpływu na popyt w przypadku dalszego pogorszenia światowego wzrostu gospodarczego. Kluczowym poziomem wsparcia dla ropy WTI jest w dalszym ciągu 50 USD/b.

Biorąc pod uwagę nadchodzące wydarzenia makroekonomiczne, czeka nas ważny tydzień. 12 lutego opublikowane zostaną miesięczne raporty EIA i OPEC w sprawie ropy, a 13 lutego – raport MAE; będą one dokładnie analizowane pod kątem oznak pogorszenia przyszłego popytu.

Złoto straciło na wartości względem dolara, równocześnie osiągając nowe maksimum cyklu względem euro. Biorąc pod uwagę, że złoto straciło mniej, niż dolar zyskał, można stwierdzić, że popyt pozostaje duży, jednak rynek ma problemy ze wzrostem ze względu na ponowny wzrost światowych cen akcji. Ponieważ widać sygnały możliwego spadku cen akcji w reakcji na obawy dotyczące negocjacji handlowych i gorszych prognoz dla wzrostu gospodarczego, złoto powinno ponownie znaleźć wystarczające wsparcie, aby uniknąć nadmiernego zbliżenia się do poziomu wsparcia (obecnie 1 300 USD/uncja, a następnie 1 275 USD/uncja).

Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank

Analiza Ichimoku spółek WIG20: Optymistyczny początek roku

W styczniu na światowych giełdach obserwowaliśmy istotny zwrot sytuacji. Po najsłabszym grudniu od 90 lat na giełdach amerykańskich, w styczniu obserwowaliśmy wyraźne odbicie. Indeks S&P500 wzrósł o 7.9% i był to najlepszy początek roku od 32 lat.

Jednym z czynników napędzających wzrost spółek były relatywnie solidne wyniki spółek amerykańskich na tle dalej utrzymującego się pozytywnego sentymentu wśród inwestorów. Dodatkowym czynnikiem było złagodzenie retoryki FED. To wszystko istotnie pomogło polskiej giełdzie. WIG20 wzrósł w styczniu o 4,5%.

PKO BP, największa spółka WIG20, piąty kwartał z rzędu znajduje się w formacji trójkąta. W ostatnich czterech miesiącach widać zawężenie wahań ceny. Górne ograniczenie formacji trójkąta i jednocześnie poziom oporu, znajduje się na poziomie 41,70. Dolne ograniczenie – i jednocześnie poziom wsparcia – znajduje się na poziomie 38,30. Trójkąt zamyka się z końcem maja, w związku z czym możemy pozostać w konsolidacji przez pewien czas, jednak z każdą sesją zawęża się ograniczenie formacji trójkąta i szanse na wybicie się zwiększają. W zależności od kierunku wybicia, minimalny zasięg ruchu powinien wynieść 11 PLN. W przypadku wybicia górą, zasięg ruchu znajdowałby się w okolicach 50 PLN, czyli poziomów nieobserwowanych od 2008 roku.

Potentat miedziowy KGHM od kwietnia 2018 roku znajduje się w szerokiej konsolidacji pomiędzy 82 a 98. Na wtorkowej sesji rynek wybił się górą z kanału. Zamknięcie na poziomie 99,14 jest sygnałem do kupna z technicznego punktu widzenia. Ostatnie dwie sesje rynek testuje wsparcie na poziomie 97,80 (wcześniej górne ograniczenie kanału). W przypadku kontynuacji ruchu wzrostowego, minimalny zasięg cenowy to 114 PLN.

PGNiG wyróżnia się na tle największych spółek WIG20. Znajduje się w wyraźnym trendzie wzrostowym i zakończyła styczeń nieco ponad 10% wzrostem.  Cena od końca grudnia znajduje się powyżej linki tenkan sen wskaźnika Ichimoku, co informuje o silnym trendzie wzrostowym. Na dzisiejszej sesji rynek testuje wsparcie tenkan sen na poziomie 7,51. W przeciągu ostatnich sześciu tygodni linia tenkan sen testowana była dziesięć razy i za każdym razem rynek odbił się od wsparcia i kontynuował wzrosty. Kolejnym istotnym i silnym wsparciem jest linkia kinjun sen na poziomie 7,29. Dopiero przełamanie 7,29 sugerowałoby bardziej znacząca korektę lub konsolidację. Odbicie od wsparcia tenkan sen może wskazywać na ruch w kierunku nowych szczytów.

Kamil Oziemczuk, analityk Saxo Bank

Czy nadal warto inwestować na rynku włoskich obligacji?

Doniesienia z Włoch regularnie trafiają na pierwsze strony gazet. Wiele z nich wskazuje na to, że kraj ten popadł w techniczną recesję, inne natomiast sugerują, że trwa walka polityczna pomiędzy partiami wchodzącymi w skład koalicji rządzącej – Ruchem Pięciu Gwiazd i Ligą Północną.

