Wyższe rentowności po wygranej Macrona

Globalni inwestorzy odetchnęli z ulgą, ponieważ wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji nie przyniósł niespodzianek – zwyciężył niezależny, prorynkowy i prounijny kandydat Emmanuel Macron. Fakt, że w drugiej rundzie znalazła się także kandydatka radykalnej prawicy Marine Le Pen nie jest źródłem silnych obaw rynku, ponieważ różnica poparcia między kandydatami jest duża.

Fakt, że wcześniejsze sondaże okazały się tym razem trafne został także pozytywnie odebrany przez rynek. Macron może obecnie liczyć na ponad 20 punktów procentowych przewagi nad Le Pen w drugiej turze. Oznacza to, że kandydatka radykalnej prawicy musiałaby nadrobić dystans większy od tego, z jakim musiał się zmierzyć Trump w USA. Taki zwrot sytuacji jest mało prawdopodobny 7 maja, kiedy dojdzie do drugiej rundy wyborów prezydenckich nad Sekwaną.

Rynki odetchnęły z ulgą. W ciągu kilku tygodni przed wyborami inwestorzy decydowali się na zachowanie ostrożności i skierowanie się ku bezpiecznym aktywom, co zazwyczaj oznacza silniejszy popyt na obligacje Niemiec.

Od początku tego roku tematem przewodnim była niepewność inwestorów związana z sytuacją polityczną w Europie. Ryzyko wyjścia Francji ze strefy euro oraz przywrócenia franka, co było jednym z postulatów w kampanii Le Pen, doprowadziło nawet do tego, że inwestorzy zaczęli zabezpieczać się na wypadek potencjalnej redenominacji. Oznaczało to, że inwestorzy zwrócili się ku obligacjom Niemiec – ponieważ potencjalne nowe niemieckie euro albo reinkarnacja niemieckiej marki byłyby najmocniejszą walutą.

W oczekiwaniu na wybory we Francji rentowności 10-letnich obligacji Niemiec spadły z powodu wzmożonego popytu inwestorów, osiągając najniższe poziomy w roku, czemu towarzyszyło także złagodzenie stanowiska Europejskiego Banku Centralnego (EBC) w sprawie zaostrzenia polityki pieniężnej. Po zniknięciu politycznego zagrożenia uwaga ponownie skupi się na fundamentach ekonomicznych, które stopniowo się poprawiają.

Opublikowany w ubiegłym tygodniu indeks PMI dla strefy euro wskazuje na najwyższe tempo wzrostu ekspansji gospodarczej od lat. W rezultacie nasila się presja inflacyjna, zwłaszcza w Niemczech, które są znane z krytyki obecnej zdecydowanie łagodnej polityki pieniężnej EBC pod przewodnictwem Draghiego. Innym państwem, w którym poprawiają się warunki gospodarcze, jest Francja.

Polityka monetarna nie bazuje oczywiście tylko na indeksach PMI, a Mario Draghi raczej nie zapowie zwrotu w polityce banku na czwartkowym posiedzeniu. Jednak w pewnym momencie bank będzie musiał odpowiedzieć na poprawiające się warunki gospodarcze w strefie euro, a rynek – teraz, gdy blednie ryzyko polityczne – będzie musiał szybko dostosować się do nowej sytuacji. Będzie to widoczne także na rynku długu (w rentownościach).

 

Co do Macrona, może on wygrać drugą turę wyborów, która odbędzie się w kolejną niedzielę. Nie będzie to jednak koniec wojny. Największym wyzwaniem będzie uzyskanie poparcia francuskiego parlamentu, przed którym jeszcze zaplanowane na czerwiec wybory.

Mimo że spread między rentownościami 10-letnich obligacji Francji i Niemiec – czyli premia za ryzyko inwestorów, którzy decydują się pożyczyć środki rządowi Francji, a nie Niemiec – w tym tygodniu znacznie się zmniejszył, to powrót do historycznych poziomów może zająć jeszcze wiele miesięcy. Nadal istnieje bowiem ryzyko, że w najbliższym czasie druga pod względem wielkości gospodarka w strefie euro będzie musiała mierzyć się z polityczną niestabilnością.

Michael Boye, trader na rynku instrumentów dłużnych, Saxo Bank