Mimo iż te doniesienia mogą zaniepokoić inwestorów, którzy sprzedadzą włoskie aktywa, to wydaje się jednak, że jak dotąd rynki trzymają się mocno pomimo faktu, iż siedzą na tykającej bombie, która wcześniej czy później eksploduje.

Nie da się zaprzeczyć, że w drugim półroczu 2018 r. gospodarka Włoch wkroczyła w techniczną recesję, w IV kwartale spadając o 0,2%, w porównaniu z 0,1% w III kwartale. Najnowsze dane nie są pozytywne, a odczyt PMI z tego tygodnia poniżej 50 wskazuje, że spowolnienie jest realne i może potrwać dłużej, niż przewidywano.

Nie odstrasza ono jednak inwestorów i mimo iż włoskie obligacje skarbowe od początku roku utrzymują się na niezmienionym poziomie, indeks FTSE MIB wzrósł o 7,7% w ujęciu rok do dnia, co wskazuje, że inwestorzy w dalszym ciągu korzystają z korzystnej wyceny włoskich aktywów w porównaniu z ich europejskimi odpowiednikami, mimo iż recesja już się rozpoczęła.

Rentowność dziesięcioletnich BTP w ciągu ostatnich czterech miesięcy znacznie wzrosła. W październiku ubiegłego roku osiągnęła czteroletnie maksimum na poziomie około 3,68%, natomiast do końca stycznia spadła do 2,58%. Oznacza to, że w ciągu zaledwie czterech miesięcy nastąpił spadek o ponad 100 punktów bazowych, a ponieważ oczywiste jest, że gospodarka nie jest w dobrym stanie, można przyjąć, że rajd ten wynikał głównie z przekonania rynku, iż konflikt na linii Rzym-Bruksela został rozstrzygnięty.

Czy aby na pewno?

Porozumienie w sprawie budżetu pomiędzy UE a Włochami spowodowało, że przewaga negocjacyjna znalazła się po stronie Rzymu. Innymi słowy, Włochy wygrały: podczas gdy UE chciała, by deficyt przewidziany na 2019 r. był poniżej 2%, włoskim politykom udało się dojść do kompromisu w postaci 2,04%, czyli do poziomu powyżej zakładanej przez Unię wartości. W Rzymie odczytano to jako zwycięstwo i retoryka obydwu partii w odniesieniu do UE nie złagodniała – na czele tematów spornych są nadal kwestie imigracyjne.

Ponadto równowaga polityczna pomiędzy koalicjantami jest niemożliwa do utrzymania, a Włosi coraz bardziej przychylają się do pomysłu wcześniejszych wyborów, aby wybrać jedną partię, która sprawowałaby władzę pod przewodnictwem jednego lidera i wytyczałaby jednoznaczny kierunek polityczny.

Wszystkie powyższe zagadnienia w połączeniu z recesją techniczną stanowią bardzo wysokie ryzyko dla inwestorów, co ostatecznie przełoży się na spadek rentowności BTP. Można powiedzieć, że w ubiegłym tygodniu rozpoczęła się już umiarkowana wyprzedaż, w wyniku której rentowności dziesięcioletnich BTP poszły w górę o 20 punktów bazowych do obecnego poziomu 2,8%.

Uważamy, że w przypadku wcześniejszych wyborów rentowności dziesięcioletnich BTP najprawdopodobniej sięgną 4%, ponieważ w sondażach prowadzi eurosceptyk Matteo Salvini, co wskazuje na możliwą eskalację konfliktu pomiędzy Włochami a UE.

Jednak prawdziwą okazją są krótkoterminowe włoskie obligacje skarbowe (z terminem wykupu do trzech lat), ponieważ ich rentowności mogą spaść szybciej, niż papierów długoterminowych, jak że ryzyko wcześniejszych wyborów postrzegane będzie jako ryzyko krótkoterminowe. Może to umożliwić inwestorom skorzystanie z wyższych rentowności, które po wyborach najprawdopodobniej się ustabilizują.

Nie wszystkie informacje na temat Włoch są negatywne: mimo wysokiego ryzyka polityczno-gospodarczego, wydaje się, że niektóre sektory są w lepszej kondycji, niż wcześniej. Jednym z nich jest sektor finansowy, czego dowodzą m.in. wyższe niż przewidywano wyniki banku Intesa za IV kwartał – dochód netto przekroczył 3,0%.

Oznacza to, że nie wszystko źle się dzieje w państwie włoskim. Wybrane spółki mogą odnotować dobre wyniki w ramach zróżnicowanego portfela, mimo iż niepewność polityczna i ryzyko recesji są nadal wysokie.

Intesa to drugi co do wielkości bank we Włoszech z ratingiem BBB według agencji S&P i Fitch oraz Baa1 według agencji Moody’s. Emituje wiele obligacji denominowanych zarówno w USD, jak i w EUR. Szczególnie interesujące są obligacje dolarowe ze względu na wysokie rentowności. Dla ilustracji, obligacje uprzywilejowane z kuponem wynoszącym 3,125% i terminem wykupu w lipcu 2022 r. (US46115HAZ01) w październiku ubiegłego roku generowały niemal 90 centów od dolara, oferując inwestorom rentowność na poziomie 6% przy wynoszącym zaledwie 3½ roku terminie wykupu. Obligacje te poszły w górę i obecnie ich rentowność wynosi 5%, jednak w porównaniu z wieloma obligacjami o ratingu inwestycyjnym i o wysokiej rentowności, nadal oferują solidną przewagę względem obligacji skarbowych (250 punktów bazowych).

Nie da się wykluczyć, że wartość tych obligacji może ponownie spaść, jeżeli recesja się pogłębi, a rząd w dalszym ciągu będzie niestabilny. Dla inwestorów oznacza to jednak solidną rentowność generowaną przez spółkę w dobrej kondycji do przetrwania trudniejszych czasów.

Warto jednak podkreślić, że sytuacja ta nie dotyczy wszystkich włoskich banków: wiele małych i średnich banków jest pod presją ze względu na znaczną liczbę zaległych kredytów i nieefektywnych operacji, należy zatem rozsądnie dokonywać wyboru.

Pomijając banki, inwestorzy preferujący jakość i rentowności w USD na włoskim rynku powinni wziąć pod uwagę obligacje ENI, włoskiej spółki naftowo-gazowej, z kuponem wynoszącym 4% i terminem wykupu we wrześniu 2023 r. (XS1826630425), oferujące rentowność na poziomie prawie 4%.

Mimo iż rentowności obligacji europejskich pozostają na stosunkowo niskim poziomie w porównaniu z papierami denominowanymi w dolarach, włoski dług nadal oferuje solidną przewagę nad niemieckimi obligacjami skarbowymi. Jeżeli przyjrzymy się obligacjom Intesa San Paolo z kuponem wynoszącym 1,125% i terminem wykupu w marcu 2022 r. (XS1197351577), czyli z terminem zbliżonym do terminu wykupu wspomnianego powyżej, możemy zauważyć, że oferują one rentowność w wysokości 1,3%, czyli około 180 punktów bazowych więcej, niż niemieckie obligacje skarbowe, jednak zaledwie 10 punktów bazowych więcej, niż włoskie obligacje skarbowe.

Biorąc jednak pod uwagę wcześniejsze rozważania, zmienność może mieć większy negatywny wpływ na włoskie obligacje skarbowe niż na włoskie obligacje korporacyjne, w szczególności w odniesieniu do obligacji wysokojakościowych.

Jeżeli inwestorzy chcą szukać okazji w tym obszarze, korzystne rentowności można znaleźć wśród obligacji o wysokiej rentowności. Obligacje Telecom Italia z kuponem wynoszącym 3,25% i terminem wykupu w styczniu 2023 r. (XS1169832810) oferują rentowność w wysokości 2,7%, czyli 120 punktów bazowych powyżej krzywej dochodowości włoskich obligacji skarbowych, natomiast dla pasjonatów motoryzacji słynna spółka Pirelli ma obligacje bez ratingu z kuponem wynoszącym 1,375% i terminem wykupu w styczniu 2023 r. (XS1757843146), oferujące rentowność w wysokości 2%.

Althea Spinozzi, manager ds. obrotu, Saxo Bank

PKB Polski – co dalej?

Wzrost PKB w Polsce jest nadal mocny, a fundamenty są solidne, jednak uważam, że szczytowa wartość została osiągnięta w 2018 r. i wzrost gospodarczy zacznie hamować.

Konsumpcja gospodarstw domowych powinna się utrzymać ze względu na fakt, iż wskaźnik stresu konsumenckiego spadnie w wyniku mniejszych presji inflacyjnych, a inwestycje publiczne ponownie okażą się ważnym czynnikiem wzrostu.

Realnym problemem jest zauważalny gwałtowny spadek tempa wzrostu w strefie euro, w szczególności w Niemczech, który negatywnie wpłynie na Polskę. Produkcja przemysłowa w Niemczech znalazła się w recesji, a tegoroczny wzrost PKB w najlepszym razie wyniesie 1%.

Jedyna nadzieja wiąże się z możliwym odbiciem konsumpcji w II kwartale, co nieco ożywiłoby wzrost gospodarczy. Na razie Polska będzie musiała zmierzyć się ze spowolnieniem w Niemczech, co nie będzie proste.

W ujęciu ogólnym czynnikami kształtującymi wzrost gospodarczy będą:

– niskie ceny surowców – wpływ pozytywny
– niskie stopy procentowe – wpływ pozytywny
– deglobalizacja – wpływ raczej negatywny
– niewielka podaż pieniądza – wpływ negatywny
– niewielka płynność USD – wpływ bardzo negatywny

Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku